też zauważyłam podobieństwo między tymi paniami.Podobna postura,blond włosy i niski głos.Jestem zdania,że Lauren pomimo ślubu z Bogartem - miała wielki potencjał aktorki.Jednak i Scott nie można odmówic talentu.Podobała mi się jej rola w Śmiertelnych porachunkach ( notabene partnerowała tam Bogiemu).

Oczywiście, że Lauren ma wielki talent aktorski i udowodniła to na różnych płaszczyznach, w teatrze, telewizji i filmie. Swoją pozycję zawodową wypracowywała długo już bez Bogarta, po jego śmierci, choć ich wspólne filmy to po prostu klasa i klasyka sama w sobie. Co do Lizabeth, jej kariera została zniszczona właściwie przez domniemany homoseksualizm aktorki, co w czasach, kiedy pięła się na szczyt, równało się z końcem kariery właśnie.

Zdziwiłas mnie tą informacją...Afera o orientację seksualną Scott była mi nieznana.Przykre,gdyż nie wiadomo jak potoczyłyby się jej losy.Wracając do Bacall i Bogarta - brak słów do opisania tak niesamowitej filmowej pary.Mistrzostwo samo w sobie.Uczucie poprostu bije z ekranu.

Co do Lizabeth, nie wiem, na ile jest to prawda. W każdym razie chciała podać gazetę, która to napisała, do sądu, chyba jednak zrezygnowała. W tamtych czasach homoseksualizm był końcem kariery filmowej. Patsy Kelly, która nie kryła się z tym, że była lesbijką, grywała tzw. "ogony" i pozostał jej "tylko" Broadway (choć Broadway to czysta przyjemność - tak myślę ;-)).

Zdarzało się wiele razy,że nie tylko talent decydował o przynależności do wyższej półki światka filmowego.Wiele gwiazd nie spełniających określonych warunków (także preferencji seksualnych) nie miało szans na kontynuacje wspaniale zapowiadających się karier. Cóż,szkoda ...
P.S. Brodway jest cudowny ;] Patsy nie miała nad czym rozpaczac,gorzej gdyby "został jej Paryż"...

Owszem podobna, jednak o ile jeszcze męski typ urody Lauren jakoś mi nie przeszkadza, to niestety u Lizabeth nie mogę dostrzec nic z pociągającej kobiecości, co psuje mi trochę zabawę przy odbiorze jej ról. Jej gra jest niewątpliwie na poziomie, ale nie mogę się przekonać co do reszty.

Też zauważyłem podobieństwo Scott z Betty. Szkoda, że jej kariera potoczyła się tak, jak się potoczyła i poza kilkoma klasycznymi pozycjami nie zagrała w niczym godnym uwagi (choć Pulpa, przyznaję, nie widziałem!)

zgadzam się w zupełności z tą opinią, do tego drażni mnie lekka wada wymowy
u tej Pani

Miło widzieć, że nie tylko ja zauważyłem podobieństwo. Świetna rola w "Dziwna miłość Marty Ivers", dodatkowo dobre kino.