Postać, którą gra w serialu (moim ulubionym z resztą) jest zagrana profesjonalnie, bardzo dobrze, widać, że facet lubi role, w których może się powygłupiać. Ale po jednej roli ciężko mi go oceniać. Bo jak tu porównać aktora jednego serialu z np. Sean'em Connery'm?
Dlatego daję 6 za przyzwoity kawałek roboty, jaki odwala w BBT.
Btw. "Teoria wielkiego podrywu"??? Nie można tego zostawić bez tłumaczenia?
Zacznijmy od tego, że w ang "bang" ma wiele znaczeń, jak choćby wybuch i podryw / uprawianie z kimś seksu. The Big Bang Theory znaczy więc albo dosłownie teorię wielkiego wybuchu, albo i w przenośni teorię wielkiego podrywu. Klasyczna gra słów, która bardzo mi się podoba. Uważam, że tytuł został przetłumaczony świetnie - jest dosyć chwytliwy. Pomyślcie zresztą, jakby sprzedawał się serial "Teoria wielkiego wybuchu". Każdy myślałby, że to coś naukowego.
A wracając do Parsonsa - widziałam go tylko w TBBT, ale jak dla mnie jest genialny. Myślę, że takie porównania nie mają sensu, bo zagłębiając się w temat to okazuje się, że jednak ocenianie Seana Connery'ego jest nie fair względem Nicholsona, a to z kolei jest złym porównaniem np. z Marlonem Brando. Nie mam w zwyczaju oceniania aktorów, jednak gdybym już miała to zrobić i ocenić Jima, to nie oceniałabym go w skali wszystkich aktorów na świecie - to nietrafne. W skali aktorów komediowych - a i owszem :) Jak dla mnie jako komik jest świetny i bardziej śmiałam się chyba tylko z Pythonów.
Bazzzinga
Penny,Penny,Penny
sorry nie moglem sobie odmowic zacytowania,chcialbym go zobaczyc w roli glownej w filmie i jak sobie tam poradzi,wtedy stwierdze jakim jest aktorem,po BBT to powiedziec ze ma duze predyspozycje do geniuszu.
Właśnie problem polega na tym, że (chyba) żadne polskie tłumaczenie nie odda dwuznaczności oryginalnego tytułu. Dlatego wolałbym już oryginalny tytuł, niż jakiś "Teoria wielkiego podrywu". Jak przeczytałem ten tytuł, pomyślałem, że to jakieś dno..
Hmm.. Jeśli chodzi o porównania, to moja wypowiedź miała na ukazaniu, że ten aktor jeszcze zbyt mało osiągnął (choć ma dobry start w tym serialu) i całkiem prawdopodobne, że zostanie zapamiętany jedynie przez ten serial (jak np. Ed O'Neill z Married With Children)
Jasne, ja też nie jestem za tym żeby tłumaczyć wszystko. Myślę jednak, że u nas musi minąć jeszcze duuużo czasu, żeby móc umieszczać w tv oryginalne tytuły - na pewno zdajesz sobie sprawę, że niewiele osób jest na tyle dobrych z ang, żeby móc swobodnie ogarnąć tego typu twisty. Owszem, pojawiają się angielskie nazwy jak choćby You Can Dance - jednak zwykle mają polski dodatek, a poza tym gdzie porównywać taką prostą frazę to gry językowej. Nadal więc sądzę, że taka nazwa jest uzasadniona - widocznie w tej sprawie nie dojdziemy do jakichś super wniosków, bo czego byśmy nie powiedzieli - tytuł jest taki a nie inny i kropka :)
Rozumiem - widocznie musiałam do jakoś błędnie odebrać. Też mam pewną obawę co do Parsonsa - z drugiej zaś strony wierzę, że artystyczne wykształcenie i mnóstwo ról teatralnych to duża rekomendacja, która pozwala myśleć, że nie będzie do końca życia Sheldonem. Nawet jeśli byłby zaszufladkowany - cóż, szkoda chłopa, ale nie będzie on pierwszym ani ostatnim. Czas pokaże, ja jednak jestem pełna nadziei że zobaczymy go w czymś naprawdę dobrym (może jakaś główna rola?) i wtedy będzie można go rzetelnie ocenić.
Tytuł został przetłumaczony fatalnie.
1. Nie wprowadzaj w błąd ludzi nie znających angielskiego. 'Bang' nie ma nic wspólnego z podrywem. Owszem, 'to bang someone' znaczy zaliczyć kogoś w sensie seksualnym, ale nie sądzę, żeby polskiemu tłumaczowi chodziło o przesłanie w stylu 'Teoria Wielkiego Walenia'.
2. Owo 'walenie', oraz 'podryw', ma się zupełnie nijak do treści serialu. Seksu i podrywu tam jak na lekarstwo. Kosmologii i astrofizyki jest za to dostatek.
3. Jak wspomniałem, 'bang' może być użyte do określenia aktu seksualnego, jednak fraza 'Big Bang' jest w języku angielskim jest tak wyjątkowo powszechna i rozpoznawalna przez każdego jako termin popularno-naukowy, że prawie nikomu przez myśl nie przejdzie podtekst seksualny.
Angielski jest językiem dość ubogim i gdyby ludzie w każdym wieloznacznym wyrazie widzieli kilka możliwości zamiast automatycznie odfiltrowywać tą właściwą z kontekstu wypowiedzi, nkt by się z nikim nie dogadał.
"Owo 'walenie', oraz 'podryw', ma się zupełnie nijak do treści serialu."
Oglądamy coś innego? Ok, może to nie jest serial ze scenami rodem z Californication, ale przecież całe clou TBBT to znalezienie sobie dziewczyny. Wątek pojawił się zaraz po poznaniu Penny i ciągle się przewija. Gdyby pojawiała się tylko fizyka teoretyczna to popatrz, w serialu nie byłoby ŻADNEJ kobiety, bo nawet Leslie była z Leonardem. To oczywiste, że chodzi im o bycie z kimś - przecież wszyscy główni bohaterowie (no, oprócz Sheldona) mówią o tym dosłownie cały czas.
Swoim ostatnim zdaniem chyba negujesz istnienie czegoś takiego jak gra słowna - a uwierz, że angielski jest pod tym względem świetny. Nie rozumiem więc - skoro tytuł miałby mieć tylko jedno znaczenie, niezwiązane totalnie z seksem czy związkami to dlaczego te motywy nagminnie się pojawiają (Leonard i Penny, Wolowitz próbujący swoich odzywek i jego związek z Bernadette, Raj nie potrafiący mówić z kobietami, Sheldon i jego relacje z Amy, Beverly będąca pod wrażeniem Coopera...)? Dziwny przypadek?
Oczywiście, że serial po części polega na nieudanych próbach nerdów na byciu z kimś, co samo w sobie wyklucza owo 'bang', które odnosi się raczej do one-night-standów, a nie związków, w które wchodzą bohaterowie. Nie przypominam sobie ani jednego przyakdu, w którym którykolwiek z tej trójki uprawiał seks z kimś, z kim nie był w jako-tako stałym związku, a nawet jeśli zdarzyło się to raz, czy dwa, nazywanie po tym całego serialu to absurd.
Co do 'uwierz' to wierzyć w nic nie muszę, bo angielskim posługuję się jako głównym językiem od lat. Moje ostatnie zdanie nie dotyczyło gier słownych w języku angielskim, tylko tego konkretnego przykładu. Żaden native speaker nie pomyśli o seksie słysząc słowa "The Big Bang Theory", bo akurat ten termin jest tak nierozerwalnie skojarzony z terminem naukowym, że inne skojarzenia się nie nasuwają, jeżeli się nad tym na siłę nie myśli.
Tytuł Teoria Wielkiego Podrywu to mutant pokroju Wirującego Seksu, Zakochanego bez Pamięci.czy Orbitowania bez Cukru.
No może nie od razu "żaden", bo na pewno ktoś by się znalazł. A zwłaszcza jacyś studenci, którzy byliby po kilku drinkach. Wtedy śmiało "Plan na zaliczenie panienki" można by nazwać "The Big Bang Theory". ;)
Co do reszty zgadzam się w 100%
"prawie nikomu przez myśl nie przejdzie podtekst seksualny".
Mhm.
Właśnie dlatego użyto tej frazy w tytule. Bo nikomu, nigdy, absolutnie nie będzie się dwuznacznie kojarzyło :D
Przyznam szczerze, o ile po obejrzeniu paru odcinków na Comedy Central miałem raczej średnią opinię o nim, o tyle po obejrzeniu dwóch pełnych sezonów nie sposób się nie zgodzić, że zagrał tą rolę perfekcyjnie. Widać, że jest profesjonalistą(tudzież urodzony do tej roli) po tym, że - w przeciwieństwie do panny Cuoco, choć to mogło być zamierzone dla postaci, którą gra - nie zdarza mu się 'wyłamać' z uśmieszkiem nawet w najśmieszniejszych scenach.
Z tego, co przeczytałem/usłyszałem w wywiadach naprawdę ciężko jest nie śmiać się z żartów, które po drugiej stronie małego ekranu rozśmieszą tysiące ludzi. Sheldon z kolei jest sprawcą, na moje oko, może nawet ponad połowy wstawek humorystycznych w tym serialu a mimo to nie widać po nim tego. Może go po prostu te żarty nie bawią. :X
Widać, że wczuwa się w tą postać i nadał jej tyle charakteru, ile tylko aktor może. Oczywiście cała obsada serialu świetnie sobie radzi ze swoimi postaciami i przyznam, że z Leonardem utożsamiam się najbardziej z całej paczki(a nawet z większości postaci serialowych), ale jak ludzie wspominali, to Sheldon jest królem tego serialu i w swoim rzemiośle jest mistrzem. Zdecydowanie Jim zasłużył na nagrodę.
e tam, mam to gdzieś, że widziałam go w jednym serialu. Ta rola jest genialna! nie wiem czy wszyscy tak poważnie podchodzą do rankingu, ale na pewno nie ja. Ma ode mnie 10 bo przez wiele miesięcy poprawiał mi humor a jego Bazinga w pomieszczeniu pełnym kuleczek jest dla mnie kultowa :D
już napisałam to w innym wątku, że z jednej strony postać Sheldona perfekcyjnie dopracowana, świetnie zagrana, ale myślę, ze sposób mówienia, i gestykulacji jest podobny do samego aktora. Chociaż go uwielbiam, to wydaje mi się, że jest to aktor o jednej twarzy, której bazą jest Sheldon (może nie jako geniusz, ale o niemal identycznym sposobie zachowania się). Widziałam krótki fragment spektaklu z jego udziałem i patrząc na niego niestety widzę za dużo Sheldona. A chciałabym zobaczyć jego jeszcze w innych rolach, szczególnie czarny, bezwzględny charakter.
Chyba, że znacie takie filmy?
Czarnym charakterem to był tylko jak na razie u Craiga Fergusona w skeczu o Bondzie. Nie wiem, gdzie w tej sztuce (mniemam, że chodzi o Normal Heart) widzisz Sheldona, bo jak dla mnie nie ma go tam prawie w ogóle.
chodziło mi o sposób zachowania, mówienia, gestykulowania... zobacz sama youtube.com/watch?v=h9dLEgGdTnE
Widzxiałam to już i niekoniecznie musisz mi linki wstawiać ;) Gestykulacja jest bardzo "Jimowa" i nie ma nic do czynienia z Sheldonem.