W tym roku oglądałem dwa świetne filmy: "Incepcja" i "Czarny Łabędź". Ten drugi pozostał w umyśle na bardzo, bardzo długo po zakończeniu się filmu.
Filmy te są oryginalnymi, dziełami sztuki. Każdy z elementów filmu: scenariusz, reżyseria, muzyka, gra aktorska, zdjęcia jest wspaniale wkomponowany tworząc jednolitą całość. Dodatkowo, co jest bardzo ważne, jeśli nie najważniejsze, to fakt, że odrywają widza od rzeczywistości i wciągają w swój specyficzny świat.
Treść, emocje, dźwięk, obraz, który przekazują trudno jest wyrazić inaczej niż za pomocą filmu, szczególnie w sali kinowej

Z kolei The Social Network" i "Jak zostać królem" (ten drugi znam na razie tylko ze zwiastunów) są niewątpliwie bardzo dobrymi filmami, opowiadają ciekawą, pasjonującą historię, są świetnie wyreżyserowane, aktorzy doskonale wczuwają się w rolę...
Ale jak wspomniałem, opowiadają bardziej lub mniej wiernie jakąś realną historię, o której można się również dowiedzieć z książek, czy czasopism.
Brakuje mi w nich tego "oderwania się" od rzeczywistości i tej niepewności co się wydarzy za chwilę.

Podsumowując:
Dla mnie najlepszym filmem minionego roku jest Czarny Łabędź. Oglądając go czuję, że jest to dzieło sztuki, które wciąga niczym obraz abstrakcjonisty, czy koncert fortepianowy.