Mam dość ludzi którzy nagle pokochali Martina Freemana za Hobbita a nie widzieli go w
żadnej innej roli np Watsona. Boli mnie że nagle ma taką płytką rzeszę fanów i że jeśli tak
dalej pójdzie z fajnego aktora stanie się bynajmniej w Polsce kolejna sezonowa gwiazda,
która zgaśnie jak tylko Hobbit zejdzie z kin. Ja osobiście uwielbiam Martina ale jak pewnie
wszyscy fani Sherlocka znam go nie tylko z tych dwóch ról. Żeby docenić kunszt gry
aktorskiej trzeba mieć punkt odniesienia, a,, hobbitowcy'' go nie mają. Oczywiście nie
mówię o wszystkich którzy widzieli ten film tylko o tych którzy po prostu sikają jak wychodzą z
kin i mówią jaki ten aktor jest cudny a nawet nazwiska nie kojarzą. Autentycznie tak było jak
ja siedziałam wczoraj w kinie i słuchałam opinii 2 dziewuszek w nastoletnim wieku.
a skąd wiesz, że te dwie oczarowane Martinem nastolatki po przyjściu do domu nie zaczęły zapoznawać się z jego filmografią, co? ;p każdy musi mieć najpierw okazję by się z czymś zapoznać, i nie oszukujmy się, że większość trafi na Martina dopiero po seansie hobbita. ja się tam cieszę im więcej słyszę pozytywnych opinii o naszym Martinie, i na Twoim miejscu powiedziałabym tym dziołszkom, że jest przecudny a nie tylko cudny;p a to że sikają, to tylko świadczy o tym jak genialnie rola bilba została odegrana, i jak uroczym człowiekiem jest Martin, a im więcej osób się o tym przekona tym ja się bardziej osobiście cieszę ;)
Ale czemu Ci przeszkadza nagła popularność Martina, Jarzynex? Co w tym złego, że zrobił to kasowy film? Tylko się z tego cieszyć. Pierwszy raz zobaczyłam tego aktora w "Love Actually", potem widziałam go w genialnym "Sherlocku", i cieszę się, że jego kariera dostała ostrego kopa za sprawą "Hobbita". Co z tego, że swoją cegiełkę dokładają - jak piszesz - nastoletnie dziewuszki? One są jakoś gorsze czy jak?
Lecho1523 dzięki za rade XD. A dziewuszki nie są gorsze shizonku tak jakoś mi się powiedziało nie sympatycznie. W sumie racja niech sława się pnie tym lepiej dla Martina. A my możemy być dumni że odkryliśmy go przed Hobbitem.
AHA. Ale nie wpadłaś na to, że dla mnóstwa osób Hobbit stwarza możliwość poznania Freemana? I że ci ludzie potem mogą sięgnąć po jego inne filmy? ;) Bo ( niestety ) szeroko znany aktor to nie jest. A przynajmniej do tej pory nie był. No, ale Hobbit może to zmienić. ;)
Tak to działa. Ja też "odkryłam" kilku dobrych aktorów dzięki popularnym filmom i nie wstydzę się do tego przyznać. Uważam, że to nic złego, jeśli zachęca do zapoznania się z dorobkiem wcześniejszym danej osoby albo po prostu zyskujemy kolejnego "zdolniachę" do własnego prywatnego rankingu ulubieńców:)
Jejku, najważniejsze, że są tu tacy miłośnicy kina, którzy znają wartość dobrego aktora:) zbytnie irytowanie się potencjalnymi "płytkimi dziewuszkami" źle wpływa na zdrowie psychiczne:D i zgadzam się ze shizonek w całej rozciągłości:) niech świat pozna wreszcie świetnego aktora:D
Obejrzałaś go w dwóch filmach i już masz poczucie wyższości wobec osób, które widziały go w jednym? Chryste, niektórym niewiele potrzeba, żeby im się ego rozdmuchało.
Sekundkę Martin Freeman ma się nam nie kojarzyć z Hobbitem - jednym sezonowym Hitem ale z Watsonem innym sezonowym Hitem. To dlaczego nie ze Strażą Nocną Greenawaya? Co to dopiero był film, artystyczny i w ogóle. A poza tym to wszyscy, którym Martin Freeman kojarzy się z Watsonem powinni się wstydzić - wszak to przede wszystkim aktor z oryginalnego The Office. A w ogóle jak nie widzieliście wszystkich filmów i seriali Martina (tak jak nie przymierzając pisząca te słowa) to powinniście się schować z opiniami. I to dotyczy wszystkich aktorów, póki nie zobaczycie całej filmografii możecie co najwyżej podejrzewać że ich lubicie. I to nie ma przebacz - koszmarną rolę Freemana w Casuality też trzeba było zobaczyć, żeby wypowiedzieć się na temat Hobbita. Ja obecnie chciałabym coś powiedzieć o roli Christophera Lee jako Sarumana ale niestety to najbardziej aktywny aktor w historii kinematografii więc liczę że będę mogła wyrazić opinię dopiero za jakiś rok. Do tego czasu życzę dobrego samopoczucia wynikającego z poczucia własnej wyższości.
Miałam na myśli Casuality jeden z pierwszych telewizyjnych występów Martina gdzie w jednym odcinku gra nieudolnego złodzieja z przemysłowym hakiem w nodze który efektownie mdleje z upływu krwi, Nativity to dla jakichś laików co tylko filmy z danym aktorem oglądają.
Jak dla mnie, możesz wypowiadać się na czyjkolwiek temat i kiedykolwiek ci się spodoba. Natomiast nie rozumiem tego rodzaju pretensji wobec fanów Hobbita, zwłaszcza ze strony osoby, która tychże „przewyższa” zaledwie o jeden film. Innymi słowy, twój elaborat był zupełnie niepotrzebny.
,,Boli mnie że nagle ma taką płytką rzeszę fanów i że jeśli tak
dalej pójdzie z fajnego aktora stanie się bynajmniej w Polsce kolejna sezonowa gwiazda,
która zgaśnie jak tylko Hobbit zejdzie z kin." Po 1- ,,bynajmniej" nie oznacza tyle samo co ,,przynajmniej" . Po 2. Tak właściwie co co Ciebie denerwuje? To, że ktoś po obejrzeniu ,,Hobbita" polubił Freemana? Że ktoś jest mniej TrÓ od Ciebie? Nie rozumiem.... Nawet jeśli faktycznie pan Freeman stanie się sezonową gwiazdą (w co szczerze wątpię) to- w mojej ocenie- nie masz się czym przejmować.