Pamiętam jedną scenę.
Jest noc. Zima, pełno śniegu. Na ekranie widzimy stertę drzew, bali, porąbanych i poukładanych w stos. Dwóch mężczyzn ucieka z chyba jakiegoś obozu, gułagu. Jeden z nich zostaje przywalony kłodą i w akcie desperacji odrąbuje sobie nogę siekierą. Drugi ucieka, choć początkowo nie chce zostawić swojego towarzysza. To stary film z lat 90tych lub 80tych.