Powiem tak: jako reżyser nie wypalił, bo jego filmy po prostu epatują bezsensowną przemocą i krew bryzga w nich na wszystkie strony.
Debiut "Śmiertelna gorączka" był jeszcze znośny i w sumie miał jakiś tam klimat, dobrą muzykę (Badalamenti), ciekawie został nakręcony i zmontowany, a czarny humor nie był najgorszym posunięciem.
A potem "Hostel" - dla mnie jeden z najgorszych filmów jakie powstały, w ogóle powinien bym nigdy nie powstawać, bo nic sobą nie reprezentował, tylko mógł jedynie zaszkodzić ludziom bardziej wrażliwym (a czy tacy go oglądali?). Bezsensowna przemoc. Takim filmom mówię: NIE!
Dziwne jest to, że sam Tarantino bardzo go chwali. Nie rozumiem tego. Tarantino też epatuje przemocą w filmach, ale nie robi z tego aż takiego pokazu i traktuje ją z przymrużeniem oka. A Roth? Festiwal grozy i obrzydliwości rozgrywający się na najniższych instynktach człowieczeństwa (czy jakoś tak).