Pytanie dość nietypowe, ale jaka jest waszym zdaniem najdyrastyczniejsza scena z jakiegokolwiek filmu Spielberga? Ja obstawiam śmierć Quinta w "Szczękach".
Było kilka scen w Liście Schindlera (dawno widziałem i nie pamiętam dokładniej), a także motyw z opryskiwaniem świata krwią w wojnie Światów. Ale w pamięć mi zapadł początek Zaginionego świata, z dziewczynką która znalazła tego małego dinozaura. Ot, sympatyczna scena, a jak zjawia się ich więcej, to robi się mniej przyjemnie. A patrząc na to, jak najczęściej Spielberg traktuje dzieci w swoich filmach, ta scena jakoś zapadła mi w pamięć.