Jakiś czas temu poznałem nową osobę. Od słowa do słowa... i okazało się, że oboje interesujemy się kinem. Mój rozmówca określił się jako zagorzały kinoman... Wszystko fajnie, ale po chwili okazało się, że spośród wymienionych przeze mnie tytułów filmów (m.in. tych z listy moich ulubionych) - tylko kilka już obejrzał.
Powstaje w tym momencie oczywiste pytanie: Czy można być kinomanem bez znajomości klasyki kina?
W moim przekonaniu - NIE! Każdy PRAWDZIWY kinoman prędzej, czy później będzie chciał obejrzeć słynne filmy tzw. Mistrzów Kina (Bergman, Antonioni, Felini, Bunuel, Welles, Kurosawa...itd).
A co Wy o tym myślicie? Co czyni PRAWDZIWEGO kinomana? Czy takie pojęcie jest wogóle potrzebne?
Czekam na Wasze opinie!
W moim odczuciu kinomanem jest ten, kto bez reszty kocha kino oraz chłonie całą jego atmosferę, potrafiąc je ‘6 zmysłem’ czuć, niekoniecznie znając cały jego alfabet. Oczywiście o klasyce nie można zapomnieć, stanowi ona nierozłączny element magii ‘Cinema Paradiso’, bo przecież bez wymienionych przez Ciebie wielkich nazwisk kino nie mogłoby istnieć i stać się tym, czym jest obecnie czyli niezwykłą podróżą na krańce świadomości & more!
Nie będę ukrywać, że ja również nie widziałam jeszcze wielu z wielkich dzieł Mistrzów, a które z różnych powodów, mi.in brak ogólno dostępności lub też całej masy straconych szans z powodu czasem szaleńczych godzin wyświetlania, nie udało mi się niestety zobaczyć, choć bardzo bym chciała i tylko z ogromną niecierpliwością pozostaje mi czekanie na ich nadanie w TV. W wypożyczalniach bowiem raczej bardzo trudno jest te filmy odnaleźć, trzeba często liczyć na łut szczęścia, zwłaszcza gdy mieszka się z daleka od miejsc prawdziwego kinowego ‘7 nieba’.
Według podanej kolejności jak dotąd Antionioniego obejrzałam tylko ‘Po tamtej stronie chmur’, Feliniego ‘La Dolce Vita’, ‘Obywatela Kane’a ‘ Wellsa. Bunuela & Kurosawy niestety nic jak dotąd nie udało mi się obejrzeć. Ale za to są w moich ulubionych filmy takich wybitnych twórców jak Forman, Kieślowski, Polański, Lynch oraz Allen. Mam nadzieję, że jak najszybciej dołączy do nich ‘cała reszta’…
Jestem przekonany, że Ci się uda! Trwa to czasem latami - ale jak wiesz warto!!! Btw chodzą słuchy, że powstanie 4 kanał TVP poświęcony w całości KULTURZE (w tym X Muzie).
Ja również na to liczę! O 4 Kanale słyszałam, oby było w nim jak najwiecej filmowej klasyki. Za to uwielbiam ogladać kanał 'Ale Kino', na którym można obejrzeć wiele nigdzie indziej niedostępnych tytułów oraz Europa Europa, którego jednak niestety nie posiadam. Ale i tak nic nie zastąpi mi kina, które kocham ponad wszystko!
Mam nadzieję, że przede mną jeszcze wiele lat filmowego szaleństwa, których Tobie jak największą ilość również życzę!;)
uważam że prawdziwy kinoman - jest wlasnie osobą kochająca klasyke.patrzac na przeszle dokonania w filmie, latwiej jest oceniac obecne produkcje. dla mnie najlepszym kanalem jest tcm ( kino europejskie niespecjalnie mi sie podoba). Jednak mam taka smutne spostrzezenia...otóz od pewnego czasu probuje przekonac moich znajomych do ogladania klasyki (wszyscy mamy po ok 22 lata) i zauwazylem ze ogromna niechec do takiego kina wywodzi sie z braku hmm nie wiem jak to sformuowac..:( poprostu widzac film powiedzmy z lat 70 tych - nie mozemy podziwiac bohatera ( mimo dobrze zbudowanego jego profilu psychologicznego itd) gdyz owy bohater nosi dziwne ciuchy, glupią fryzure, albo poprostu nie ma najnowszej noki.... klasyka jest wlasciwie na marginesie, gdyz wiekszasc ludzi obecnie ogladajacych filmy, nie pragnie jakis wiekszych doznan, ponad to co oferują nam krotkie filmy reklamowe w przerwie prawdziwego seansu.. oj ale sie rozgadalem pozdro:)
Bardzo smutne zakończenie. Ja myślę, że jednak nie jest tak źle jak piszesz. W każdym większym mieście działają DKFy, ludziska jeżdżą na letnie festiwale, gdzie oprócz nowych produkcji pojawiają się przeglądy klasyki kina. Młodzi kinomani potrzebują takich doznań, bo zdają sobie sprawę, że często to co najciekawsze - już kiedyś było. Pozostałym nazwijmy ich - kinoMANIAKOM - wystarczają kolejne sieczki i głupkowate komedyjki rodem z Hollywood.
w tym wypadku to ja się zgadzam całkowicie z cherry, tym bardziej że jestem w podobnej sytuacji jak on(a) w stosunku do klasyki.
Kinomana nie rozpoznaje się poprzez gust, tylko przez podejście do kina. Jeżeli ktoś traktuje oglądanie filmów jako sposób na zabicie czasu i do tego napycha się popcornem lub,co gorsze, przyłazi do kina z bandą kumpli-idiotów,rzucających raz,po raz debilne komentarze,albo z grupką koleżanek-siusiumajtek,które bez przerwy się chichrają,to ja mu prawo do określania się mianem kinomana odbieram!!(trochę żółci wylałem)Lecz, jeżeli dla kogoś oglądanie filmów jest pasją, to nie robi mi różnicy jakie to są filmy.To kwestia wrażliwości estetycznej.Najważniejsze, jednak jest, żeby się nie zamykać na żaden rodzaj filmów. Wtedy, nawet zaczynając od typowo komercyjnych produkcji można z czasem docenić trudniejsze filmy.
Słuszna uwaga na temat ewolucji gustu! Ja pamiętam, że zaczynałem od science fiction (mama czytała mi i mojej siostrze "Imperium kontratakuje"), potem były horrory, filmy katastroficzne, komedie, karate... Później długa przerwa i powrót do kina dzięki "Draculi" Coppoli. Stopniowo znudziły mi się horrory, schematyczność kina sensacyjnego i całej komerchy... Odkryłem kino refleksyjne, psychologiczne - i tak mi zostało! Nie oznacza to, że nie oglądam tzw. hiciorów z Hollywood - ale robię to coraz rzadziej (szkoda czasu), bo większość nie wyrasta ponad poziom przeciętnoty. Odrobiłem solidną lekcję z klasyki kina (aczkolwiek nie widziałem jeszcze "wszystkiego"), a od kilku lat jestem entuzjastą kina azjatyckiego. Ciekawe co przyniesie przyszłość...
Zgadzam się z szanownymi kolegami i ja;))). Z ust jednego z Was padł bardzo ważny, niezbędny wręcz w tej dyskusji zwrot: 'ewolucja gustu' jak widzimy na przykładzie Pana Li nikt nie zaczyna od klasyki i to normalne bo pierwszy kontakt z filmem przeciętnie zachodzi bardzo wcześnie. Pan Li zaczął od science fiction i swoją drogę 'ewolucji' nam juz przedstawił. I tu pojawia się pytanie... W którym momencie Jego zamiłowania do filmu osiągnął stopień wtajemniczenia KINOMANA ?:) Osobiście polecam wszystkim wielbicielom kina, którzy nie mieli okazji zetknięcie się z prawdziwymi korzeniami tego czym teraz się zachwycają aby czym prędzej spróbowali odkryć FILM na nowo, właśnie po przez klasykę. Do wybitnych twórców, których przedstawili moi koledzy dopisze skromnie: Von Trier'a, Davida Lynch'a i Pedro Almodovar'a
Trudno jest zdefiniować, kim jest i czym się charakteryzuje kinoman, bo zapewne każdy, w zależnosci co lubi i ogląda, widzi inną postać z etykietką KINOMAN. Dla jednych będzie to ktoś kto zna i ceni najbardziej tych wymienionych wyżej klasyków. No ale, dla drugich moze to być człowiek, który wręcz obsesyjnie chodzi do kina i ogląda filmy, bez głębszego zastanawiania się nad ich treścią.
Spodobał mi się problem "ewolucji gustu". W związku z tym, zastanawiam się czy jestem kinomanem czy "zaledwie" miłośnikiem filmu. I wydaje mi sie, że na tym etapie, jakim jestem, mogę nazwać się jedynie wielkim miłośnikiem. Pozdrawiam
Powstaje też pytanie jakie przyjmiemy kategorie oceny czy ktoś jest prawdziwym kinomanem czy nie? Naistotniejszą cechą wydaje mi się że trzeba być wrażliwym na tego rodzaju sztukę. A film nią jest. Więc czy ktoś się na tym zna czy nie to jest kwestia sporną.
Z innej strony, jeżeli prawdziwy kinoman jest zarazem pasjonatem filmu
np. to czy tak jak motocyklista który uwielbia motory, motocykle, powinien wiedzieć jaka jest różńica między ścigaczem a Harleyem Davidsonem, a przecież nie musi jeździć na obu rodzajach tych maszyn.
Im więcej człowiek obejrzy filmów (i przede wszystkim biorąc pod uwagę filmy zaliczane do klasyki) tym większe jest jego spektrum oceny.
Wg mnie kinoman to człowiek którego ulubionym zajęciem jest oglądanie filmów i nie wydaje mi się żeby ów człowiek miał obowiązek znać klasykę kina mówie tu o latach 50-70. Dlaczego ? Bo połowa tych filmów to naprawdę flaki i z olejem które są uważane za mistrzowskie obrazy. Ja powiem poważnie że filmy z ww. okresu wcale mi nie przypadają do gustu - na tyle że nei jestem w stanie podac żadnego konkretnego twórcy czy tytułu. Zostałm wychowany na kinie nowoczesnym, przyzwyczaiłem się do pewnego wyobrażenia filmu jakie oglądałem w telewizji czy w kinie(mam 19 lat) . Ja oglądając np. taki "Wywiad z wampirem" i "Nosferatu' uznam za lepsze to pierwsze, patrząc chodźby ze strony technicznej. Akurat "Nosferatu" sobie strasznie cenię chodźby za to że to pierwszy obraz filmowy przeddstawiający wampira. Ile to ja się musiałem nazmuszać żeby obejżeć "Psychozę". Poza tym każdy kinoman ma też pewien kanon swoich filmów które najbardziej lubi oglądać. Także np. nie zgodzę się z kimś że nazywa "Szklaną pułapkę" szmirą bo nie ma fabuły i dzieją się tam rzeczy niemożliwe. Taki film ma na celu przedstawić nam porządną dawkę akcji - i to robi. To co powinien potrafić kinoman to oglądać każdy film bez wyjątku na fabułę i rodzaj. Ja siebie za 100% kinomana nie uważam gdyż nie wydaje mi się żebym kiedykolwiek wrócił do klasyki poniżej roku 75, po prostu nie widzę tam żadnych interesujących tytułów. Staram się oceniać filmy pod każdym względema nie tylko pod względem fabularnym, co robi dobra połowa "kinomanów".
A któż z Nas nie został wychowany na kinie jak to nazwałeś 'nowoczesnym' Z całym szacunkiem, nie mogę zgodzić się z Twoją opinią. Mówisz że połowa filmów z okresu 50'-70' to flaki z olejem , następnie sam przyznajesz iż nie jesteś w stanie podać choćby :'konkretnego twórcy czy tytułu' Czyli tak naprawdę nie masz pojęcia czym jest klasyka bo najzwyczajniej w świecie się tym nie interesujesz. Druga sprawa, uderza mnie fakt że patrzysz na te 'flaki z olejem' przez pryzmat filmów dzisiejszych (tym razem nie będę
Cię cytował...) W moich oczach to wielki błąd podchodzenie do sprawy w tak sztywny sposób. Klasyka to Klasyka(oczywiście i w tych latach powstawały słabe filmy, które nikomu nie muszą się podobać). Popatrz na to jak na literaturę, nie da się porównać 'Iliady' Homera do 'Ojca Chrzestnego' M.Puzo, aczkolwiek każdy współczesny wielbiciel literatury doceni Oba dzieła. Nie zakładaj że nigdy nie przekonasz się do kina starej daty... Wedlug mnie jak najbardziej warto poznać te 'korzenie'
Pozdrawiam cieplutko
odp. dla kolbe11.
Po pierwsze, nie ma ludzi zdolnych obejrzeć każdy film bez wyjątku,bo każdy człowiek ma swój gust i pewnych rzeczy za nic w świecie nie strawi.Chodzi o to,żeby się nie uprzedzać,a jeżeli dany film się komuś nie podoba, to jego sprawa i nikt nie może mieć o to pretensji. Mam natomiast wrażenie, że Ty właśnie jesteś do starszych filmów uprzedzony(oczywiście moge się mylić).
Po drugie, prawdą jest, że nie wszystkie filmy zaliczane na ogół do kanonu-w końcu ten kanon też był do pewnego stopnia subiektywnie układany-są dobre ("Śmierć w Wenecji"?).
Po trzecie, bzdurą jest twierdzenie,że "klasyczne" filmy są cenione głownie za fabułę (co do kryteriów oceny filmu, zapraszam do wpisu na mój blog). Weźmy np."Dyskretny Urok Burżuazji";z pozoru ten film prawie nie ma fabuły:grupa burżujów umawia się to na obiad, to na kolację, poznają innych burżujów, z którymi się umawiają i film się kończy. Siłą filmu jest przedstawienie tej fabuły w taki sposób,żeby widz się zaangażował w odkrywanie sensu (jakikolwiek uzna za słuszny) przedstawionych obrazów. Właśnie dawanie widzowi pola do zabawy wyobraźnią jest często głównym walorem filmów tzw.klasyki.
Co więcej wiele współczesnych filmów czerpie garściami z klasyki, nie mówiąc już o remakach (bardzo często o wiele gorszych od swoich pierwowzorów, np. Diabolique to remake świetnego francuskiego Widma). Ja również uważam, że nie można zamykać się na kino starsze tylko dlatego, że to nie ten rytm, archaiczność itp. Nikt nie zmusza nas do tego byśmy twierdzili, że wszystkie filmy z kanonu kina nam również się podobały (mnie np. nie przekonał film "Zeszłego roku w Marienbadzie")! Każdy ma własny gust! Nikt Ci - kolbe 11 - nie będzie zarzucał że nie znasz się na kinie tylko dlatego, że nie podobała Ci się np. "Siódma pieczęć" Bergmana. Ważne jest jednak byś uwierzył, że coś ciekawego znajdziesz dla siebie w tym klasycznym gąszczu. Optymizmem napawa, że potrafisz docenić Nosferatu - za to, że był to pierwszy horror o wampirze. To dobra droga do tego byś przekonał się do pozostałych "starych" filmów. Wśród klasyków kina jest naprawdę całe mnóstwo takich, które nic nie straciły na upływającym czasie. Uwierz mi - NAPRAWDĘ WARTO!
No fakt, klasykę trzeba znać w każdej branży, to jakby fundament, na którym będziemy budować swój gust, cementować swoje opinie... Prawdziwego kinomana czyni to, że zna się na tej branży. Niekoniecznie musi być mistrzem, ale żeby był chociaż na poziomie ekspertów :) A żeby się na tym znać, trzeba oglądać filmy każdego gatunku, a nie tylko np. filmy akcji czy horrory. No i trzeba znać klasykę... Ja osobiście się za rasowego kinomana nie uważam, ale lubię kino :)