znaleziony martwy w swoim apartamencie na Manhattanie - taką informację podał "Wall Street Journal"
To głupi przesąd, a nie wyraz szacunku
Teraz zapewne każdy będzie mówił jak cenił tego aktora, ale nikt nie przyzna się bez bicia,że nie lubił go albo jego aktorstwo go nie obchodziło. Ja się przyznaję, nie lubiłem go i nadal nie lubię, śmierć nie zmieni mojego zdania, bo niby dlaczego ma zmienić?
Wow! W takim razie nie masz pojęcia o czym mówisz, ani o prawdziwym talencie aktorskim tym bardziej... Smutne.
Rozumiem, ale to nie znaczy, że musisz rzucać epitety w stylu "aktorzyna", kiedy pomimo, że Ci jego styl nie odpowiadała - nie możesz zaprzeczyć, że miał talent, warsztat i charyzmę.
PS. Jeśli kogoś jego śmierć i aktorstwo nie obchodzi, to po jaką cholerę wchodzi na to forum, gdzie ludzie ceniący go jako artystę wspominają go i odnoszą się do jego pracy z należytym szacunkiem? Nie widzę sensu takiej dyskusji zwłaszcza w takim dniu, poza sianiem jakiegoś zbędnego zamętu.
Nie miał ani talentu ani charyzmy, warsztat miał, bo ma go każdy
Pragnę zapobiec zbiorowemu obłędowi i panice i nawrócić co poniektórych
To jest Twoje zdanie, i każdy, kto widział go na ekranie czy w teatrze, będzie miał swoją subiektywną opinię, która nie wymaga "nawracania".
Chyba nie rozumiesz sytuacji - to nie jest obłęd, tylko wyrażenie przez ludzi smutku, że tak utalentowana osoba odeszła (bez względu na okoliczności) i, że ci którzy go cenią, nie będą mieli okazji widzieć go w dalszych, świetnych (według nich) rolach.
A jeśli czujesz takie silne poczucie "misji", to przyjdź tu za jakiś czas, kiedy emocje opadną, zamiast wyrażać swoje opinie z perspektywy "tego obiektywnego, którego Hoffman nie rusza", bo jedyne co powodujesz, to negatywne emocje i reakcji oporu, które chyba Cię jeszcze bardziej nakręcają (?) do dalszej polemiki, co jest dość dziwne. Pomijam już to, jak bardzo tracisz czas. Pozdrawiam!
Powtarzam: nie będę krył się z moim zdaniem na temat aktora tylko dlatego,że on umarł i dla wielu jest teraz bogiem aktorstwa.
A ja powtarzam - tracisz czas. Nie wspominając już o tym, jak bardzo w tym momencie obrażasz mnie, jako fankę jego aktorstwa od dobrych kilku lat - i Ci, którzy wchodzą w jakieś głębsze dyskusje na tym forum, także takimi wieloletnimi fanami są - i nie potrzebują Twojego nastawienia a la "nie płakałem po papieżu".
Poza tym, jeśli spędzanie drugiego już dnia na misji "szkolenia" gimbazy, która poznała go dopiero po informacji o jego śmierci i stwierdziła, że wypadałoby napisać tutaj, że "wielkim aktorem był", to chyba bardziej świadczy o Twoim poziomie, niż ich wszystkich... Tak więc, kończąc tę niezwykle owocną dyskusję, dodam - "Get a life!"
Światowa społeczność filmowa jest ci wdzięczna, strażniku teksasu. Nie przyszło ci do głowy, że Twoja postawa to nie wyraz oświeconej postawy negowania masowego poklasku dla zmarłego aktora, a po prostu słabego gustu?
I co to za stwierdzenie: "warsztat miał, bo ma go każdy"? Pomyliło Ci się chyba z twarzą, warsztatu nie ma każdy, bo to jest umiejętność, a nie cecha wrodzona, większość go nie ma.
Warsztat=rzemieślnik, sztuka=artysta, on bynajmniej nie był artystą.
Aha więc teraz to ja jestem tym złym, bo neguję to,że Seymour aktorem wielkim był i kropka? Coraz bardziej mi się wydaje,że to blokowanie moich tematów ma wymiar osobisty, zwłaszcza,że dałeś temu aktorowi 10/10
Smutne, bardzo dobry aktor. Nawet nie wiedzialam ze byl uzalezniony od narkotykow:(Szczerze myslalam tez ze byl starszy a tu dopiero 46 lat :(
Bardzo smutna wiadomość:(. Bardzo charakterystyczny i dobry aktor. Choć nie był moim ulubieńcem, nie mogę dojść do siebie po tej wiadomości. Duża strata:(
nie wiedzialem, ze mial taki problem, jego poruszajaca rola w "Love Liza" musiala byc w takim razie jakas forma terapii, szkoda ze nieskuteczna na dluzsza mete, cholernie wielka szkoda....RIP
coz nie znamy szczegolow i nie znamy czlowieka, a przez pryzmat jego rol mozna by rozne rzeczy o nim powiedziec, bo np. na podstawie jego rol w Mistrzu i Radio na fali mozna by swierdzic, ze to cholernie silny pewny siebie czlowiek.
Wielka strata! Odszedł na zawsze jeden z najwybitniejszych współczesnych aktorów. Szkoda, że to narkotyki go najprawdopodobniej wykończyły...
Szkoda go ale jeśli plotki sie potwierdzą (najprawdopodobniej przedawkowanie narkotyków) - to odszedł na własne życzenie.. Szkoda takiego talentu... zmarnował go sam..
Szkoda mi go BO my, fani, Hollywood etc. straciliśmy wielki talent, BO on nie pomyślał o rodzinie i sam nie wiedział co czyni... i szkoda mi jego dzieci, bo zostały bez ojca.
To z całą pewnością był jeden z najciekawszych aktorów współczesnego kina. Nie był amantem, grał często postaci niesympatyczne, czasem wręcz odpychajace. Ale za to jak! To był dla mnie taki "pełnokrwisty aktor". Szkoda!!!