Mam nadzieje że nominacja obróci się w otrzymanie nagrody.
Na bank nie wygra, ale powinien. Widziałem już wszystkich nominowanych i to Hoffman jest najlepszy, zagrozić może mu jedynie Waltz i pewnie zagrozi i wygra. Też świetnie zagrał, ale Hoffman moim zdaniem lepszy
Tommy Lee Jones był też świetny i moim zdaniem to on dostanie Oskara, choć PSH rzeczywiście z całej piątki najlepszy. podobnie to co zrobił w Mistrzu Phoenix bije na głowę DDL jako Lincolna. no ale Oskary to nagrody przyznawane przez amerykańskich dziadków. a Waltz, choć jest niesamowity, pokazał niestety dokładnie to samo, co w Bękartach
Te amerykańskie dziady, dobrze napisałeś. Boją się prawdziwych wyzwań. Day-Lewis w życiu nie będzie lepszy od Nicholsona, mogli śmiało nagrodzić Phoenixa.
Daniel Day Lewis to mistrz :) Ale jak dla mnie powinni w końcu docenić Phoenixa ... szkoda że tego nie zrobili
Tak się składa, że w kopercie był Phoenix, ale Akademia przekupiła Streep żeby odczytała to jako Day-Lewis.
Tak, niestety znów zrobili Hoffmana w balona, a to przecież najwybitniejszy amerykański aktor na dziś. Przeklęty Walc.
http://www.filmweb.pl/person/Christoph+Waltz-69501/discussion/Walcu%C5%9B%2C+odd awaj+tego+drugiego+oskarka.+Jeno+migiem!-2145808
O ile rola w "Bękartach Wojny" była wybitna, o tyle rola w "Django" była strasznie podobna do Landy, mimo iż te postacie to przeciwieństwa (niektóre gesty, miny itp. są identyczne!). Normalnie obniżyłbym mu teraz na 8, bo uznałbym go za aktora jednej roli (taki Hans Zimmer aktorstwa), ale zagrał inaczej, i równie genialnie w "Rzezi" Polańskiego, więc 10 zostaje. Co nie zmienia faktu, że Hoffman był lepszy.
To by sami Austriacy musieli zasiadać w Akademii. A tymczasem to są Żydzi i dali Walcowi złote łajno na szczęście ;)
Nie, po prostu piszę prawdę. Czyżby wielki fan oskarków? Pamiętaj, że w świecie filmu najważniejsza nagrodą jest złota palemka.
No ale wiesz. Akademia sobie podumała, popatrzyła na jego filmografię i myśli sobie: "No patrz biednego, w tylu dramatach grał, w tylu dobrych filmach, musiał grać dla telewizji, żeby utrzymać żonę, dzieci, psa. Dajmy mu Oscara na pocieszenie, co?". :)
nie "dajmy mu oscara na pocieszenie" tylko dajmy mu oscara a jego gaża za kolejny film wzrośnie bo oscar stwarza wiekszy respect.
zgadza sie.czasami jednak zamiast promowac młode talenty promuje dawno juz wypromowane zamykając droge młodemu narybkowi
A czasami ogłupia i aktor przestaje występować w ambitnych produkcjach skupiając uwagę wyłącznie na superprodukcjach.
Drugi oskar na pociesznie, a później trzeci, bo prababka odchodzi. Wkrótce Waltz zrówna się z Nicholsonem. A ja do dziś nie wiem za co był ten pierwszy rycerzyka dla Walcusia.
Może Fassbender będzie zwyciężał na międzynarodowych festiwalach. To znacznie ciekawsza przygoda od nudnej oskarowej gali.
Fass na Złotych Globach przegrał z Clooneyem, a Europejska Akademia Filmowa wolała nagrodzić Jeana-Louisa. Dobrze, że chociaż Mikkelsen został zauważony i doceniony za Jagten, bo Złota Palma jak najbardziej mu się należała.
No i Mads występuje w komediach i próbuje wyzwań - czyli to, czego Twój ulubiony Day-Lewis unika. :)
Fassbender powinien mieć podwójną nominację do Oscara - za "Wstyd" i "Niebezpieczną metodę", z czego za ten pierwszy tytuł należała się statuetka. A później nominację dla najlepszego aktora drugiego planu za "Prometeusza". Liczę, że "The Counselor" nareszcie załatwi Fassbenderowi pierwszą nominację, a najlepiej statuetkę żeby nie musiał grać w 4 filmach rocznie.
Jakiś czas temu zauważyłem, że Fass gra w prawie samych filmach kostiumowych. Poza filmami z McQueenem i jednym Soderberghiem.
Zdziwiło mnie, że przyjął rolę w "Assassin's Creed", bo to będzie zwykły letni hit (o ile dużo zarobi). On chyba cały czas musi jeszcze krzyczeć: tu jestem, dajcie mi rolę, jestem więcej niż dobry. Oby po "The Counselor" już nie musiał przyjmować każdej oferty, tylko te najciekawsze.
"The Counselor", to może być arcydzieło o ile Scott udźwignie scenariusz, który ponoć jest bardzo mocny. No i o ile Pitt nie będzie strzelał głupich min w filmie. Z chęcią wymieniłbym go na Seymoura Hoffmana :)
Ja bardziej czekam na film z Malickiem (o ile w ogóle są takie plany), na trzeci film z McQueenem i na X-Menów, bo jako "Stwór Frankensteina" wypadł świetnie. Tak naprawdę obejrzałem ten film ze względu na niego.
Nie oszukujmy się, że ta rola jest ciekawa i na Altaira pasuje idealnie. I może z racji tego, że pasuje idealnie, producenci chcieli go za wszelką cenę. Nie wypowiadał się może na ten temat?
Nie wiem czy się wypowiadał... Rola aż tak bardzo ciekawa? Może w pewnym sensie, zabójca... To jednak tylko gierka komputerowa. Ale może dadzą w filmie epickie widoczki na miarę tych z filmów Leana ;)
Niestety pewnie tak, bo tak łatwiej i dziś już się nie opłaca kręcić na Saharze. Ah, co za wstrętne czasy. Gdyby Lean, Bertolucci i Minghella w taki sposób kręcili swoje monumentalne filmy, to byłaby całkowita porażka i raczej nikt by nie zapamiętał kadrów. CGI niestety zawsze kiepsko wygląda, jeżeli nie na początku to z pewnością z czasem zacznie razić sztucznością.
Coś mi się zdaje, że Akademia po nagrodzeniu Anga Lee za reżyserię daje do zrozumienia, że w kinie będzie coraz gorzej. Pozostają mi do oglądania:
a) twórcy niezależni
b) twórcy przeciwni CGI
c) europejskie kino unikające CGI
d) azjatyckie kino unikające CGI
Nie wiem za co ten Oscar dla Anga. 'Ostrożnie pożądanie" - to było kino bliskie ideału. Natomiast "Życie Pi", to jakaś niemrawa bajeczka dla naiwnych. CGI zawsze jest do dupy, bo szybko ulega deformacji. Jak pokazać niebo, to tylko prawdziwe, a dziś nawet tego się nie chce zrobić karaluchom z Hollywood. Wszystko niech najlepiej za nich zrobi komputer. I gdzie tu artyzm? Albo kręcą 70% zdjęć w studiu. Koszmar.