ale uważam że dobrze gra. Jest, delikatnie ujmując, strasznie pokręcony i chyba przez to potrafi dobrze wczuć się w postać - mam tu głównie na myśli takie filmy jak Aleksander, Postrach nocy, Telefon i Parnassus.
Problem tego aktora polega na tym, że większość ocenia go głównie po wyglądzie bo podobno jest niesamowicie przystojny (?!). Wcześniej widziałam go w kilku typowo hollywodzkim filmidłach i nijakiego wrażenia czy zachwytu we mnie nie wzbudził, intensywnie zastanawiałam się co takiego ten facet w sobie ma, że wszyscy skaczą na jego widok, to zresztą było przyczyną mojej do niego niechęci. Jego rola w Aleksandrze akurat mnie nie zachwyca, sam film jest śmiertelnie nudny i wydumany i nic nie jest w stanie go uratować. Moim zdaniem natomiast prawdziwy popis aktorstwa dał w filmie Sen Kasandry w reżyserii W. Allena, sam film jest średni za to Farrel znakomity i to jego rola ciągnie akcję, wtedy też się do niego przekonałam. Oprócz wymienionych przez ciebie pozycji mogę jeszcze polecić In Bruge gdzie Farell naprawdę wymiata, kilka dni temu miałam przyjemność zobaczyć Londyński Bulwar (7/10) i jak zwykle chłopak daje radę. Jeśli w jego filmografii pominie się typowo komercyjne gnioty a skoncentruje na na nie co trudniejszych obrazach to okazuję się, że to znakomity aktor obdarzony wyjątkową charyzmą. I owszem masz rację jest zdrowo pokręcony, pokręcony jest też R. Fiennes czy G. Depardieu, chyba lubię pokręconych;)
No cóż, Fiennes też może nie jest w 100% normalnym człowiekiem, ale mi bardziej chodziło o to, że Colin w filmach wydaje się strasznie utożsamiony z postacią, przez co mam poczucie takiej maniery. Ale widząc go podczas wywiadów tez się tak zachowywał; te miny, wiecznie uciekający wzrok i ton, który co pięć sekund się zmienia.
Jeśli chodzi o Londyński Bulwar - zgodzę się z tobą. Tam też daje popis swoich umiejętności.
Czy jest przystojny? Ma urodę typowego ładnego chłopczyka - jak dla mnie - ale w Postrachu nocy naprawdę miałam przy niektórych scenach ciary.
Facet mnie wpienia bo zachowuje się jakby w normalnym życiu grał jakąś postać. Jak mówiłam, podczas wywiadów to widać. Obejrzy sobie niektóre to sam się przekonasz. Inni aktorzy opowiadają o swojej postaci zachowując się naturalnie, Colin ciągle gra. Jak mówi o swojej roli to już - jak dla mnie - przekracza tą granice zdrowej fascynacji. Ale w niektórych filmach grał naprawdę wyśmienicie. Nie jest to tak dobry aktor jak Gary Oldman, Morgan Freeman czy Alan, który naprawdę kreują swoją postać i potrafią zagrać zarówno psycholi jaki zwykłych ludzi. Colin jedzie na to samo kopyto - Kraina tygrysów, Aleksander czy telefon - ta sama postać tylko w innych czasach. W Parnassusie pokazał coś więcej a w Postrachu nocy - też zachowywał się podobnie jak w tych filmach co wyżej wymieniłam, ale pasował tam. Jednak to tylko moje zdanie i możesz się z tym nie zgodzić, co nie oznacza, żeby od razu nazywać mnie pokręconą.
Oglądałem ostatnio Aleksandra i Wojnę Harta i nie widzę tychże podobieństw o których wspominasz. ... czyli gry "na jedno kopyto".
Dlatego zaznaczyłam, że to jest moje zdanie. Świetnie jeśli uważasz, że Colin to dobry aktor - bo tak wnioskuje po twoich wypowiedziach - ale, jak dla mnie - w porównaniu z innymi - wypada dość przeciętnie, prze to, że ciągle robi to samo. Mnie to po prostu irytuje i wolę popatrzeć na naprawdę dobrą grę aktorską.
no cóż, może i gra na jedno kopyto, ale ze względu na role, jakie dostaje... bo nie powiesz mi, że sam pisze sobie scenariusze... facet gra świetnie... do tego stopnia, że zaczyna utożsamiać się ze swoją rolą, często długo nie mogąc pozbyć się cech charakterystycznych dla danej postaci...
oczywiście, scenariusz i postać, którą aktor dostaje, ma ogromny wpływ na jego grę, ale mogę tu podać kilka innych przykładów, aktorów o wiele lepszych - moim zdaniem:D - grających role bardzo zróżnicowane i przy tym zachowujących zdrowy rozsądek: Morgan Freeman, Laurence Fishburne, Liam Neeson, Bill Paxton, Sean Penn, Tom Hanks, Jamie Foxx, Joaquin Phoenix, Christoph Waltz, Tadanobu Asano, Samuel L. Jackson, Tim Roth, Djimon Hounsou, David Morse czy Michael Clarke Duncan. Mogłaby tu jeszcze wymieniać i wymieniać, ale po co? Jak dla mnie wszyscy ci aktorzy są o niebo lepsi od Colina, grają świetnie, wczuwają się w postać, mają różnorodne role. Colin robi z tego wszystkiego manierystyczny spektakl i dlatego mnie wpienia:D
ale jakże spektakularny spektakl, ale mam jedyne pytanie, czy potrafiłabyś z łatwością utożsamić się z rolą, później wrócić do życia codziennego, później wcielić się w postać bardzo podobnie skonstruowaną, wrócić do codzienności, i tak kilka razy??? i bez nabierania cech charakterystycznych dla taj postaci??? Nie jestem fanką Collina, nigdy nie byłam... ale lubię oglądać go w filmach, bo jest autentyczny, jeśli Cię wpienia, jest jedna rada... po prostu go nie oglądaj
Zgodze sie z Toba - gra niezle i do wielu rol pasuje, ale ani mi sie nie wydaje piekny ani specjalnie sympatyczny. Mysle, ze jego zaleta jest przecietnosc, grajac staje sie jakby niewidzialny jako aktor, dobrze wciela sie w role i wtapia w otoczenie. Zdecydowanie nie jest aktorem charakterystycznym, ale i taki sie przydaje:)
to nie tylko do ciebie -genka7-ale , Colin mnie wkur... i wpienia a dlaczego? bo ,,skaleczył,, nasza Alicję ,a powiem ze sam miałem na nią chrapkę i ochotę hehehee
Ja bardzo lubię tego aktora, po pierwsze za wygląd takiego hmm cięzko mi okreslić, taki zadziorny wyraz twarzy ma, a do tego taki nonszalancki, a po drugie właśnie za grę aktorską, potrafi zagrać zarówno zwykłe postaci, jak i rosyjskiego kryminaliste z łagru w 'Niepokonani' czy lalusiowatego ćpunka w 'Szefowie wrogowie':)