Na początku filmu widać drogę (stanową?) I kilka innych jezdni - prostych jak stół i kompletnych jak świeżo wylane. Śmialiśmy się z Żoną, że to całkowite przeciwieństwo ulicy, którą codziennie jeździmy do pracy. Po filmie stwierdzam, że jedyne, co nie miało w nim dziur, to właśnie te drogi.
Tak nierównego i dziurawego filmu dawno nie widziałem. Masa bezsensownych postaci, o których autor nie chce nic powiedzieć, a udaje, że mają znaczenie.