Jak na polskie warunki to aktor 10/10
Takich ludzi jak Zbyszek Buczkowski jest bardzo mało. Gdybyście znali historie z Jego dzieciństwa to każdy z Was by się zastanowił , jak on wysoko zaszedł mimo wielu przeciwności losu. Mimo głodu biedy i z komuchami na karku.
Jego ojciec pilot PLL Pan Marian Buczkowski zginął w katastrofie lotniczej w 1951roku zmuszony pistoletem przy skroni, przez UB-eka do wystartowania samolotem LI-2 SP-L-KA z uszkodzonym silnikiem. Samolot roztrzaskał się niedługo po starcie, a pilotowi przypisano całą winę.
Osierocił dwójkę dzieci ( w tym rocznego Zbyszka) i pozostawił żonę w zaawansowanej ciąży.Ówczesne władze zlitowały się nad wdową i trójką dzieci dopiero rok później dając im niewielkie M-3.
Całą sprawę władze chciały zatuszować obarczając w dalszym ciągu Mariana Buczkowskiego, zlecając nakręcenie filmu propagandowego "Sprawa pilota Maresza" .
W filmie tym Ryszard Godzicki( którego gra Janusz Bylczyński) filmowy odpowiednik Mariana Buczkowskiego, przedstawiony został jako butny , arogancki ryzykant, który za nic ma bezpieczeństwo pasażerów.
PZPR wyszło na swoje - propaganda się udała i PLL zostało oczyszczone z podejrzeń o niby to niebezpieczne maszyny.
To aż dziw ,że Zbyszek po takich przeżyciach wyszedł na ludzi.
Przecież też jako dorastający chłopak miał mętlik w głowie, gdy słyszał że jego ojciec mógł być domniemanym reakcjonistą.
Takiego człowieka jak Zbyszek Buczkowski znałem- choć nie osobiście -tylko jednego to Stanisław Grzesiuk.
Więc nie oceniajcie człowieka pod postacią aktora, że niby takie dno .
Jakich przeżyciach? Człowieku, to było niemowlę! Współczucia oczywiste z powodu śmierci rodzica, ale dlaczego jakaś tragedia z okresu niemowlęcego ma wpływać na ocenę jego miernej gry aktorskiej?
Aha, to jak Ci umiera ojciec i masz roczek to jesteś półsierotą? A gdy dorastasz i masz te 10-12 lat gdzie wówczas najbardziej potrzebne jest Ci oboje rodziców to już przestajesz być półsierotą? Wiesz nie rozumiem Twojego sposobu myślenia.
On już na samym starcie był częściowo przekreślony, zważywszy jeszcze na tamte nieciekawe czasy.
A jednak się przebił przez nieprzychylne mu otoczenie i wyrósł na aktora pierwsza klasa.
Dokładnie rozmijamy się co do jego umiejętności aktorskich. Nie jest to aktor ani pierwsza, ani nawet druga klasa. Tragedii życiowych jest naprawdę zatrzęsienie. Gdybyś pogrzebał w życiorysach naprawdę wielkich w tym fachu, przy których - z całym szacunkiem - Zbigniew Buczkowski nie mógłby być określony nawet dobrym epizodystą, również znalazłbyś wiele nieciekawych przeżyć. Dlaczego wiedza o tej czy innej przykrości miałaby w jakikolwiek sposób być składową oceny ich pracy?