Jak oglądałem "Szczury" gdzie grał jedną z dwóch głównych ról to miałem ochotę przyczepić mu dwie sztuki mysich zębów na twarz i wysłać go do kanałów...:) Nie wiem dlaczego, ale z twarzy taki myszaty jest strasznie - albo po prostu jestem złośliwy, już nie wiem...
Szczury to rzeczywiście głupi film. Ale jeżeli chodzi o Vincenta, to jest to moj najukochańszy aktor na świecie już od kilkunastu lat. Uwielbiam go od momentu, kiedy go zoaczyłam w cudownym filmie Good Morning Babilonia. Grał w wielu dobrych filmach i z najlepszymi aktorami. A ty rzeczywiście się czepiasz.