Czy również macie wrażenie, że pokazana w prawdziwym życiu córka Susan nie istniała, a ta rozmowa telefoniczna to były tylko jej omamy?
Zastanawiam się też czy nie uroiła sobie też umówienia na spotkanie z Edwardem, a on tak naprawdę nigdy jej nie odpisał...
Ciekawe spostrzeżenie;)
Film daje do myślenia. Np. Popełnił samobójstwo czy nie ? Itd .
Nie jest to do konca jedoznaczne to prawda. Jakby to byla corka to jej i obecnego meza, bo dziecko, ktore miala z Edwardem usunela. Chyba ze faktycznie to omamy, bo ksiazka przypomniala jej o tym i wywolala silne wyrzuty sumienia, wiec wolala wyobrazic sobie, ze corka zyje i miala tu pewnie z 20lat, czyli tyle ile mialaby naprawde, gdyby glowna bohaterka jej nie usunela.
To by trochę nie trzymało się kupy, biorąc pod uwagę, co jej córka robiła, kiedy zadzwoniła. Powątpiewam w omamy.
Ta córka leżała wtedy chyba w identycznej pozie, jak córka Tony'ego kiedy znaleźli ją martwą, to raczej nie było przypadkowe.
Mi też coś w tej scenie z córką zgrzytało. Teraz myślę, że rzeczywiście ona sobie tę córkę wyobraziła.
Swoją drogą to może nie było też żadnego kontaktu z Edwardem poza przysłaniem książki, żadnego umówienia się na randkę, tylko jej schizy?
Jeszcze w sumie scena z jednym z morderców niemal wyskakującym z telefonu może sugerować, że dużo rzeczy dzieje się tylko w głowie Susan.
O, to był jeden z morderców? Mi mignął jakiś niezidentyfikowany potwór - rzeczywiście sugerujący, że kobieta sobie nie radzi psychicznie... Może nie zauważyłam
Haha zaraz zaczniemy się zastanawiać, czy rzeczywiście dostała książkę, czy patrzyła przez parę nocy w pusty notes, który zamówiła ;)
Od tamtego czasu widziałam parę filmów, ale to ten wciąż tkwi mi w pamięci i uważam go za wyjątkowy.
Mi się wydawało, że to był jeden z tej trójki.
Jeżeli ileś dni po seansie w głowie kotłują się rózne interpretacje, to wtedy czuję - to nie był film jak wiele innych.