Osobiście zaliczam Langa, mimo, że młody :) - jeśli nie do naprawdę czołówki gitarzystów, to przynajmniej jednego z lepszych,a już napewno nadziei wśród muzyków tego instrumentu. Oprócz Shepperda (no i SR Vaughan'a który jest BOGIEM) nie ma sobie równych. To oczywiście rzecz gustu, ale przy nim to Hendrix i inni 'wymiatacze' (Vai, etc.) mogą się schować !!!!
S.R.V byl Bogiem.
Przed nim tak samo pisali o Ericu Claptonie.
K.W.S jest niezly a Lang genialny.
Poza swietna gra ma rewelacyjny wokal.
Szkoda ze odszedl od bluesa i poszedl w soul a pozniej pop rock jakis.
Dla kazdego funa blues-rocka rock-bluesa jak mniewam Bogiem bedzie ktos pokroju Garry Moora albo Jimy Peaga.
Troche pokory bo od czasow Roberta Johnsona do Buddy Guya pojawilo sie na horyzoncie duzo czarnych gitarzystow.
Gdyby nie oni nie bylo by ich uczniow wsrod bialych.