w Hotelu 52 to on jest tragiczny. Drewniany, sztuczny i ma cholernie irytujacy głos. Prawde mówiąc jak oglądałem poprzednie sezony, tak między innymi przez niego, odechciało mi się oglądać ten serial
Zgadzam sie. Gra tragicznie. Od razu ma się ochotę przełączyć kanał. Czy on w ogóle mówi ciagle przez zacisnięte zęby?
Tak, on ma taki głos. Przeszło mi przez myśl, że ten 'francuski akcent' jest wyćwiczony do roli, ale jednak nie ;)
Moim zdaniem nie jego gra, a postać jest tragiczna - Marcin jest bardzo irytujący. Oznacza to, że Paradowski dobrze wywiązał się z postawionego mu zadania aktorskiego.
Nie oglądam hotelu 52, nie wiem jak on tam gra, ale muszę go obronić. Byłam na spektaklu, w którym grał dwie różne role i był w tym świetny. Grał on rozmarzonego chłopaka, który szukał miłości, a pare chwil później wcielił się w maniaka, ojczyma, który jest nierozgarnięty, w jego oczach można było zobaczyć szaleństwo. Na mnie zrobił wielkie wrażenie i życzę mu, aby jego kariera jednak potoczyła się w innym kierunku niż słabe seriale na polsacie :-)
Ja też miałam to napisać. W "Hotelu 52" gra tragicznie: sztucznie, jakby cały czas miał zaciśnięte zęby, poza tym zero jakiejś intonacji. Może uznał, że serial to za nisko jak na jego potrzeby i odwala kaszankę, ale cóż... Przez to jest kolejnym egzemplarzem do mojej "elyty" aktorskich drewien.