"Czasem wydaje mi się, że kino mnie rozumie." Carmen Dido Martinek uważa się za człowieka o wyuzdanym stosunku do kina. W wiedeńskim kinie Schikaneder Carmen robi wszystkiego po trochu: sprząta, dopieszcza je, a także - obsługuje projektor. Głaszcze fotele, a nawet - po długich nocach spędzonych za barem, w kinie również sypia. Jak sama przyznaje, to tak, jakby ktoś był z osobą, bez której po prostu nie potrafi żyć.