Dokument Pawła Łozińskiego to krótka, metaforyczna opowieść podejmująca problem pamięci, tożsamości, odnajdywania śladów po wcale nie tak dalekiej przeszłości. Tutaj, na trzydziestu hektarach w centrum miasta, odbywają się prace inwentaryzacyjne, których celem jest próba odtworzenia zaginionego miasta. Kamera koncentruje się na szczegółach, obrazując palce wędrujące po zatartym napisie czy mozolny proces odcyfrowywania odgrzebanych z ziemi liter, bo przecież każda z nich ma jakieś znaczenie.
Film stanowi niekonwencjonalny zapis spotkań i rozmów różnych ludzi poddawanych chemioterapii na Dziennym Oddziale Chemioterapii. Pokazuje parę godzin przeżytych niejako poza czasem z życia chorych na raka. Trochę smutna, trochę refleksyjna, a czasem nawet zabawna opowieść o chorych i zdrowych, o tym, jak wzajemnie się wspierają. Autorzy uświadamiają, że nie sposób przez tę chorobę przejść samotnie. Ich opowieść niesie nadzieję, że dzięki bliskości drugiego człowieka można niekiedy wygrać walkę z rakiem.
Kociary to specyficzny typ człowieka. Trochę zwariowane, ale obdarzone złotym sercem, ciepłe, serdeczne. Najczęściej też samotne: z konieczności, wskutek zrządzenia losu, rzadziej z wyboru. Gdy wokół nich zaczyna brakować bliskich osób, swoje uczucia przelewają na koty: bo miłe, śliczne, niegroźne, ale też niezależne i nieufne. I bardziej bezbronne niż pies, więc bardziej potrzebujące pomocy. A kociary muszą mieć kogoś, komu byłyby potrzebne, kim mogłyby się opiekować, kogo mogłyby pogłaskać. Choćby to był tylko zdziczały, bezpański, głodny kot. Film Pawła Łozińskiego, reżysera i scenarzysty filmów fabularnych i dokumentalnych, syna jednego z najbardziej znanych polskich dokumentalistów, Marcela Łozińskiego, to cztery portrety takich "kocich mam" rozpisane na cztery pory roku. Kociara "wiosenna" zachowała jeszcze resztki dawnej urody, choć jest już panią w podeszłym wieku. Miała wielu adoratorów i bardzo przystojnego męża. Uwielbiana, podziwiana, u schyłku życia została zupełnie sama. Żyje wspomnieniami i dokarmianiem kotów. W oczekiwaniu na następną, zapewne już ostatnią miłość dopieszcza koty w ogrodzie botanicznym. Kociarę "letnią" kamera podpatruje na cmentarzu. Pewnie odwiedza tam czyjś grób, ale przy okazji zawsze ma w torbie coś smacznego dla dzikich kotów, całkiem licznych na cmentarzu. Przemawia do nich cichym, łagodnym głosem, obiecuje, że niedługo znów przyjdzie, choć one to wiedzą i bez jej zapewnień. Najodważniejsze pozwalają się nawet głaskać, inne wolą trzymać bezpieczny dystans. Pyszne kąski przełamują jednak wszystkie lody. Kociara "jesienna" na dokarmianie przychodzi z mężem. W parkowych haszczach nie brakuje dzikich kotów. Oboje prześcigają się w ich wypatrywaniu, rozpoznawaniu. Podsuwają im jedzenie, kłócąc się o to, kto ma do zwierzaków lepsze podejście i kogo one bardziej lubią. Koty zastępują im dzieci, które pewnie już dawno i daleko wyfrunęły z rodzinnego gniazda. Kociarze "zimowej", emerytowanej nauczycielce, niestraszny nawet największy mróz. Na dokarmianie kotów wychodzi późnym wieczorem, gdy psiarze już wrócą do domów z ostatnich spacerów. Pustymi ulicami ciągnie za sobą wózek z jedzeniem. Podopiecznych ma wielu, tak jak kiedyś uczniów. Mówi o kotach jak o ludziach: wymienia ich imiona, opowiada o ich charakterach i upodobaniach. Mocno przeżywa śmierć każdego z nich. Od nocnych wypraw nie powstrzymuje jej nawet wspomnienie złodziejskiego napadu, którego padła kiedyś ofiarą. Bo przecież wie, że koty na nią czekają.
Gorzko-słodka opowieść o czwórce mieszkańców starej kamienicy na Powiślu, byłym dozorcy, panu Wiesiu, towarzyszącej mu suczce, Żabci, przedwojennym fryzjerze panu Zdzisławie oraz konkubinie pana Wiesia, pani Ani.
Utrzymany w konwencji "Z punktu widzenia nocnego portiera" Krzysztofa Kieślowskiego portret strażnika więziennego. Bohater przedstawia swoje poglądy na temat młodzieży, wychowania i znaczenia kary w społeczeństwie. Ma w szkołach pogadanki, pilnuje porządku na lekcjach.