No i stało się. Wczoraj miałem ocenione ponad 1500 filmów dzisiaj mam już tylko 1473. Nie istnieje żaden support, więc ich nie odzyskam. Dziękuję wspaniałej redakcji i moderatorom, którzy tylko liczą pieniądze i mają w dupie swoich użytkowników. Pozdrawiam
Pięćdziesiąt ocean to dla niektórych cały rok, więc nie są to "pojedyncze oceany", przecież nie jest dramatem jeśli przepadnie ich tylko kilka.
Pojedyncze czy nawet 100 ocen - nadal nie rozumiem, co w tym przerażającego? :D Czasem znajduję filmy, które na bank już oceniałam (a mam ich ponad 3 tys.) i okazuje się, że oceny wcięło ale szczerze mówiąc nie przejmuję się tym, dopóki skleroza i demencja starcza mnie nie dopada ;) Gdyby chociaż płacili za każdy obejrzany i oceniony film... :P
Gratuluje pamięci. Ja nie pamiętam przynajmniej 1/3 filmów, które widziałem, a dzięki ocenom sprawdzając reżysera, scenarzystę, aktora wiem czy filmy z jego udziałem mi się podobają, czy też nie. Jasne mógłbym prowadzić kajet jak Jerzy Płażewski, ale zaufałem filmwebowi.
Chcesz powiedzieć że w każdej chwili możesz wziąć kartkę i spisać wszystkie filmy jakie widziałaś? (3 tys.)
Dla mnie to jest najważniejsze, po to zakładałem tu konto. Juz nie chodzi o same oceny tylko o listę filmów obejrzanych.
Nie widzę potrzeby spisywania ich tak od ręki, skoro patrząc na tytuł filmu, obsadę czy reżysera wiem, czy go widziałam czy nie i jakie na mnie zrobił wrażenie. Poza tym szkoda czasu, bo sporo by to trwało - sam fakt, że będąc na filmwebie co jakiś czas trafiam na film, który widziałam a nie kojarzyłam go np. po tytule. Oceniając odhaczam obejrzany, żeby np. już na niego nie trafiać w rekomendacjach czy programie tv, poza tym filmweb służy mi też do poszerzania wiedzy o filmach i ludziach, którzy brali udział w ich tworzeniu. Obejrzałam więcej filmów, ale nie wszystkie oceniłam, bo nie chce mi się siedzieć na filmwebie i ich szukać by kliknąć ocenę - szkoda mi czasu, wolę coś obejrzeć :D
Jak filmweb splajtuje, zakończy działalność (czego im oczywiście nie życzę) i oceny szlag trafi to świat się nie zawali, jak za jakieś 40-50 lat dopadnie mnie skleroza to też nic się nie stanie - ważne, co pamiętam dziś :)