Zgadzam się. Lubię tego aktora. Zawsze jego role zostają mi w pamięci. Ostatnio zrobił na mnie ogromne wrażenie w filmie The Grey. Naprawdę wzruszyła mnie jego rola do łez.

Dlaczego uważasz, ze jest niedoceniany? Ostatnio wszędzie go pełno i chyba nie może narzekać.

Niedoceniony?? Skądże. Po prostu gra w strasznych badziewiach. "Nędznicy" czy "Lista Schindlera" - to wspaniałe role, a te wszystkie filmy akcji, z których do niedawna go znałem, sprawiały, że nienawidziłem go na równi z wieprzem Seagalem.

Oj, niekoniecznie. Grał w ''Tożsamości'', a to już według mnie nie żadne 'badziewie'. Po za tym świetnie wypadł tamże.

Fakt, "Tożsamość" była bardzo dobra, ale na ogół za dużo też było tych "zmęczonych życiem superbohaterów" samotnie i od niechcenia ratujących córki / kraj / świat, koniecznie z grymasem na twarzy.

Jak go niedawno zobaczyłem w Liście Schindlera, to o mało z krzesła nie upadłem - tak bardzo nie spodziewałem się go w tej roli, i tak bardzo mi się podobało. Wcześniej, jak widziałem jego nazwisko w obsadzie, to zmieniałem film - więc dla mnie to było istnym "odkryciem roku".

Nie wiem, po co takiej rangi aktor rozmienia się na drobne.

Pod tym względem przeciwstawiam go DiCaprio - aktor przeciętny, ale filmy zawsze są dobre.

Liam grał w całej masie różnorodnych produkcji, mogłeś kojarzyć go głównie z filmów akcji ale jego dorobek jest o wiele większy i to trochę krzywdząca opinia, żeby mówić tu wręcz o nienawiści. Mało kto wspomina tutaj o Śniadaniu na Plutonie - w tej roli pokazał jaki ma wyśmienity dystans do siebie i do świata. Nie uświadczymy tutaj "zmęczonego życiem superbohatera z grymasem na twarzy".

Uwielbiam tego aktora i nawet jeżeli film jest gorszy, to i tak jego charyzma sprawia, że obejrzę do końca z zainteresowaniem. A Gangi Nowego Jorku? Nie będzie to raczej spoilerem ale jeżeli ktoś jest wyczulony i nie chce zupełnie nic wiedzieć o filmie którego jeszcze nie widział, niech dalej nie czyta. Gra tam bardzo małą rolę, mikrusią w porównaniu do reszty filmu, który trwa 3,5h. A ja i tak myśląc o tym filmie w pierwszej kolejności mam właśnie przed oczami postać księdza. Nie Lewisa, nie Di Caprio ale właśnie jego, on jest dla mnie wręcz symboliczny. To jest według mnie ta wielkość jeżeli chodzi o aktorstwo. Z tego co pamiętam pierwszy film, który z nim widziałam jeszcze jako dziecko, to Człowiek ciemności i mam wielki sentyment do niego. Już wtedy zapadł mi w pamięci na zawsze i poczułam sympatię do tego aktora i tak jest po dziś dzień.

Co mi się jeszcze podoba? To że po prostu nie gwiazdorzy, nie słyszy się o nim jakichś dziwnych legend, nie odnajdują go gdzieś pijanego w barze ze strptizem. Ma klasę, a to coś, czego wielu aktorom brakuje, bo tracą ją często wprost proporcjonalnie do ilości zarobionych pieniędzy. Mam nadzieję, że zagra jeszcze w wielu ciekawych filmach. Marzy mi się jego autograf, zazwyczaj zupełnie obojętne to dla mnie jest i jakbym miała przed sobą 95% aktorów, to nawet bym nie podeszła po to, bo nie mam takiej potrzeby ale w jego przypadku, to byłby taki skarbek na honorowym miejscu :) Mistrz!

No cóż, nie zawsze doceniamy tego, kogo warto. Szereg aktorów wywołuje u mnie niesmak (m.in. Seagal, Johny Depp, Tom Cruise, Chevy Chase, Jim Carrey, a ostatnio przesłodzony superpozytywny Denzel Washington, grający samego siebie), jak zobaczę któregoś z nich w filmie, to się krzywię i wybieram coś innego. Nic na to nie poradzę. Do niedawna Neeson był w tym gronie. Z drugiej strony, czasem też nie mogę pojąć, jak ktoś może któregoś z moich ulubieńców nie lubić - i się pukam w czoło. C'est la vie.

ja bardzo go cenię, ten człowiek oczami potrafi powiedziec więc niż niejeden aktor całą twarzą, kończynami i słowami ;)
czekam z niecierpliwością na ,,Pasażera"