Oj nasłuchał nam się panicz Manson, pana Bowiego. Ale wracając do tematu. Marilyn ma już 40 na karku i dojrzał, nie stara się już na siłę kogokolwiek szokować, bo i po co. Na początku przeszkadzała mi długość płyty 72 minuty to jednak długo. Jednak po parokrotnym przesłuchaniu uważam, że proporcjo zostały rozłożone w sposób idealny. Obojętnie co ludzie będą pisać na forach i jakich to znaczeń będą się doszukiwać w tekstach, płyta stylistycznie jest kolejnym rozdziałem Eat Me, Drink Me przeniesionym na trochę inny rejon. Nie spodziewałem się tak ładnej kompozycji po Mansonie jak "Running to the Edge of the World" piosenka której nie powstydziłby się wyżej wymieniony Bowie czy nawet Dylan. Dobrze z resztą słyszeć jak Manson kłania się swoim idolom w niektórych kompozycjach; Pytanie tylko co na to wszystko fani. Bardzo dobra próba uzyskania efektu muzyki psyhedelic z końca lat '60 XXw., została uzyskana w ponad 9 minutowym "I Want to Kill You Like They Do in the Movies". Pięknie gra, też gitara w "Four Rusted Horses" uzyskano tam doskonały dźwięk przestrzennej akustycznej gitary, który ostatni raz słyszałem chyba u Johnnego Casha przerabiającego Depechowe "Personal Jesus". Są też momenty typowo Mansonowe jak klasyczna już dziś moim zdanie piosenka "Pretty as a Swastika" czy "WOW", uroku nie można odmówić też kompozycji "Devour", choć jak na album tego wykonawcy nie jest to typowy otwieracz. Są też oczywiście momenty słabsze jak np. "Wight Spider" czy "I Have to Look Up Just to See Hell" jednak zarzutem wobec nich jest zbytnia bezpłciowość kompozycji. Nie wiem jednak dziś czy nie są to nie oszlifowane diamenty które z czasem będę musiał odkryć, na nowo.
Trzeba się cieszyć że Manson dorasta jako kompozytor i zwraca się ku korzeniom rockowego grania, dodając pierwiastek stylu który wypracował sobie w latach '90. Może nie tworzy nowej jakości ale słucha się tego naprawdę dobrze. Należy cieszyć się z tego, że powrócił syn marnotrawny. Twiggy bardzo dobrze radzi sobie na basie jaki i za wiosłem. Warto odnotować również, że ostateczny mix albumu trafił się Sean'owi Beavan'owi odpowiedzialnemu za mix Antychrysta SuperGwiazdy i Mechanicznych Zwierzaków przez co wszystko naprawdę ma soczyste brzmienie, przybrudzone w odpowiednich momentach.
Zgadzam się, że "Wight Spider" czy "I Have to Look Up Just to See Hell" to dość słabe kawałki (jak na Manson), ale ja bym jeszcze dodała do tego "I Want to Kill You Like They Do in the Movies", które też niczym nie zaskakuje. Za to uważam, że najlepsze jest "WOW","Pretty as a Swastika" oraz "Running to the Edge of the World". Reszta kawałków jest po prostu niezła, chociaż "We're from America" ma totalnie świetny początek. Płyta jest zdecydowanie lepsza od "Eat Me,Drink Me", ale daleko jej do Mechanical Animals, Holy Wood, czy Antichrist Superstar.