nie mogłam połączyć faktów, że Eleonora Gabriel, to nie kto inny jak ciocia Ula z "Podróży za jeden uśmiech", sąsiadka Irena z "Wojny domowej", czy Basia ze "Skarbu". Zajrzałam do filmografii po projekcji "Wojny domowej" i mocno się zdziwiłam.

Jak pewnie większość, wolę postacie, które Pani Alina wykreowała kilka dekad temu. Były takie charyzmatyczne, otwarte, energiczne i w ogóle jak ją oglądam z tamtych lat to lepiej mi się na duszy robi.

W "Złotopolskich" napisano dla niej koszmarną rolę. Nigdy nie trawiłam Eleonory i jakoś nie mogłam się zmusić, żeby obejrzeć więcej niż jeden odcinek. Zresztą nasze rodzime opery mydlane mi nie podchodzą.

I tak na koniec... dlaczego dziś nie ma już takich aktorek? Dlaczego mamy zmanierowane gwiazdki jednej roli, które działają mi na nerwy? Gdzie ta klasa, finezja i styl sztuki zwanej aktorstwem?

Wierzę, że te role aktorek, o których ktoś już wcześniej wspominał na długo zapadną w pamięć widzów... a co my zostawimy po sobie? "Magdę M.", "Nianię", "Klany", czy "Plebanie"...? Nie warte żadnego wspomnienia.