jezeli uważacie serio, ze to są banalne tematy, to albo sie nie znacie na filmie, albo wręcz przeciwnie i oglądacie dobrych filmów za dużo. Banalne tematy to nieszczęśliwa miłość, która nie ma szans przetrwać i jest taka okropna!!!, albo miłość która trafia się przypadkowo, ale nie ma prawa istnieć,bo...(w miejsce kropek wstaw co chcesz)
Nie chodzi o to, że topiki jej filmów są banalne - to prawda, prostytucja czy przedwczesne macierzyństwo to poważne tematy. Tu chodzi raczej o to w jaki sposób ona próbuje przekazać swoją myśl, jak kreuje i buduje fabułę. Wydaje mi się, że Rosłaniec marzyło się kino na wzór Xaviera Dolana, gdzie reżyser przejaskrawia i hiperbolizuje swoje historie. Niestety, zarówno "Galerianki" i "Bejbi Blues" nawet nie ocierają się o poziom "Wyśnionych Miłości". Efektem tego jest naiwny, pseudointelektualny bełkot na wzór filmów Szumowskiej. Poziom "Big Love", czyli zerowy.
We wcześniejszych komentarzach było dokładnie: "banalne tematy", więc sobie tego nie wymyśliłam. Według mnie Rosłaniec buduje swoje filmy właśnie minimalistycznie. Nie skupia się na pobocznych tematach, dzięki czemu po wyjściu z kina nie żałuje się, że obejrzało się film. Reżyserka przedstawia fakty bezpośrednio, ale nie omija stanu i uczuć bohaterów.
Jacku, to bardzo cenne i niezwykłe jak na młodego człowieka, że kochasz film "Wjazd pociągu na stację w Ciotat", ale kino poszło do przodu i te trzy Panie reżyserki, które wymieniasz najwyraźniej to zrozumiały przed Tobą. Posługują się nowoczesnym językiem filmowym i może dla Ciebie to hipsterstwo (w przypadku "Bejby Blues" i "BigLove", bo szumowska to raczej nie), ale coś mi się widzi, że możesz sam należeć do tej grupy hipstersów, którzy to nienawidzą hipsterów ale sami nimi są;-) Olej już ten wjazd w Ciotat i zobacz może "babskie", ale b.dobre kino!