Luke EvansI

7,9
34 412 ocen gry aktorskiej
powrót do forum osoby Luke Evans

W Hollywoodzie panuje pewna tendencja od około 2000 roku, otóż po 2000 roku nastąpił dzięki
rozwojowi efektów komputerowych masowy wysyp letnich blockbusterów, wcześniej oczywiście
też były ale nie w takich ilościach. Wysyp jest tak duży że etatowe gwiazdy hollywoodu czyli Pitt,
Cruise i Depp nie nadążają już w nich wszystkich grać, ponadto się starzeją i co za tym idzie
pojawiło się zapotrzebowanie na substytut. Czyli na byle jakiego aktora którego można
upudrować na nibygwiazdę i ściągnąć w ciągu kilku lat na jego nazwisko miliony ludzi do kin aż
do całkowitej eksploatacji. Piszę o całkowitej eksploatacji ponieważ prawdziwe gwiazdy jak
wymienieni Depp, Pitt czy Cruise potrafią się utrzymywać na szczycie przez większość kariery
dzięki swojemu talentowi. Niby gwiazdy są tak długo w świetle reflektorów jak długo trzyma ich za
uszy producent/promotor niczym królika wyjętego z kapelusza. A królik/ drewno aktor dość szybko
nudzi się widowni.

Pierwszym tego typu drewnem do eksploatacji był Orlando Bloom. Dostał dzięki urodzie rolę
Legolasa i oczywiście inteligentni producenci widząc pierwsze urywki LOTRA, zdali sobie od razu
sprawę z dwóch faktów.

1) To będzie kasowy hit
2) Orlando stanie się bożyszczem młodych samic

Ze świadomości tych 2 faktów wypłynęła konkluzja: trzeba go jak najszybciej wyeksploatować w
blockbusterach nim lud skuma, że to drewno.

Jak pomyśleli tak zrobili. Orlando po LOTRZE zagrał kolejno

Piraci 1 - 2003
Troja - 2004
Królestwo Niebieskie - 2005
Piraci 2 - 2006
Piraci 3 - 2007

Znudził się widzom i dostał kopa w zad. Zostały mu już tylko rólki w drugorzędnych komedyjkach
romantycznych i sensacjach, filmach które nie są ani dobre ani kasowe. Oczywiście niby wrócił
przed szerszą widownię powtórką roli Legolasa w 'Hobbicie" ale to bardziej na zasadach
powrotu Karen Allen do "Indiana Jonesa 4"

Pojawiła się więc potrzeba znalezienia nowej nibygwiazdy. Nowym drewnem do eksploatacji
został Sam Worthington. Po kolei zagrał w takich kasowych hitach jak

Terminator 4 -2009
Avatar - 2009
Starcie Tytanów - 2010
Gniew Tytanów - 2012

i dostał z powrotem kopa w zad do drugorzędnych produkcji. Niby ma powrócić za kilka lat do
basenu z rekinami holywoodu za sprawą kontynuacji Avatara ale z Cameroonem nigdy nic nie
wiadomo.

Pojawiło się więc znowu zapotrzebowanie na nibygwiazdę do szybkiej blockbusterowej
eksploatacji i tym razem padło na Luka Evansa który zwrócił uwagę promotorów swym
epizodycznym występem w kasowym hicie poprzednika czyli "Starci Tytanów" I tak po kolei
taśmowo zaliczył

Trzech Muszkieterów 3D - 2011
Immortals - 2011
Szybcy i wściekli 6 - 2013
Hobbit 2 -2013
Hobbit 3 - 2014
Dracula -2014

Jako, że jest trochę lepszym aktorem niż Sam Worthington daję mu jeszcze 3 lata na świeczniku.

zarptak

Twoje spostrzeżenia są bardzo słuszne. Niemniej, życzę Lukowi, żeby dał radę jakoś ostać się w świecie filmu. To niekoniecznie muszą być kasowe produkcje, byleby były to dobre filmy.

zarptak

genialnieś Pan to strescił!

użytkownik usunięty
bobiszon666

Uuu... troche ostro pojechane, bo co jak co ale wedlug mnie Evans ma talent - tyle ze role raczej niezbyt skomplikowane i stad pewnie taki temat :)

Wiem że to dawno pisane było ale (zawsze musi być ale) Evans zagrał skomplikowaną role w marnym filmie. Psychopatę w "Nikt nie przeżył" zagrał genialnie, więcej musiał pracować nad tą rolą niż nad rolą do Hobbita czy F&F6.

zarptak

tak, ale twoja teoria ma sie nijak wobec takich aktorow jak np Dwayne Johnson. Dla mnie facet nie prezentuje zadnego geniuszu aktorskiego, laski za nim nie szczaja, wyglada jak wrestler (bo nim jest) a nie aktor, nie jest Żydem, a mimo wszystko od dobrych 15 lat zalapuje sie na pierwszy plan do filmow ktore ciezko zaliczyc do klasy B

baronio

Rock jest aktorem który egzystuje w niszy kina sensacyjno - kopanego. Aby się w tym gatunku utrzymać na szczycie przez lata nie trzeba być geniuszem aktorskim, wystarczy być napakowanym i w miarę sprawnie wypowiadać kwestie. Tak jak jego poprzednicy Stalowy Sylwek, Arnie i Van Damme.

zarptak

Sylwka bardzo lubię, ale Arnie jak dla mnie jest kimś więcej niż ,,napakowanym i w miarę sprawnie wypowiadającym kwestie osiłkiem", ma chłop charyzmę.

użytkownik usunięty
Trax

Dokładnie Armię to niezły aktor,dodatkowo warto wspomnieć o jego naprawdę nieprzeciętnym IQ

użytkownik usunięty

Arnie*

Wolę Sylwka, głównie za serię o Rockym. Arniak to dla mnie drewniak, Segala nie znoszę a VanDamme, moja 3 miesięczna wielka miłość z czasów podstawówki ma gumową, fałszywą gębę i jego też nie lubię.
Ale to tylko taka dygresja. Ogólnie zgadzam się co do sensu powyższych wypowiedzi.

zarptak

Coś w tym jest :)

zarptak

Tak jak dziołchom się obrywa, że krytykują Megan Fox czy inną ponętną lisicę, tak i ja się spytam: zazdraszczasz fizjonomii? :D

Poza tym, właśnie, nie wszystkie filmy wchodzą do ogólnodostępnej dystrybucji: o ile, dla takiego nowego nabytku, film nie jest z gatunku fantasy czy sf lub nie występuje jakiś Oscarowy aktor w drugim tle, to filmy indie praktycznie nigdy nie trafiają do kin. Jeśli mają szczęście, to trafią szybko na dvd lub będą się plątać po festiwalach przez rok-dwa.
Dzięki temu, że jakiś aktor zwrócił np moją uwagę swoją fizis, obejrzałam wiele różnorakich filmów, jedne lepsze inne gorsze. O ile Orlando Bloom nigdy nie trafił w me gusta, o tyle taki Sam Worthington przyzwoicie spisał się w Texas Killing Fields, Last Night, The Debt - zwłaszcza ten ostatni opowiadający o młodych żydowskich agentach, którzy polują w Berlinie na nazistowskiego lekarza, którego udaje im się pochwycić, a który zaczyna z agentami grę psychologiczną.
Z kolei Luke'a widziałam jeszcze w Tamara Drewe, która jest lekką, znośną komedią. Jako Dracula Luke wypadł nieźle. W filmie podobała mi się scena w jaskini z Lanisterem (sorry, nie chce mi się szukać nazwiska aktora ;)) i ogólnie wypadł bardzo dobrze jak na tak słaby film. Gdyby w tej roli obsadzili kogoś innego, wyszłaby sieczka jak w przypadku Immortals gdzie sprawę położył główny aktor, który o dziwo, dostał rolę Supermana oO
Poza tym, aktor nie zawsze jest na świeczniku. Czy Morgan Freeman lub Tom Hanks to bożyszcze kobiet? Raczej nie. To wprawni aktorzy, którzy dobrze spisują się i jako pierwszoplanowi, jaki i drugo planowi aktorzy. Ray Winstone, Stanley Tucci - też genialni. A Winona Ryder? Była gwiazdą, a teraz jest po prostu świetną aktorką i uwielbiam gdy pojawia się na ekranie w epizodycznej roli.

Więc życzę ci więcej dystansu do Hollywoodzkiego świecznika ;) To tylko aktorzy, no stress ;)

diana6echo

to ty jeszcze piszesz na filmwebie :o

zarptak

Umm, tak.
Ale wybacz, nie wiem kim jesteś.

diana6echo

Kilka lat temu zdarzało mi się czytać twój blog. Robiłaś fajne krótkie recenzje świeżo obejrzanych tytułów. Potem zmienili wygląd strony, nie mogłem się na nowym filmwebie odnaleźć więc skasowałem konto.

Nie pamiętasz mnie gdyż nigdy nie byłem zbyt aktywny i wyrazisty na swym podstawowym koncie. Najwięcej to się tu produkowałem, bodaj w latach 2006-2008 ze swych trollerskich alterkont. Wiesz internet był w tamtych czasach dużo młodszy i wielu ludzi w tym mnie bawiła wówczas wsiurska zabawa w trollerkę.

zarptak

Obecne trolle to nie to samo co kiedyś :(

diana6echo

diana: widać jak się znasz na kinie, skoro aktora takiego formatu jak Charles Dance kojarzysz wyłącznie jako Lannistera (tak, tam jest podwójne "n") i do tego nawet "nie chce Ci się szukać jego nazwiska". "Sorry" nie pomoże, Twoja ignorancja jest niewybaczalna.

Co się zaś tyczy samego tematu "drewna do szybkiej eksploatacji" to w wielu wypadkach tak jest, ale nic w tym nowego, zawsze tak było, nie jest to wynalazek producentów po roku 2000 jak sugeruje autor tematu. A jeśli aktor jest cwany i potrafi zwrócić na siebie uwagę nie tylko zachłannych producentów ale również widowni i krytyków, to się utrzyma. Luke jest też nie pierwszym Walijczykiem, który robi karierę w dużych międzynarodowych/hollywoodzkich produkcjach, części jego poprzedników się udało utrzymać na fali (np. Christian Bale, John Rhys-Davies, Jonathan Pryce czy z dawniejszych czasów Richard Burton i słynny bondowski "Q", czyli Desmond Llewelyn, nie zapominając oczywiście o wielkim Anthonym Hopkinsie). Nie wspominam o najbardziej znanej walijskiej aktorce, bo Catherine znana jest wyłącznie z małżeństwa z emerytem i tandetnych ról w filmidłach marnej jakości, dwie czy trzy porządniejsze role zagrane lata temu jej nie ratują. Czy Evans dołączy do klubu Walijczyków, któzy odnieśli sukces w światowym kinie okaże się za lat parę, ja mu życzę jak najlepiej. Rola Barda może go wystrzelić do gwiazd (jak to stało się z Viggo Mortensenem, który po zagraniu Aragorna nagle stał się szeroko rozpoznawalny, mimo, że był już od lat uznanym aktorem). Jeśli Evans nie da się zaszufladkować do ról "ekstrasów pod efekty specjalne", to może będziemy i nim słyszeć sporo dobrego w wielu nadchodzących latach.

d_v

Tylko żeby ten kij, który tkwi ci w twym szlachetnym siedzisku, nie przebił ci krtani ;)
Na swoje usprawiedliwienie mogę jedynie napisać, że post popełniłam na przerwie w pracy, no ale ty nie wybaczasz i cóż żem ja biedna pocznę teraz? :> A pana Dance kojarzę z wielu filmów (obawiam się, że do wybitnych dzieł nie należą takie pozycje jak Alien 3 czy Bohater Ostatniej Akcji czy Złote Dziecko :D), ale tak jak w przypadku wspomnianych przeze mnie Stanleya Tucciego czy Ray'a Winstone'a (kojarzysz, kojarzysz, HĘ? czy może do ściągi zaglądasz? ;)) minęło sporo filmów nim zaczęłam kojarzyć twarz z nazwiskiem, a w celach porównawczych najlepiej jest sięgnąć po najświeższe produkcje, które są znane szerszej publiczności.

Poza tym, w rozmowach potocznych, często używam odniesień do świeżych filmów jeśli akurat nie mam googla pod ręką, a osoba widziała dany film z aktorem/aktorką, którego wspaniałości opisuję ;)

d_v

A jakiej to klasy Charles Dance jest aktorem? Jest ultra mistrzem ogona. Jak na jego osiągnięcia patrzę (nie twierdzę, że jest złym aktorem, na scenie jest magnetyczny), to mam wrażenie, że dzwonią do niego jak Hopkins i McKellen są zajęci. Kiedyś dzwonili jeszcze do Guinessa, Von Sydova i Cushinga, zanim zdecydowali się na Dance'a, teraz ma większe szanse.

Co do reszty się zgadzam.

zarptak

Decydowanie się zgadzam z opinią o "wycyckajmy aktora i niech spier...". Nie mogę się jednak zgodzić z drewnem. Widziałam wiele filmów z tym aktorem (często robię tak, że jak obejrzę jeden film z aktorem, to potem siedzę na filmwebie i po kolei odhaczam wszystkie pozycje z nim, włączeni z serialami i krótkometrażowymi tworami. Przy tak "bliskim" zestawieniu gry aktorskiej śmiało mogę powiedzieć, że jest oszczędna, ale wzbudza emocje. Można zobaczyć to bardzo dobrze zwłaszcza gdy gra sceny miłosne. Jest gejem, a uważam, że potrafi wyrażać samym spojrzeniem tak dużo, że aż łezka się w oku kręci. Sceny miłosne i gesty troski wychodzą mu lepiej, niż heteroseksualnym aktorom, przynajmniej moim zdaniem.
Ale jak wiadomo, o gustach i kolorach się nie dyskutuje, nie zamierzam nikogo przekonywać do swoich racji, jedynie ich bronie.

A teraz zabieram się za rzeczonych Muszkieterów.

SleepyAngel

Olaboga, aleś wymyśliła :) A co ma do rzeczy orientacja? Aktor to aktor. Wszystkie emocje na ekranie gra. Nawet hetero, jak ma patrzeć namiętnie na kobietę, która mu wisi kalafiorem, musi się wykazać kunsztem aktorskim. Może naprawdę czas przestać dzielić aktorów na gejów i hetero? Przecież nigdy się nie zastanawiamy, czy aktor, który wiarygodnie zagrał psychola naprawdę ma fiksum dyrdum.

semira1

Nie o to mi chodziło c:
Odniosłam się do tytuł i kwestii drewna. Gdyby był rzeczywiście drewnem, jako gej nie potrafiłby tak dobrze zagrać uczuć do kobiety. Taki był mój sens wypowiedzi.

A dzielenie to bez sensu, nikogo nie obchodzi kto z kim śpi. Po prostu przypomniała mi się ta ciekawostka z jednego z jego wywiadów.

SleepyAngel

Załapałam o co chodzi i nie chciałam się czepiać :) Ale dalej upieram się, że to nie kwestia orientacji. Gdyby miał udawać miłość do faceta, który jest mu obojętny byłoby mu zapewne równie trudno. Miłość na ekranie najtrudniej zagrać. Znacznie łatwiej nienawiść.

semira1

To był tylko przykład. Świetnie zagrał moim zdaniem Aramisa, całkowicie "wygrywając" film, przynajmniej moim zdaniem (Trzej Muszkeiterowie). c:
Nie czepiałaś się, na tym polega kulturalna dyskusja c:

SleepyAngel

Ta wersja Muszkieterów jest tak straszna, że nawet ta stara z Sheenem i O'Donnellem była przy tej niezła :) Ale trzeba przyznać, że kiedy dekady temu zaczytywałam się w Dumas, to właśnie tak wyobrażałam sobie Aramisa. Nie pamiętam, żeby on się odzywał w tym filmie, a faktycznie jego zapamiętałam. Chociaż obsada jak na warunki, które fabularnie im stworzyli, ogólnie dała radę. Dracula z kolei to film, który bez Evansa by nie istniał. Chociaż fabularnie, aczkolwiek zbyt uproszczony na rzecz CGI, był dość zgodny z historią i kanonem.

SleepyAngel

@SleepyAngel
"Widziałam wiele filmów z tym aktorem (często robię tak, że jak obejrzę jeden film z aktorem, to potem siedzę na filmwebie i po kolei odhaczam wszystkie pozycje z nim, włączeni z serialami i krótkometrażowymi tworami. "

Fajnie

a ja mam pracę, rodzinę, wydatki, w dupie...

zarptak

Idiotyczne argumenty. Pitt, Depp i Cruise sobie po prostu za te mega hity płacą, dodatkowo na tym zarabiając, więc mogą inwestować w kolejne produkcje. Oczywiście, że KAŻDY aktor gragragragra, we wszystkim się pojawia, a potem znika, gra w mniejszych produkcjach. Motłoch jest zmienny i kapryśny, wiedzieli to już starożytni. Bloom nie miał swojej roli, właściwie w niczym dużym nie grał pierwszoplanowej roli. Na temat Worthingtona się nie wypowiadam, bo nie znam. Widziałam tylko Avatara, a to moim zdaniem kiepski film, kiepsko zagrany na pewno. A Evans pojawił się parę lat temu i gdzie się pojawi to go widać, wyróżnia się. Zobaczymy co z nim będzie.

zarptak

Mnie osobiście irytuje Sam Worthington i długo zastanawiałam się co widzą w nim reżyserzy tych kasowych hitów. Przecież gra aktorska i uroda pozostawiają wiele do życzenia.

Już bardziej mogłam zrozumieć wybór twórców "Star Wars" przy angażu Haydena Christensena jako Anakina Skywalkera. Miał grać "ładnego chłopca", a przy okazji zagrał i drewno, ale zdobył jakąś rozpoznawalność i jest akceptowalny w świecie fanów sagi.

Natomiast Sam....eh. Mam podobne spostrzeżenia związane z Orlando Bloomem. Miał swój czas na świeczniku, więc producenci wycisnęli z niego wszystko jak z gąbki. A potem zagrał w filmie "Elizabethtown" z podobnie wyeksploatowaną gwiazdą Kristen Dunst.

Do aktorów współcześnie bardzo eksploatowanych zaliczę jeszcze Channinga Tatuuma, Liama Hemswortha oraz Chrisa Hemswortha.

użytkownik usunięty
zarptak

W większości się zgadzam, ale w mojej opinii Depp też jest w pewnym sensie drewnianym aktorem. Zauważ, że w każdym filmie gra prawie tak samo jak w innym, jego mimika twarzy praktycznie się nie zmienia mimo tego, iż gra różne postaci. A przykłady dotyczące grania/niegrania w kasowych produkcjach, które przytoczyłaś/eś, nijak się ma do "aktorów drewien". Każdy aktor gra zarówno w bardziej kasowych filmach jak i w niezarabiających za wiele. Role epizodyczne też gra każdy aktor, nawet Pitt.

zarptak

Z Orlando to trochę inaczej.
Jemu w karierze zaszkodziła decyzja żeby "zrobić przerwę" od aktorstwa.
Sam o tym mówił w 2007, już po trzeciej części Piratów.
Odmówił zagrania w czwórce mówiąc że związek i małżeństwo są priorytetem.
Odmówił też zagrania w "Książę Persji".
Chodzi o to że nie "dostał kopa".
Sam odmawiał.Przynajmniej w przypadku tych dwóch filmów.
Może myslał że bez najmniejszego problemu wróci do kariery w dowolnym momencie.
Od 2007 grał w "Main Street", "Muszkieterach".
W "Good Doctor" i to jest film z nim w roli głównej (ktoś napisał że wlaściwie takiego filmu nie było).
W "Sympathy for Delicious" ostatnio w "Zulu".
Ten ostatni z Forrestem Whitakerem to dobry film.
Nie zaliczyłabym Orlando do aktorów z drewna.
Z drugiej strony mówiąc tylko o urodzie Luke Evans wydawał mi się do dziś (dziś sprawdziłam jego wiek w wikipedii) dużo starszy niż jest w rzeczywistości. Czterdzieści sporo plus. Ma zmęczoną twarz. Takie moje wrażenie.
Jakoś nie pasuje do kategorii bożyszcza bardzo młodych kobiet.
Ma coś z odrobinę młodszego (niż teraz) Banderasa.
Jego rola w Hobbicie jest ciekawa, coś wnosi.

linne

Orlando Bloom to świetny aktor, dobry zarówno jako bohater jak i czarny charakter, a Luke Evans jest całkiem dobry i nieco podobny. Co do wpisu głównego, to zgodzić się mogę jedynie do zapotrzebowania i Worthingtona. Dodałbym tu braci Hemsworthów, bodaj Chrisa Evansa (chodzi mi o kapitana Amerykę), Chaninga Tatuma i parę innych top-drewniaków.

zarptak

Gdyby istniała tu opcja "lubię to", dałabym Ci lajka! :)

zarptak

Yeah.

zarptak

To prawda.

zarptak

Trzy lata minęły śmieciu, od Twojego bełkotu.

starboy

a ty śmieciu dalej ten bełkot przeżywasz.

zarptak

Worthington i Bloom to faktycznie "drewna",ale uważam, że Evans jest naprawdę dobrym aktorem. Wiadomo, że to nie to samo co DiCaprio czy Depp.... A i jego Gaston był świetny.

zarptak

Polaczkowa ordynarnośc taplacza w kupach.

zarptak

Jak bardzo się myliłeś XD

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones