Zza grobu

The Shrouds
2024
4,9 718  ocen
4,9 10 1 718
5,5 13 krytyków
Zza grobu
powrót do forum filmu Zza grobu

szacun i podziw, ale na chłodno i bez emocji.

cronenberga styl późny, jałowy, przegadany, sklasyczniały.

wygładzony, przerzedzony, przecedzony.

z krwi i kości w złym tego słowa znaczeniu - telewizyjny.

wrażeniowa bida, nędza i siermięga, ale doceniam koncept - próba wychylenia się jak najdalej można poza granicę cienia bez odcinania sznureczka, czyli z
obowiązkowym powrotem ze świata materii nieożywionej do świata materii ożywionej.

zadeklarowany ateista poza ziemską powłokę cielesną wyjść nie może, nawet gdy ta leży już pod ziemią, w stanie daleko posuniętego, pachnąca i zdekomponowana.

nie ma ducha w materii, nie ma, a zatem nie ma też nadziei na zakończenie cierpienia.

świadom tego bohater cronenberga - czyli alter ego samego reżysera jak bezpodstawnie mniemam, sądząc po zaczeszce, aparycji oraz śmierci żony - egzorcyzmuje śmierć, ale - nie poprzez zrozumienie jej sedna, lecz - poprzez zajęcie myśli czymś innym, czymś co od śmierci odciąga. paradoxalnie bohater cronenberga wypiera świadomość umierania; pod pretekstem przeżywania żałoby, robi wszystko, aby jej nie przeżywać.

bez zbędnego zagłębiania się w scenariuszowy słowotok starczy poprzestać na prostej analogii całuna i kina. zarówno jedno, jak i drugie, to tylko zabawa, rodzaj symulacji, która nie oferuje niczego poza prostym rozproszeniem uwagi i zmianą zagadnienia. jako w kinie, tako w całunie - nie ma tu żadnych głębszych odpowiedzi, o ile nie postarają się jej odnaleźć na przykład stwarzający złudne poczucie wtajemniczenia fanatycy religijni, maniacy teorii spiskowych albo technokapłani.

cronenberg nie ma z tym nic i do tego, kto przechwyci ów sygnał - jedynie sygnalizuje niebezpieczeństwo jego przechwycenia. wszystkiemu winna jest tajemnica, percepcyjna łuna zaporowa, która aż się prosi o fikołki na granicy poznania. rozkładające się zwłoki w 8K nie oferują żadnej głębszej treści, poza tą tylko, że jej nie oferują - aczkolwiek, przechwycenie tego sygnału i umiejętne posługiwanie się nim, staje się synonimem władzy i kontroli.

inna sprawa na pohybel przeżywania żałoby jest taka - w filmie cronenberga nie ma nawet trzydziestu sekund ani prawdziwej samotności, ani prawdziwego milczenia. bohaterowie ględzą zawsze i wszędzie - nawet w sypialni, w łóżku, w sytuacji intymnej, a kiedy tylko zostają sami, na przykład w łazience, podczas kąpieli, albo w samochodzie, podczas jazdy, natychmiast odpalają ekranik.

można cronenbergowi czynić z tego zarzut - maximum narracji słownej, minimum wizualnej, tego nie robi się prawdziwym kinomanom, bo co ma począć prawdziwy kinoman, w multiplexie, ococacolowiony, zapopkornowany, z teatrem młodego widza? - aczkolwiek moim zdaniem zabieg ów  jest świadomy. znowu - chodzi o wrodzoną niezdolność gatunku jako takiego do konfrontacji z żywym nieżywym, brutalnym realnym, nagim faktem egzystencji.

w tym sensie całun skonstruowany przez bohatera będzie tym, czym film skonstruowany przez cronenberga - ucieczką w fikołki, w potencjał iluzji, zbawczą aurę nierzeczywistości, pozorną moc odrealniania.

więcej wątków nie pamiętam, za ten i inne wątki serdecznie dziękuję i życzę cronenbergowi jakiej tylko sobie zamarzy kaski na kolejny projekt.

kogoś takiego jak cronenberg powinno się tylko i wyłącznie tarmosić za policzki, nosić na rękach, drapać za uszkiem, klepać po pleckach, miziać i rozpieszczać.