Natchniony dzisiejszym dniem postanowiłem zamieszczać tutaj co "ciekawsze ciekawostki" na temat naszej kochanej i ubóstwianej Polskiej Telewizji Publicznej, a ściślej mówiąc TVP1, TVP2, TVP3, TVP Polonia i inne. So...
Dzień 13 grudnia 2005 roku, TVP2:
- Film "Gosford Park". Planowane rozpoczecie emisji: 22:40. Faktyczne rozpoczecie emisji: 22:55. We wcześniejszej ramówce brak jakichkolwiek zawodów sportowych, lub tym podobnych, mogących wpłynąć na opóźnienie względem programu. Skąd to 15-minutowe spóźnienie się pytam?
- Film "Gosford Park", trwający blisko 2,5 godziny rozpoczyna się około godz. 23:00. Planowany koniec - około godziny 1:10. Dla kogo to jest się pytam?
- Film "Sublokator", trwający blisko 1,5 godziny, ma planowany poczatek emisji na godzinę 1:30 (pewnie jeszcze się to opóźni), koniec około godz. 3:00. Dla kogo to jest się pytam, biorąc pod uwagę, że następny dzień jest dniem roboczym, kiedy to większość ludu polskiego musi zwlec się z łózka w godz. 6-8?
Na razie tyle, ale z pewnością idiotyzmów będzie dużo, dużo więcej.
opoznienie to bylo spowodowane romowa trobickiej i tego gosci te filmy sa w ramach kocham kino i tam zawsze na poczatek jest rozmowa o filmach ktore bede prezentowane,....dlaczego tak pozno pewnie daltego ze to filmy niszowe oznacza to ze nie wszyscy je lubia moze sa trudniejsze itp. dlatego puszczaj o tak pozniej godzinie
..mniejsza z opoznieniem.. ale sama godzina nadawania np. "Gosford Park" jest dla cierbiacych na bezsennosc i bezrobotnych.. b. lubie ten film ale nawet go nie zaczynalam ogladadc bo bym nie wstala do szkoly.. ..dla mnie nie jest argumentem ze to sa filmy niszowe i nie kazdy je lubi.. kurcze ja nieznosze telenowel i seriali (nie wszystkich..seriali oczywiscie) a jestem na nie skazana bo dominuja w telewizji..
Powiadasz Donnie Darko, że przemową Torbickiej? No dobra, fajnie pięknie. Przemowa Torbickiej rozpoczęła się o godz. 22:46 (wg czasu z telegazety; opóźnienie 6 minut), trwała jakieś 5 minut, a potem TVP2 nie oszczędziło 4 minut reklam. Jak ktoś ustawia sobie na nagrywanko wg timera, to miałby piętnaście minut kasety zawalonej pseudointeligentnymi wywodami + idiotycznymi reklamami. Jak to nie jest idiotyzm, to powiescie mnie wysoko...
Dwa. Powiadasz, że taki Gosford Park czy Sublokator to filmy niszowe i nie wszyscy je lubią? Dobrze powiedziała Izek_fajny_jest - a może wszyscy lubią debilne telenowele (praktycznie każde takie same), bzdurne teleturnieje czy też głupawe filmy puszczane w godzinach 19-22? Bo JA nie lubię takiego shitu.
Trzy. Nawiązując jeszcze do stwierdzenia "Gosford Park jest dla cierpiących na bezsenność i bezrobotnych" to nie do końca jest to prawda. Bo wątpię, żeby nawet bezrobotni czy emeryci siedzieli do 1 nad ranem, po to tylko, żeby obejrzeć film. O Sublokatorze już nie mówiąc, który skończył się koło 3:05.
Pozdrawiam serdecznie!
Pora podana w programie TV i pora rzeczywistej emisji zawsze różniły się i różnią ze względu właśnie na rozmowę Torbickiej z Sobolewskim. W którejś gazecie z programem TV ta różnica jest odnotowywana, niestety nie pamiętam tytułu. Szkoda, że to wyjątek bo skoro obie pozycje rozdzielone są reklamą to powinno się je traktować jako 2 osobne. Sam już się do tego przyzwyczaiłem więc gdy zasiadam przed TV to ze świadomością, że najpierw będzie wprowadzenie a po nim dopiero seans. Lubię bowiem posłuchać co ma do powiedzenia Sobolewski. Facet oprócz ogromnej wiedzy i wrażliwości posiada zasadniczą cechę odróżnieniającą go od wielu innych krytyków - jest prawdziwym miłośnikiem kina a nie fetyszystą, którego najbardziej rajcują gwiazdki przyznawane filmom. A reklamy pomiędzy rozmową a filmem... No cóż, w cyklu "Kocham kino" pojawiają się zazwyczaj filmy z górnej półki i to - jak na standardy telewizji publicznej - w miarę "świeże". Te pozycje swoje kosztują, są bowiem podpisane takimi nazwiskami jak Altman, Wenders, Greenaway itd. Napewno nie tyle co "Megahity" i "Superkina" z innych stacji ale nie jest to też mała kwota. A że są one w jakimś sensie niszowe (chociaż lepiej określałoby je stwierdzenie, że są selektywnie adresowane do określonych grup a nie do masowego odbiorcy) toteż nie ma gwarancji na osiągnięcie w miarę wysokiej oglądalności uzasadniającej poniesione nakłady. Dla przykładu ja sam na"Gosford Park" skusiłem się wyłącznie ze względu na Altmana. Zwyczajowo nie przepadam bowiem za filmami rozgrywającymi się w szeroko pojętych arystokratycznych kręgach, podobnie jak nie lubię większości filmów kostiumowych czy przygodówek spod znaku "płaszcza i szpady". Gusta mogą być zatem naprawdę różne więc i ryzyko chybienia z tytułem bardzo wysokie. Z pełnym zrozumieniem przyjmuję w związku z tym skorzystanie ze sponsora i reklam. Zawsze przecież pozostaje pilot ;)
Odnośnie pory emisji uważam, że najlepiej było by gdyby pierwszy z filmów rozpoczynał się punkt 21. To wystarczająco wcześnie aby oba seanse kończyły się w miarę rozsądnie po północy a jednocześnie wystarczająco późno by uzyskać klimat odpowiedni do oglądania filmów wymagających od widza większego zaangażowania w interpretację tego co dociera do niego z ekranu. Poza tym dawałoby to szansę wyboru dla kogoś kogo interesowałby tylko drugi z filmów. Obecna sytuacja, w której pierwszy z filmów zaczyna się o 23 a kończy około 1 to napewno straszne utrudnienie (zwłaszcza dla wstających wcześnie rano). Byćmoże nawet sprawia ona iż plan obejrzenia obu tytułów to swoista Mission: Impossible.
Nastrój i skupienie ustępują bowiem w pewnym momencie miejsca senności a to już nie sprzyja odbiorowi i zwyczajnie męczy. Byłbym tutaj jednak bardziej wyrozumiały. Przecież zawsze istnieje możliwość nagrania i późniejszego odtworzenia filmu o dowolnej porze. Sam od dawna drugi z filmów w cyklu oglądam z kasety. Podobnie jak z "Kocham kino" sytuacja ma się z niedzielnym cyklem "Uczta kinomana". Także późno, także dwa filmy, również ten drugi o kosmicznej porze ale za to od czasu do czasu pojawi się coś spod ręki Lyncha, Scorsese itd. Wydaje mi się więc, że zamiast narzekać lepiej potraktować oba cykle jako okazje do obejrzenia lub nagrania pojawiających się perełek. Zresztą poza TVP jest przecież teraz tyle innych kanałów gdzie można szukać filmowych inspiracji. Wystarczy więc selektywnie przejrzeć program TV a można spokojnie zapełnić cały tydzień naprawdę interesującymi propozycjami.
Witam Szanownego Pana...
Właśnie mnie oto chodziło, że w gazetce z programem, jak i zarowno w telegazecie, rozpoczęcie emisji filmu planowane było na 22:40. Jako, że rzadko oglądałem cykle Kocham Kino, między innymi ze względu na zbyt późną jak dla mnie porę, toteż nie spodziewałem się, że faktyczna emisja filmu rozpocznie się dopiero 15 minut później. I to mnie boli. Bo czy to taki trud poinformowanie widza, że o 22:40 to się zaczyna rozmowa, a sam film się zaczyna o 22:50 czy ileś tam? Na pewno to nie trud, a życie niektórym by ułatwiło.
Jeżeli chodzi o reklamy to ja nie mam zbyt dużych pretensji. Jedyne to takie, że gdy i tak jest opóźnienie, to jeszcze pasmo reklam mnie doprowadza do frustracji. A opóźnienie było 5-minutowe (rozmowa zaczęła się dopiero o godz. 22:46 jak już pisałem). I tak chwała Publicznej za to, że filmów nie przerywa. Bo na takim Polshicie czy TV4 oglądanie nie ma zbytniego sensu, bo na 40 minut filmu przypada 10 minut reklam, a na Polshicie jeszcze dodatkowe pare minut na losowanie LOTTO. I przykładowo dzisiaj trwająca dwie godziny Misja Rolanda Joffe będzie przeplatana blisko 40 minutami reklam. Więc pod tym względem ja do TVP pretensji nie mam.
Jeżeli chodzi o pory nadawania filmów to tutaj już jestem w stanie zarzucić im wszystko. Kompletny idiotyzm. Rozumiem, że istnieje możliwośc nagrania i późniejszego odtworzenia, ale to z kolei wiąże się z kosztami i tak dalej (sam nagrywam filmy i kaseta 240, a więc gdzieś dwa filmy kosztuje blisko 7 złotych). Poza tym jakośc na nagranej kasecie jest już dużo gorsza. A obejrzenie dwóch filmów, to jak sam powiedziałeś, Mission: Impossible, nawet dla bezrobotnych i emerytów i wszystkich innych, którzy rano nie wstają.
A narzekać będę, bo to jest skandal. Naprawdę dobre filmy (za które TVP jestem wdzięczny, ale to inna sprawa) puszczane są w godzinach lekko mówiąc późnych, natomiast sensacyjne gówno czy puste seriale lecą w godzinach największej oglądalności. A choćby weźmy dzień jutrzejszy - czwartek. To wspaniałe życie Franka Capry zaczyna się o godz. 0:40. Koniec koło godziny 3:00. Czy to nie jest popieprzone? I nie jest usprawiedliwieniem to, że filmy te są tylko dla wybranej grupy osób. Jak TVP chce mieć oglądalność, jak najlepsze co ma, puszcza w nocy? A takie M jak miłośc to nie jest dla wybranej grupy osób? No bo kto to ogląda? Stare babcie i puste małolatki.
Ech...
Pozdrawiam!
Napisałem kiedyś taką małą scenkę.
Spotykają się prezesowie Polskich Telewizji.
Prezes1: A więc, drodzy panowie, musimy razem ustalić, co będziemy w naszych telewizjach puszczać.
Prezes2: Tak, musimy tak wszystko ułożyć, żeby telewidz z każdej grupy wiekowej i o każdym upodobaniu znalazł coś dla siebie.
Prezes3: A więc, co proponujecie?
Prezes1: Więc rano nadawajmy programy religijne, bajki dla dzieci - wtedy akurat są w szkole i powtórki programów, żeby każdy mógł obejrzeć jak nie zobaczył za pierwszym razem.
Prezes2: Znakomita myśl! Po 16.00, kiedy dorośli będą już po pracy, a dzieci po szkole, nadawajmy seriale, który każdy lubi, zna i ogląda - Modę na Sukces, Klan, Plebanię...
Prezes3: A w porze największej oglądalności?
Prezes1: Ja będe puszczać obyczajowe filmy telewizyjne!
Prezes2: Ja najlepszy i najwybitniejszy polski serial - M jak Miłość!
Prezes3: A ja będę wtedy puszczał MEGA HITY! Czyli komedie z 2000 roku i jakieś komercyjne kicze. Każdy to kocha! I dam po 20 reklam, wydłużając ich emisję podwójnie!
Prezes1: No, to to by było na tyle, panowie.
Prezes2: A jeszcze ci.. no... kinomaniacy?
Prezes1: Kto?
Prezes3: No są takie debile, co to lubią jakieś stare, klasyczne kino, hehe.
Prezes1: No to im raz na tydzień puszcze film o 24.00, i tak mało kto to będzie oglądał. Po co mam im dawać łatwiejszy dostęp do tego, co lubią.
Prezes2: No to ja też o 23.00 będe dawał jakieś w ich mniemaniu porządne filmy. Niech znają litość.
Prezes3: A ja raz na ruski rok puszcze jakiś tam Lot nad Kukułczym Gniazdem o 2 w nocy.
Prezes1: No to panowie, możemy zacząć zarabiać szmal!
Prezes2: Szmal!
Prezes3: Szmal, szmal, SZMAL!
Koniec.
Wermac, podziwiam Cię za wytrwałość. Ja - niestety - padam około 22-giej, więc dobre filmy mam z głowy. Szlag mnie trafia, kiedy szajs zapchany erotyzmem i mordobiciem leci o 20-tej, a ambitny film wypychają po północy, bo jest chyba za trudny - wg bossów TV - dla "baranów" czyli nas. Czasami się uprę, idę spać wcześnie, nastawiam budzik i wstaję nad ranem, bo muszę ten film obejrzeć. Nagrywam tylko z kanałów, które nie wstawiaja reklam w trakcie. Przy okazji - tzw. bloki reklamowe teraz czasami trwają nawet 15 minut! (Polsat np.) - reklamy - zapowiedź - reklamy etc. I to już po 10 minutach trwania filmu! Ale i tak możemy tu sobie pisać, co chcemy, bo oni mają to głęboko w...
o 22.40 rozpoczyna się program "Kocham kino" który przewiduje 15 minutowego wstępniaka Torbickiej i Sobolewskiego, a filmy zawsze zaczynają się o 22.50, czasem 55. Kilka razy uwzględnili to nawet w telegazecie. Co do późnych emisji filmów nauczyłam się je już nagrywać. Mam jedną piękną kasetę i film oglądam następnego dnia. Najbardziej jednak irytuje mnie "Uczta kinomana" na jedynce w której już wiele razy emisja filmu spóźniła się 15-30 minut przez audiotele lub wydarzenia sportowe. Wrrr
I o tym właśnie mówię drodzy towarzysze. :)
Prezesi polskich telewizji mają głęboko w dupie widza. Im chodzi tylko o kasę. Gdyby mogli, to puszczaliby same reklamy, 24/h. Ale nie mogą, a to ich największa bolączka. Denerwuje mnie to ciągłe, skandaliczne robienie sobie jaj z widza. Bo tylko tak to można określić. A najgorsze jest to, że nikt na to uwagi nie zwraca. Jest przecież jakaś tam ustawa, która mówi, że w ciągu godziny może być ileś tam minut reklam. Czytalem w jakiejś gazetce, że taki nędzny Polshit złamał tę ustawę kilka razy w ciągu dnia! Dawno powinni nałożyć sankcję na takie stacje. Ale kto by się tam przejmowal, przecie w państwie są ważniejsze sprawy:
"Moherowe berety... Panują nad światem! Moherowe berety... Zaczynają krucjatę! Moherowe berety... Zwycięstwo i władza!"
"W moherowym berecie będzie lepiej na świecie".
Ech...
dobry temat, dać mu barszczu... zgadzam się w pełni z tymi tutaj narzekaniami, zasadnymi zresztą jak najbardziej... a jeśli chodzi o idiotyzmy w tv, to nasuwa mi się pytanie i ciekawi Wasze zdanie: czy ktoś zna odpowiedź na nurtujące mnie pytanie, dlaczego od lat, mamy w tv w 99.9% filmy produkcji usa? co by to nie było, shit czy nieshit, zawsze jest to usa, każdy gatunek, każdy dzień, każdy cykl, zafajdane okruchy życia i tym podobne, czasami polskiego coś puszczą i na tym koniec... czy w usa codzień na każdym kanale lecą filmy naszej produkcji? u nas czasami trafi się coś w "Uczcie kinomana", co nie jest produkcji amerykańskiej... tv naprawdę mogłaby poszerzyć horyzonty, chętnie pooglądałbym w niej filmy francuskie, hiszpańskie, holenderskie, niemieckie, rosyjskie... czyżby takie nie istniały? a może nie ma wśród nich żadnego godnego uwagi?
Zgadzam sie z przedmówcami :-P Bardzo chcialam ogladac "Gosford Park"
ale godzina byla powalajaca zwlaszcza ze to byl srodek tygodnia a musze wstac o 6 .A nagrac nie moglam bo mam stare wideo ktore przy nagrywaniu wydaje takie dzwieki ze wszystkich by pobudzilam :-(
Wystarczy tylko podziekowac wspanialomyslnej telewizji
Ps.Podpisuje sie obiema rekami do anty-wielbicieli polskich seriali.
Zgadzam sie z przedmówcami :-P Bardzo chcialam ogladac "Gosford Park"
ale godzina byla powalajaca zwlaszcza ze to byl srodek tygodnia a musze wstac o 6 .A nagrac nie moglam bo mam stare wideo ktore przy nagrywaniu wydaje takie dzwieki ze wszystkich bym pobudzilam :-(
Wystarczy tylko podziekowac wspanialomyslnej telewizji
Ps.Podpisuje sie obiema rekami do anty-wielbicieli polskich seriali.
A nie pomyśleliście, że to wszystko, czyli późne pory emisji w TVP i nie kończące się reklamy to próba nadania seansowi nowego wymiaru. Chodzi o to by widz cierpiał, męczył się dzięki czemu był zdolny do większej emaptii z twórcą filmu. Tak jak scenarzysta przeżywał twórcze męki aby uczynić opowiadaną historii najbardziej wiarygodną, reżyser ścierał się z aktorami po to by uzyskać interesującą go interpretację zapisanych w scenariuszu scen czy też opreator majstrował z oświetleniem po to by nadać filmowi dodatkową płaszczyznę, tak też widz musi przejść katusze starając się wytrwać do końca seansu. Poczuć się jak twórca, który zaczynając swą podróż - nie wie gdzie ją zakończy - ani kiedy. Czy uśnie z pilotem ręce, czy podda się wcześniej i wybierze ciepłą podusię ? Czy może też wytrwa do końca i jeśli nie zgubił za wczasu wątku to nagrodą dla niego będzie rozwiązanie tajemnicy filmu. Tylko co jeśli nie będzie miał on już sił na formułowanie jakichkolwiek wniosków i jedyną jego myślą przed snem będzie pobożne życzenie aby rano znów nie uciekł tramwaj bo będzie miał w pracy kłopoty. Idąc tym tropem to może nawet nie chodzić o empatię z twórcą, tylko z bohaterem filmu. Zmaga się on przecież z obmyślonymi przez scenarzystę przeciwnościami, raz wygrywa raz przegrywa i niepewny swego losu zbliża się do punktu kulminacyjnego filmu. Podobnie widz - raz po raz wpada w objęcia Morfeusza kiedy to odpływa aby chwilę potem znów dzielnie podążać za skomplikowaną narracją filmu. Gdy podobnie jak bohatera, widza nachodzi zwątpienie - coprawda nie w sens własnej egzystencji a tylko w sens walki z opadającymi powiekami i cierpnącymi plecami - wówczas potrzebny jest radyklany środek zaradczy. Bohater zazwyczaj w takim wypadku odmienia radykalnie swoje życie, zrywa więzy krępujące go w przeszłości - widzowi musi wystarczyć mocna kawa. Szkoda, że takiej zbieżności nie ma już przy zakończeniu. Bohater może być bowiem o wiele bardziej pewien tego, że wszystko roztrzygnie się na jego korzyść. Oglądając dobre kino w TVP natomiast znacznie łatwiej o premature niż o happy end.
Ale możliwe jest także, że dyrektorzy programowi z TVP sami są zapalonymi kinomaniakami a niestety obowiązki pozwalają im na beztroskie oglądanie filmów tylko wieczorem po pracy. Dlatego też pory emisji "Kocham kino" i "Uczty kinomana" są tak dobrane aby owi dyrektorzy mogli spokojnie dojechać z Woronicza do domu na przedmieściach Warszawy, zjeść kolację, wziąć prysznic, przebrać się w gustowną piżamkę i ułożyć wygodnie na łóżeczku przed ekranem. Ewentualnie jeszcze kilka minut na załatwienie w międzyczasie paru pilnych spraw np. wysłać kogoś po cos do Agory itp. ale to już szczegóły. Ważne są jeszcze tylko potencjalne korki na drodze - jeśli te się bowiem przytrafią to wystarczy jeden telefon a wówczas przedłuża się reklamy albo Sobolewski z Torbicką muszą przeciągać swoje wprowadzenie.
Może być też tak, żę cykle "Kocham kino" oraz "Uczta kinomana" są sposobem na werbowanie odpowiednich kandydatów przez służby specjalne. W końcu trzeba nie lada wytrzymałości aby wysiedzieć 4 godziny przy seansie kończącym się okolicach 3-ciej w nocy i potem iść na 6-tą do pracy. Taki agent byłby niezwykle efektywny, a przy okazji skoro ogląda tego rodzaju filmy to musi być choć trochę wyedukowany. Wystarczy tylko wkleić pod koniec drugiego filmu ukrytą klatkę z instrukcją zadzwonienia pod dany numer telefonu i nowy kandydat zwerbowany.
Czwarta opcja (ale najmniej prawdopodobna ;) ) jest taka, że TVP kupuje filmy nie od dystrybutorów a od Ruskich na stadione X-lecia. Puszcza je więc na tyle późno, aby żaden pracujący człowiek nie mógł pozwolić sobie na seans - tym bardziej wyjątkowo zapracowani dystrybutorzy.
A poważnie...
Również przychylam się do stwierdzenia, iż ambitniejszy program w TVP jest ewidentnie wypychany poza prime time. Napewno można przypuszczać, że chodzi o prostą kalkulację iż trudniejsze pozycje oznaczają zazwyczaj niższą oglądalność. Większość ludzi włącza bowiem telewizor tylko i wyłącznie w poszukiwaniu rozrywki. Przy okazji to większość a nie jakaś grupka kinomanów stanowi target, za dostęp do którego reklamodawcy chcą płacić mediom. Więc stacje muszą tę większość dla siebie pozyskać. I dlatego nie zaryzykują, że 3/4 widzów wyłączy nadany w sobotę lub niedzielę o 20:10 film Greenawaya , przerzucając się na inną stację. Znacznie lepiej puścić serial, jakieś show bo i więcej reklamy można upchnąć a i ryzyko mniejsze. Można jednak na niechęć stacji telewizyjnych do ambitniejszego repertuaru spojrzeć także z innej strony. Dlaczego np. na TVN 24 ciężko znaleźć reklamę ze wspaniałego gatunku reklam porównawczych (nasz proszek kontra zwykły proszek) lub któregoś z supermarketów. Bo widz tego kanału szuka bieżącej informacji o tym co się dzieje w kraju, na rynkach walut czy też jaka będzie pogoda. Tylko po to włączył ten kanał i ostatnią rzeczą o jakiej myśli w danej chwili jest kupno szyneczki z Biedronki. Nawet 5-cio minutowy spot miałby małe szanse by to zmienić. Podobnie ktoś kto decyduje się na cięższy w odbiorze film jest zazwyczaj skupiony na samym seansie i ma gdzieś, że w danym tygodniu Tesco Mop z wiadrem kosztuje tylko 3.99zł. Często też włącza on telewizor o podanej w programie porze i wówczas tylko przez opóźnienie można go potraktować reklamami. Tym samym taki widz jest znacznie mniej podatny na działanie reklamy adresownej do mas. Dlatego czas reklamowy przed i po filmie adresowanym do takiej widowni (lub w trakcie dla stacji komercyjnych) wydaje się mało efektywny dla reklamodawców a tym samym musiałby być tańszy na co w prime timie żadna ze stacji by sobie nie pozwoliła. Jedyne zatem wyjście to nie ryzykować i przerzucić tę widownię poza 23-cią, sprzedając przy okazji czas reklamowy tym, dla których to właśnie ci widzowie są targetem. Posłużyłem się zapewne zbyt dalekim uogólnieniem ale myśle, że wielu amatorów cykli "Kocham kino" i "Uczta kinomana" umiejscowiłoby się w tym schemacie.
Na szczęście ja sam nie mogę narzekać na wybór programów filmowych co więcej telewizja nie jest przecież jedynym źródłem gdzie można realizowac filmowe fascynacje. Bywam w kinie, czasem kupię co ciekawszy tytuł na DVD gdy się trafi okazyjna cena - może też dlatego nie jestem tak ostry w swojej krytyce. Ale potrafię się postawić w sytuacji widza skazanego wyłącznie na najważniejsze polskie stacje (TVP, TVN, Polsat). I myślę, że czuję się on niczym Adaś Miauczyński na planie jakiegoś ch..jowego filmu, inżynier Mamoń w kinie na polskim filmie lub też klient baru mlecznego Apis ;) Przyszła mi nawet do głowy taka dość pokręcona analogia czasu antenowego u 3 najważniejszych nadawców do gniotu jaki swego czasu przytrafił się Jerzemu Gruzie a który miałem wątpliwą przyjemność obejrzeć. Chodzi o film "Yrek - kosmiczna nominacja", który przy okazji jest najlepszym potwierdzeniem mojej własnej tezy, że w każdym reżyserze i scenarzyście kryje się Ed Wood ;) U tych gorszych ujawnia się on na okrągło, z tych lepszych wychodzi tylko od czasu do czasu. Ale wracając do filmu pana Jerzego. Otoż ten twór to nic innego jak infantylna papka, którą napędzają nachalnie kreowane pseudo gwiazdy lub sezonowe objawienia. Brak jakiejkolwiek treści nie jest nadrobiony nawet żadną interesującą formą. I czy to nie przypomnina anten polskich stacji, wypełnionych serialami, telenowelami, teleturniejami, reality show oraz programami rozrywkowymi niezbyt wysokich lotów. Każdy z takich programów oczywiście kreuje własne "gwiazdki", które błyszczą zazwyczaj nie dłużej kilka sezonów chyba, że przedłużają swój żywot poprzez aktywność w "życiu towarzyskim". Kolejna analogia to obecność w filmie product placement'ów i jego czysto komercyjne intencje. Można to zatem porównać z coraz nachalniejszymi reklamami w telewizji i nastawieniem się przez decydentów stacji wyłącznie na zysk. TVP dla przykładu coraz śmielej odkłada zobowiązania "misyjne" na półkę zasłaniając się racją ekonomiczną (słuszną poniekąd - choć nie aż w takim wymiarze). Mając więc limity wobec czasu reklam oraz nie mogąc przerywać programów spotami, nasza kochana telewizja publiczna nadrabia tworząc nowy format jakim jest Krótka Wypowiedź Prezentera Na Temat Dowolny Lub Związany Z Programami Które Przedziela - w skrócie KWPNTDLZZPKP ;). Dzięki takiej wstawce można bardzo łatwo podwoić czas reklamowy. Z Polsatem z kolei sprawa jest jasna - od dawna utrwala on swój charakter czyli telewizji lekkiej, łatwej i przyjemnej. Choć chyba przychody z zeszłego półrocza nie zadowoliły szefostwa bo reklamy wyraźnie dłuższe ostatnio ;) A TVN ? No cóż, kiedyś byłem pełen podziwu dla tej stacji za kreatywność w podejściu do własnej oferty programowej, która to z kolei wymusiła realne zmiany u pozostałych graczy. Obecnie jednak stacja dostosowała się do poziomu Polsatu i tak się zapewne jej bardziej opłaca. Do tej telewizyjnej miernoty można by jednak przyrównać wiele tandetnych filmów, co jest zatem w "Yrku" takiego, że to ten tytuł mi się nasunął. Otóż pośród tej całej zupełnie nieistotnej historii pojawiają się niczym perełki - sceny z dwoma epizodycznymi postaciami. Jedną z postaci kreuje sam Gruza, drugą jakiś młody naturszczyk. W każdej ze scen Gruza prowadzi jakiś bezsensowny monolog, który w zamyśle monologiem nie jest bo zwraca się w nim do swojego współtowarzysza. Ten jednak żłopie kolejne puszki browarka i niespecjalnie słucha tych wywodów. Scenki te są tak absurdalne, że aż prześmieszne - zwłaszcza jako przerywniki do reszty filmu. Są chyba też "mrugnięciem oka" przez Gruzę w stronę widza, że on ma świadomość jaki gniot popełnił, ale że zrobił to wyłacznie dla kasy. Zatem kontynuując wywód o analogii to te regularnie przeplatające film epizodyczne sceny kojarzą mi się z cyklami "Kocham kino" i "Uczta kinomana" oraz innymi pojawiającymi się od czasu do czasu perełkami, nie tylko filmowymi. Tylko dla takich perełek czasem warto wcisnąć guziki na pilocie odpowiadające za TVP1, TVP, Polsat i TVN.
A na koniec chciałem zgłosić własny przykład idiotyzmu w telewizji publicznej, dotyczący konkretnie piłki nożnej i redakcji sportowej TVP (choć nie tylko jej to dotyczy). Chodzi mi o te ciągłe, nie kończące się wręcz wracanie do remisu na Wembley z eliminacji do MŚ 1974' przy każdej możliwej okazji. Nie ma już tego stadionu, drugi raz z rzędu awansujemy do MŚ, zdobyliśmy 2 brązowe medale MŚ, srebro i złoto na Olimpidzie a oni cały czas wracają do tego jednego meczu, oni czyli komentatorzy lub zapraszani do studia goście. Czy ktokolwiek na świecie wspomina zremisowany mecz eliminacyjny sprzed ponad 30 lat ??? Może San Marino wspomina każdą bramkę strzeloną w eliminacjach ale to inna para kaloszy ;) Od czasu gdy pierwszy raz oglądałem jakikolwiek mecz w TV słyszę o Wembley i nie może nadal ulotnić się ten upiór w otchłań ludzkiej niepamięci. Nie wiem czy tylko mnie (no i Kabaret Moralnego Niepokoju - bo też wyśmiewali ostatnio) tak to irytuje, czy też to powszechniejsze odczucie ale mam już dość nazwy Wembley.
...szczerze to nie przebrnelam przez twoj tekst wiec nie bede tego komentowac.. ale wydaje mi sie ze miales kiedys takja prace do napisania... bo tak z miejsca to mi by sie nie chcialo tyle pisac.. podziwiam Cie :D
Wow... Przyznam szczerze, żeś z poczatku mnie przytłoczył tą iloscią tekstu, no ale jakoś przebrnąłem, a o to co mam do powiedzenia.
Prezesi dzwoniący do studia, aby przedłużyć gadkę Torbickiej z Sobolewskim czy też puszczanie filmu późną nocą celem zwiększenia empatii widza z bohaterem to jedne z najlepszych pomysłów jakie ostatnimi czasy dane było mi słyszeć. :)
Przykro jest mi natomiast ze tego względu, że niestety, ale masz rację. ;) Faktycznie ambitniejsze filmy nadawane są późno, ponieważ ich wczesniejsze wyemitowanie jest dla TVP nieopłacalne. Ale czyja to wina? Ano przeciętnego, polskiego widza. Bo to już nie TVP wina, że taki Kowalski zamiast zmusić się trochę do samodzielnego myślenia, woli dostać gotową i odgrzaną papkę, jaką jest M jak miłośc czy TVN-owskie Na wspólnej. To właśnie kilka milionów takich przeciętnych widzów, ogladających co wieczór durnowate M jak miłość jest główną przyczyną naszych problemów.
Mówisz, że telewizja nie jest jedynym źródłem rozwijania swoich fascynacji filmowych. Zgadzam się w stu procentach, co jednak nie znaczy, że telewizja ta ma widza olewać i robić z niego idiotę. Weźmy najbliższy przykład, a mianowicie wczoraj. To wspaniałe życie F. Capry, a więc naprawde dobry i godzien obejrzenia film emitowany jest o 0:40. Pomijając to, ze mozna sobie nagrać, że można poprosić kogoś, aby obejrzał i potem nam opowiedział ;) to jest to cholerny skandal. I proszę Cię, nie usprawiedliwiaj w tym przypadku TVP, bo moim zdaniem racjonalnego wytlumaczenia nie ma. Bo jeszcze jestem w stanie znieśc tą 23:00, no niech będzie 23:30. Ale 0:40? No przepraszam bardzo. Dla kogo to było? Dla Polskiego Związku Posiadaczy Magnetowidów? Bo chyba nikt przy zdrowych zmysłach posiadający jakies obowiązki nie oglądał tego filmu "na żywo". Ja jestem szczęsliwy, bo sobie nagrałem, ale wiem, że nie kazdy ma takie możliwości. :)
A co się tyczy perełek w telewizji, to zgadza się, że czasem warto przestać narzekać i wziąśc się za oglądanie. Szukając siebie, Człowiek, który plakał, Purpura i czerń czy choćby Intryga rodzinna - za to jestem TVP napawdę wdzięczny... Co nie zmienia jednak faktu, że mogliby się bardziej starać.
Pozdrawiam!
Witam.
Po przeczytaniu postu kolegi Wermaca przyszła mi do głowy kolejna teoria spiskowa. Otóż może się okazać, że ktoś w TVP wziął grube pieniądze ale nie od wspomnianego Związku Posiadaczy Magnetowidów a od Krajowgo Stowarzyszenia Producentów Urządzeń Nagrywających. Dołożyć się mogły także Polska Konfederacj Wytwórców Kawy oraz Zrzeszenie Producentów Napojów Energetyzyjących RP. Nie wykluczałbym także Polskiego Związku Meblarskiego a konkretnie jego Sekcji Mebli Niewygodnych - wytwarzającej (umyślnie lub przypadkiem) meble, na których ciężko zasnąć. Na bank zapłacili oni wszyscy decydentom z TVP za stworzenie im nowego rynku na swoje produkty. Aby to zweryfikować będę teraz uważniej śledził teraz reklamy po 23, zwłaszcza gdy jakiś dobry film pojawia się w tym paśmie ;)
Ale znów zacząłem niezbyt poważnie ;) Zatem zmieniając ton postaram sie odnieść do treści postu. Otoż ze wszystkimi zawartymi w nim tezami jak najbardziej się zgadzam. Także z tą, iż jestem zbyt pobłażliwy. Zdałem sobie z tego sprawę wcześniej ale wczoraj wieczorem uświadomiłem sobie dosadnie powody. Mianowicie oglądam średnio po 2 filmy dziennie a nadal przy video leży 7 zapełnionych kaset VHS, których nie mam kiedy przejrzeć. Oczywiście gdybym miał liczyć wyłącznie na TVP to byłaby taka sytuacja niemożliwa ale ja już dawno przestałem liczyć na jakiekolwiek bonusy od życia. Straciłem złudzenia, że ktoś bezinteresownie będzie dbał o moje potrzeby kulturalne - nawet jeśli ustawowo jest do tego zobowiązany. Dlatego wolę zapłacić i wymagać. Wiem, że to trochę radykalne podejście ale zwyczajnie nie wierzę, iż moje użalanie się nad sytuacją cokolwiek by zmieniło. Lepiej się dostosować do sytuacji i wykorzystać choć cień sznasy jaki ona stwarza niż pogrążać się w maraźmie i żalach. Podobnie naprzykład nie wierzę w pacyfizm i to nie dlatego, że jest niesłuszny tylko dlatego, że przedkłada utopijność haseł nad pragmatyzm, rzeczywiste poprawianie sytuacji.
Podpisuję się natomiast obiema rękoma pod stwierdzeniem o ogłupiającej roli seriali, zwłaszcza tych naszych szlagierów: "Na dobre i na jeszcze lepsze" oraz "M jak makaron". Pierwszy z nich pozwoliłem sobie tak nazwać bo obraz służby zdrowia, jaki przedstawia to jedna wielka sielanka a zatem drugi człon z tytułu ("na złe") jest zdecydowanie nie na miejscu ;) Lekarze są niezwykle uprzejmi dla pacjentów (w publicznym szpitalu !!!), zawsze mają dla nich czas i w razie potrzeby wysłuchają nawet ich zwierzeń. Nepotyzm nie jest tu nepotyzmem, nikt "nie przyjmuje prezentów od pacjentów" i nie ma żadnej walki o wpływy, a jeśli nawet to wszystkie niegodziwości dzieją się za sprawą od początku jednoznacznie wskazanego, czarnego charakteru (który notabene gdy spodoba się widzom to ma szanse na rehabilitację za 50 odcinków). Z tych odcinków, które widziałem i tylko z nich (bo nie zwykłem krytykować czegoś o czym nie mam pojęcia) wnioskuję ogromną sympatię pani Łepkowskiej do okresu w historii i literaturze polskiej jakim był pozytywizm. Hasło "praca ograniczna" chyba najlepiej odzwierciedla intencje scenarzystki wobec każdego odcinka. Pojawia się bowiem pewien problem z życia codziennego i w ciągu 45 minut jest on wałkowany po to by na końcu wskazać widzowi jak modelowo, "jedynie słusznie" należy go rowiązywać. Pouczające aż do bólu, nic tylko zastosować receptę przy własnych kłopotach ;) Nowelki pozytywistyczne miały tutaj tę przewagę, że byłygo znacznie bardziej naturalistyczne i bliższe rzeczywistości. Poza tym z reguły nie przedstawiały tak prostych rozwiązań a wręcz przeciwnie - najczęściej rozwiązanie było bolesne i nieprzyjemne. Ale za to skłaniały one do refleksji, znacznie bardziej niż sielankowy, schematyczny, czarno biały mikrokosmos Leśnej Góry. "M jak makaron" z kolei nie ma już tak czytelnych intencji, przypomina za to makaronowe kluski. Niezbyt to pożywne ale można tym zapchać żołądek ;) Ciężko w tym serialu o prawdziwą refleksję bo to co naprawdę wartościowego można powiedzieć o jakiejś zamkniętej grupie ludzi, w moim mniemaniu nigdy nie wypełni więcej niż 40-50 odcinków. Scenarzyści tasiemców są zatem siłą rzeczy zmuszeni są do absurdalnego wręcz namnażania grupce bohaterów problemów, które według rachunku prawdobodobieństwa przypadałyby na średniej wielkości miasteczko. Bo inaczej kolejne odcinki musiałyby być nudne i zwyczajne - jak życie. Miesza się zatem w relacjach lub upycha kolejne problemy z życia codziennego po to by przy okazji pouczyć rodziców jak powinny sobie radzić z dziećmi w obliczu współczesnych zagrożeń itd. Coprawda w przeciwieństwie do Leśnej Góry nie wszystko jest tutaj takie czarno-białe, ale daleko też serialowi do tej głoszonej przez większość jego miłośników "życiowości". Pełno tutaj bowiem schematów i wzorów zachowań, kalek z innych filmów i nienaturalności w dialogach, zwłaszcza częstej ich "cukrowatości". Mógłbym wiele jeszcze napisać o moich negatywnych uwagach na temat tych seriali ale prawda jest taka, że masa ludzi je lubi i mnie nic do tego. A że nie zwykłem krytykować tak względnej rzeczy jak cudzy gust, zatem powstrzymam się od dalszych komentarzy. Wyjątkiem od tej reguły są oczywiście sytuacje gdy jestem nachalnie zmuszany do kontaktu z czymś co mnie irytuje (nieważne czy muzyką czy filmem) ale w tym wypadku takie zagrożenie nie występuje bo pilota mam zawsze gotowego do zmiany kanału - niczym rewolerowiec colta do strzału ;). Kończąc zatem ten wątek postawię jednyne naprawdę mocno nurtujące mnie pytanie dotyczące seriali. Jakie są mianowicie rzeczywiste oczekiwania tych mas zasiadających przed telewizorami aby zobaczyć kolejny odcinek "NDiNZ", "MJM" lub tasiemca z innej stacji ? Czy chodzi o 45 minut złudzenia, odpoczynku od szarości własnego życia czy też o potrzebę chwili ciepła, którego nie sposób inaczej w domu wytworzyć. A może jak to napisał Pascal Bruckner w "Gorzkich godach" a powtórzył Polański poprostu telewizja stała się "małżeńską protezą, dzięki której nie trzeba ze sobą rozmawiać" ? Jakie by nie były te powody, należy przyznać iż telewizje dobrze zbadały rynek i dostoswały do niego ofertę, a że kosztem widza o wyższych oczekiwaniach - to już tylko problem pokrzywdzonego.
W kwestii "To wspaniałe życie" z kolei podpisuję się pod słowami kolegi Wermaca już nie tylko obiema rękoma ale i nogami (oraz wszystkimi innymi częściami ciała zdolnymi utrzymać długopis ;) ). Ta genialna pora emisji to nic innego jak skandal. Pozostaje się tylko cieszyć, że wogóle sie ten tytuł miał okazję się pojawić. Na niektóre pozycje jeśli nie w TVP to można trafić w Ale kino, Europa Europa, Cinemax ale o filmy Capry i tam ciężko. Naprawdę interesujące, że zdecydowanie łatwiej u nas o Bunuela, Pasoliniego (na Europa, Europa - zwłaszcza). Czy naprawdę rocznik filmu jest aż tak istotnym kryterium ???
Na koniec kolejny mój własny przykład idiotyzmu w TVP. Tym razem chodzi mi już nie o filmy a o programy kulturalne umieszczone w programie w okolice północy lub daleko poza 24-tą. Można pomyśleć w związku z tym, że już nie tylko kinoman a każdy wymagający czegoś więcej jest nieatrakcyjnym targetem dla reklam. I wykręcanie się kanałem tematycznym jako rekompensatą, nie może być traktowane poważnie jeśli kanał ten nie jest powszechnie dostępny. Przełknąłbym reklamy, dodatkowy abonament aby tylko móc doświadczyć TVP w jej czysto misyjnym wydaniu ;)
Kolejna świetna teoria spiskowa. :) Może powinieneś zatrudnić się w jakiejś Komisji Śledczej? Może Sejmowa Komisja Śledcza ds. dziadka Donalda Tuska, ewentualnie ds. korupcji w TVP? Myślę, że nieźle bys sobie radził, a za wywoływanie coraz to nowszych skandali miałbyś poparcie u Kazia Marcinkiewicza, a nawet u samego Leppera. ;)
Ja oglądam filmów stosunkowo mało, jakieś 2-3 tygodniowo (na wiecej niestety nie pozwala mi czas), a obok telewizora stoi około 20 kaset po cztery filmy, z czego większości nie widziałem.
Nie chciałbym żebyś mnie źle zrozumiał. Ja nie chce się użalać, tylko po prostu zwrócić na to uwagę. Naturalnie, TVP i inne polskie stacje i tak mnie nie wykiwają i większość wartościowego co puszczą to sobie nagram. W normalnych warunkach (a więc nie 1-2 w nocy) sobie to obejrzę. :) Jednak to jest naprawdę dziwne, nawet biorąc pod uwagę wszelkie wymienione przez Ciebie fakty (mała opłacalność, tańsze reklamy, etc.)
Jeżeli chodzi o seriale, to również czasem zdarzy mi się obejrzeć jakiś odcinek. Czasem się włączy ten telewizor tak bez większego celu i zostawi się na jakiejś M jak miłość (zaznaczam, że dzieje się tak bardzo rzadko), a wtedy głupota ziejąca z ekranu, aż przeraża. Dobrze ktoś tam kiedyś napisał, że w żadnej normalnej polskiej rodzinie nie było aż tylu wrażeń. Chodzi mi tutaj teraz przykładowo o Klan:
- babka pisze besteseller przetłumaczony na kilka języków
- dziadzio choruje na Alzheimera, co by nie było chorobę dość rzadką
- chłopaczek choruje na AIDS
- inny chłopaczek wielki talencior w nogę, drugi Ebi Smolarek ma jakiś tam wypadek i trafia na wózek
- chłopaczek ma Zespół Downa
- jakaś tam babeczka jest zakonnicą
- siostra tej zakonnicy była zgwałcona
- inna siostra albo matka albo kuzynka ma raka czy białaczkę
Itp, Itd. przykłady można mnożyć. Ja sam mam dośc liczną rodzinkę (biorąc pod uwagę te dalsze formy to myślę, że z 60 osób by sięgnęło) i nie ma w niej nawet 20% tych wszystkich przeżyc. :) Nie wspomne już o drewnianym aktorstwie czy kiepściutkiej reżyserii - brak jakichkolwiek ciekawszych ujęć, schemat goni schemat, standard goni standard. I boli, że właśnie coś takiego cieszy się w Polsce największą popularnością, nie wspominając już o teleturniejach prowadzonych przez Ibisza czy Chajzera oraz o siódmej edycji Baru.
A To wspaniałe życie to jest przegięcie. A chcesz jeszcze mocniejszy przykład? Sobota, 24 grudnia godz. 1:15 - Intryga rodzinna Hitchcocka. Powtórzę, bo może pomyślałeś, że się przewidziałeś - godz. 1:15 w nocy. :) Fajnie? Fajnie. Jeszcze dziwiniejsza jest pora emisji Niespotykanie spokojnego człowieka Barei - 5:35. Fajniej? Fajniej. Nie wiadomo czy to jest dla bardzo nocnych marków czy bardzo rannych ptaszków :) To jest właśnie cała Polska Telewizja Publiczna.
Wracając do tematu F. Capry to naprawdę rzadko gości on w telewizji. Na TCM puszczą czasem Arszenik i stare koronki, ale zazwyczaj nic ponadto. Gdy zobaczyłem w ramówce To wspaniałe życie to aż się zdziwiłem, ba - myślałem, że to może inny film albo jakiś błąd. :)
Jeśli chodzi o stare filmy to oczywiście rządzi TCM. Czasem można znaleźć tam prawdziwe perełki, pomijając zbiór pewnych filmów, które powtarzane są co kilka miesięcy, czasem nawet tygodni. Europa Europa także często puszcza starsze filmy, oczywiście europejskie, choć tam raczej przewaga jest tych nowszych dziełek.
Ale Kino! i Kino Polska niestety nie mam, czego żałuję najbardziej na świecie. :) Gdy czasem zerknę na program tych stacji to me oczy rozpala ogień zazdrości, dla tych co ten kanał mają. :) Choc czasami tak się zastanawiam i myślę, że może to i lepiej, że nie posiadam tych kanałów, ponieważ wtedy w ogóle nie odchodziłbym od telewizora.
Pozdrawiam...
P.S. A z TVP Kulturą to w ogóle jest skandal na miarę światową. Stworzyli program, w ktorym czasem naprawdę można znaleźć perełki, a udostępnili go garstce widzów. Z jakiej racji ja jestem mniej uprzywilejowany i tego kanału nie posiadam?
hehe - ja w srody, na 10:30 na szcześćie, mam zajęcia, na które muszę zawsze wkuć niesamowitą ilość materaiłu - więc siedze po nocach -jedna kawa, druga, trzecia
jeśli więc jakiś dobry film leci we wtorek to zazwyczaj obejrzę
natomiast w inne dni - nie daję rady - myśl, że wstałam o 6 i jutro znów to samo zamyka mi oczy najpóźniej o 24
a w dodatku zepsuł mi się magnetowid!
Witam.
Dziekuję za docenienie mojego talentu w wietrzeniu spisków, rozwijam go zainspirowany "Teorią spisku" (tą z Melem Gibsonem i Julią Roberts) ;). Co do komisji śledczej to pomysł niezły choć wydaje mi się, że obecny Sejm wykaże się zdecydowanie większą inwencją w tej mierze . Nie ma więc sensu go wyręczać. W niedługim czasie spodziewam się już nawet komisji śledczych w sprawach: zbyt niskiego ciśnienia w piankach do golenia, niskiej pozycji utwórów Mietka Szcześniaka na listach przebojów czy też w sprawie logopedycznych problemów liderów PO. A to nie koniec. Może nawet TVP zorganizuje specjalny kanał tematyczny z komisjami śledczymi. Posiedzenia kolejnych komisji bądą przerywane "wstrząsającymi" relacjami z Sejmu Mariusza Maxa Kolonki (ewentualnie podkupionego TVN-owi Marcina Wrony), rozmowami w studiu i reklamami społecznymi. Będzie też można wysyłać SMS-em pytania dla świadków. Odnośnie szukania poparcia u Leppera dla moich pomysłów to niestety niemożliwe, brzydzę się bowiem wszelako pojętą polityką. Bo polityka z definicji oznacza walkę o władzę. A gdy się walczy o władzę to wszystkie środki wydają się słuszne. Nieważne czy ktoś wspiera się jakimiś wyższymi celami, chrześcijańską tradycją czy też jest cynicznym bezideowcem. Zrobi wszystko by wspiąć się na szczyt i na nim pozostać. Nawet ktoś wkraczający w ten świat ze wspaniałymi ideałami, stwierdzi wkrótce, że w polityce nie ma miejsca na sentymenty - to czysta gra, której stawką jest decydowanie o losach innych. Dlatego moje zaangażowanie w tę sferę życia ogranicza się do biernego prawa wyborczego. Wolę budzić się i nie musieć przywdziewać maski, podobnej do tej, która wielu politykom pozwala wogóle istnieć w tym naszym życiu politycznym. Nawet w żartach zatem nie potrafię wyobrazić sobie siebie ściskającego "spaloną słońcem" dłoń przewodniczącego Andrzeja. Przy okazji zauważyłem ciekawą tendencję u ludzi przekonanych o własnej nieomylności i bezwzględnej słuszności tylko tego co oni sami głoszą. Chodzi o tytułowanie się przydomkami-funkcjami, które z czasem stają poważną alternatywą dla ich imion i nazwisk. Naziści mieli zatem Fuhrera , Korea Północna Wielkiego Wodza a my teraz mamy Przewodniczącego i Ojca dyrektora ;)
Teraz w kwestii serialów. Z tym "Klanem" to mnie zaskoczyłeś - to akurat tytuł, o którym bardzo niewiele mogę powiedzieć. Ogólny zarys serialu oczywiście kojarzę bo w innym wypadku musiałbym: a) nie mieszkać w Polsce ani żadnym innym kraju odbierającym TV Polonię, b) nie oglądać wogóle telewizji, c) nie mieć nigdy w ręku zadnej gazety telewizyjnej. Niemniej to co napisałeś jest porażające - w takiej sytuacji przy zastosowaniu rachunku parawdopodobieństwa nawet miasteczko by nie wystarczyło aby rozdzielić je tymi dramatami. Tu by pół Warszawy było mało!!! Z kolei wspomiani przez Ciebie Ibisz i Chajzer (jako reprezentanci, twarze prowadzonych przez siebie programów) to nic innego jak pierwsza fala w powodzi bezmyślnej rozrywki dla mas. Powodzi, która zalewa cały atrakcyjny reklamowo czas antenowy, wypierając przy tym wszystko co trudniejsze, grożące niezrozumieniem i w konsekwencji przełączeniem. Jak bowiem można określić inaczej niż mianem debilnego teleturniej, w którym istotą jest prosty wybór gracza odnośnie bramki, koperty, walizki i cholera wie czego tam jeszcze. Uczestnika to jeszcze rozumiem (he, he) ale już zupełnie nie potrafię pojąć jak można się pasjonować oglądając jego zmagania i nie mieć z tego ani grosza. O reality show natomiast zupełnie nie mam ochoty się wypowiadać. W tym wypadku jednak na całe szczęście oglądalnośc jest marna, co może zwiastować, że szanowni producenci wkrótce uwolnią zupełnie ramówki telewizyjne od tego durnego formatu, gatunku.
A w kwestii Hitchcocka, Capry i wielu innych pokrzywdzonych to aż słów brak. Przecież to nie są ani jacyś anonimowi filmowcy z Zimbabwe ani żadni skandaliści na miarę Pasoliniego, Breillat. A lekką ręką wyrzuca się ich poza ramówkę. Jak odpady. Zapewne dla decydentów w TVP ważne (więc i traktowane) z szacunkiem są tylko prze-naj-hiper-super-eksta-wyr ąbiste "Hity na sobotę" a całą resztę filmów (zwłaszcza te, których tytuły nic nie mówią przeciętnem widzowi) można poupychać do woli, gdzie popadnie. Idiotyczne postępowanie zwłaszcza, że dla przykładu samo nazwisko Hitchcocka przyciągnełoby sporo osób i to nie tylko kinomanów. A tu lipa, nikt nie będzie przecież siedział do tak późnej pory. Dobrze, że większość filmów Hitchcocka miałem okazję widzieć znacznie wcześniej bo teraz nie miałbym szans na nadrobienie tych zaległości. Z kolei ten Bareja o 5:35 wydaje mi się być odczytałany z programu TV Polonia, zatem przypadek dałoby się usprawiedliwić. Nie zmnienia to jednak faktu, że wnioski na temat pór emisji filmów w TVP mogą być tylko smutne i przygnębiające.
W kwestii Ale kino to mogę gorąco polecić ten kanał. Jeśli tylko będziesz miał możliwość go zainstalować - zrób to. Coprawda masz program TV i sam to możesz ocenić. Niemniej jako stały jego abonent mogę zapewnić, że w użyciu kanał ten okazuje sie być bardzo przyjazny dla widza. I wcale nie siedziałbyś cały czas przy telewizorze, byćmoże byś tylko troszkę więcej nagrywał ;) Ale wydaje mi się, że wszystko załatwiłyby w miarę sensownie dobrane powtórki a jakby któryś z filmów miał być zdjęty z ramówki to zawsze poinformują o jego ostatnim seansie. Dlatego warto.
I tradycyjnie już na koniec kolejny idiotyzm do kolekcji ;) Wnerwia mnie to, że wśród tych dobrych filmów, które niczym perełki od czasu do czasu lśnią w ramówce TVP1 i TVP2 tak marginalny jest udział polskiej filmowej klasyki. Mamy tyle nazwisk, o których warto by przypomnieć. Dobrze, że przynajmniej na TV Polonia trochę to rekompensują.
Pozdrawiam
Nie wiem pod kim mam się wpisać....nie przeczytałam wszystkich Waszych wypowiedzi, bo czas nagli i byc może się powtórzę...otóż chyba wszystko jest na najlepszej drodze do tego, byśmy wyrzucili swoje telewizorki przez okno...i będzie tak, że jak ktos ma kasę to kupi sobie lub wypozyczy taki film jaki go interesuje a jak kasy nie ma to ściągnie z sieci lub pożyczy od dobrego kolegi i też obejrzy.
Może na tym też ktos robi interes?...jak knuć to knuć :D
PS. i też nie znoszę polskich komedii [gdzieś mi taki wątek w oko wpadł]
Nie wiem pod kim mam się wpisać....nie przeczytałam wszystkich Waszych wypowiedzi, bo czas nagli i byc może się powtórzę...otóż chyba wszystko jest na najlepszej drodze do tego, byśmy wyrzucili swoje telewizorki przez okno...i będzie tak, że jak ktos ma kasę to kupi sobie lub wypozyczy taki film jaki go interesuje a jak kasy nie ma to ściągnie z sieci lub pożyczy od dobrego kolegi i też obejrzy.
Może na tym też ktos robi interes?...jak knuć to knuć :D
PS. i też nie znoszę polskich komedii [gdzieś mi taki wątek w oko wpadł]
Nie przejmujcie się, już wkrótce w KRRiT zasiądą członkowie Ligi Polskich Rodzin i bedą puszczać ocenzurowaną wersję "Lessie wróć" albo Bolka i Lolka. No może Bolka i Lolka to nie bo kiedyś był taki agent komunistyczny - Bolek. Jak ktoś chce zobaczyć ciekawy film to na pewno nie w publicznej albo może "od wielkiego dzwonu" raz na kwartał (tylko dokumentalne mają dobre). Tak to albo już był 15 razy, albo nie warty obejrzenia, albo o 1 w nocy. Krzewienie kultury cholera! Chociaż i tak lepiej niż w Hiszpanii albo Włoszech, bo tam publiczna to tylko teleturnieje, biesiady i inne debilizmy (wiem bo znajomy mieszkał parę lat).
oczywiście, że tak bedzie, bo teraz nareszcie o. Rydzyk i inni zbawiciele naszego narodu i krzewiciele moralności znaleźli godnych egzekutrorów swoich praw w postaci członków partii szczęśliwie nam rządzącej ( z Bożą pomocą), więc w TV już właściwie będą puszczać tylko "Ziarno" i pożyczone programy od TV Trwam, a filmów z górnej półki to nawet nie będzie sensu szukać. Nastała dla nas nowa era cenzury...
TVP powinna brać przykład z Czechów. Na czeskiej dwójce w nocy co kilka dni lecą jakieś fajne koncerty (i to bynajmniej nie Haliny Vondrackowej), Puszczają też Latający Cyrk Monty Pythona (po angielsku z czeskimi napisami!). U nas to jest nie do pomyślenia. Widział ktoś żeby na TVP 1 albo 2 puścili jazz albo punk rock? Zdarza się to na TVP Kultura, ale nie wszyscy mają dostęp do tego progamu.
TVP powinna brać przykład z Czechów. Na czeskiej dwójce w nocy co kilka dni lecą jakieś fajne koncerty (i to bynajmniej nie Haliny Vondrackowej), Puszczają też Latający Cyrk Monty Pythona (po angielsku z czeskimi napisami!). U nas to jest nie do pomyślenia. Widział ktoś żeby na TVP 1 albo 2 puścili jazz albo punk rock? Zdarza się to na TVP Kultura, ale nie wszyscy mają dostęp do tego progamu...
zgadzam się w 100%. jeśli ktoś nie ma dotępu do TVP Kultura i nie ma kablówki (tak jak np ja) to w ogóle nie ma po co włączać TV, bo to, co puszczają to jest nie do ogladania:-( zero relaksu na jako takim poziomie, tylko rozrywka dla MAS typu programy z panem Chajzerem albo nasze rodzime (i nie tylko) wspaniałe telenowele, przy których po prostu nie można dobrowolnie wysiedzieć, a jak już puszczą coś, co z chęcią obejrzałoby się (tak jak np: "Amadeusz" Formana) to dają o 0:10 i tak to się kończy, a jeszcze w międzyczasie bloki reklamowe po 10 minut! To już się staje godne pożałowania (oczywiście pożałowania ludzi myślących)