Obleśny, niemiecki reżyser, który kręcił obleśne, niemieckie filmy. To nie tak, że jego twórczość pozbawiona jest głębi. Ależ jest tam głębia. Głębia człowieka zepsutego i zaburzonego. Czysta degeneracja. Już trzynaście lat temu ktoś tutaj zauważył, że zainteresowanie tymi filmami postrzymuje głównie środowisko homoseksualne, a te przecież nurza się w zepsuciu i dekadencji. Podobnie jednak jak pleśń, nie są przyczyną, a symptomem. Zresztą, spójrzmy na dzisiejsze Niemcy - ich powojenna dekadencja ma realne konsekwencje.
Fassbinder jak nikt pokazał nam duszę rozkładającego się narodu. Jeżeli więc przydawałbym mu jakąś wartość, polega na byciu przykładem negatywnym.