Zofia Marcinkowska

8,2
534 oceny gry aktorskiej
powrót do forum osoby Zofia Marcinkowska

To nie jest spoiler filmu Kazimierza Kutza pt. "Nikt Nie Woła" z roku 1960, choć na
początku może to tak wyglądać. Wprowadzam w kontekst filmu, odnoszę się do
niektórych ważnych scen z pierwszej jego części, a o dalszych częściach nie piszę
niemal nic. Przede wszystkim chcę zachęcić Was do obejrzenia filmu i niezwykłej roli
Zofii Marcinkowskiej.

Lato 1945. Wojna właśnie się skończyła. Do małego, opuszczonego przez Niemców
miasteczka przyjeżdżają repatrianci. Tam spotykają się, po raz pierwszy w życiu,
Lucyna (Zofia Marcinkowska), repatriantka i Bożek (Henryk Boukołowski),
AK-wiec, który ucieka przed demonami minionej wojny.
Aktorzy grają osoby, których psychika została zniszczona przez wojnę. Stąd
nieokazywanie emocji i granie "do wewnątrz", które może drażnić tych, którzy nie znają
klucza. To wymaganie musiało być trudne dla pary młodych aktorów. Jakby reżyser
zabrał im świadomie większą część ich właśnie co z mozołem stworzonego warsztatu.

Zapoznają się, są bardzo młodzi, są rówieśnikami. Na koniec pierwszego spotkania, on
proponuje jej łóżko. Ona odmawia. Potem są dalsze sceny, które pogłębiają
ich znajomość (pierwszy prezent, pierwsza zazdrość, pierwsze wspólne plany itd). Po
tych scenach stwierdzimy, że on jest w niej zakochany po uszy, do tego stopnia, że
traktuje tę miłość przez pewien czas w sposób platoniczny (znajdźcie tę scenę). A niby
skąd ten stopień zakochania, spyta widz. Tylko ze względu na jej urodę? Do
odpowiedzi dojdziemy, gdy potraktujemy tych kilka powyższych scen jako całość.
Mężczyzna, jak wiadomo, jest wzrokowcem. Podczas tych scen, nasz bohater utonął w
morzu gestów i spojrzeń. Utonął bez żadnej możliwości ratunku. Poszedł na dno.
Trafiony - zatopiony. To takie strasznie ważne dla dalszej akcji filmu i jego ostatecznej
wymowy.

Niedługo potem, na filmie następuje takie "bum" (znajdźcie je), po którym film zmienia
oblicze. Sygnalizowany od początku dramat zaostrza się, a rola Lucyny ewoluuje nagle
do roli dramatycznej, do centralnej postaci wczesnego awangardowego psycho-
thrillera, który odtąd serwuje nam reżyser. Aktorka znajduje się w tym wszystkim jak
ryba w wodzie. Jakby tylko powiedziała reżyserowi: "Nie ma sprawy, ma być odtąd
inaczej, to będzie inaczej." A ma na tym filme 19 lat.

Po dłuższym namyśle postanowiłem darować Panu Kutzowi fakt, że podmalował
aktorce zęby, aby zasygnalizować problem szalejącej po wojnie próchnicy.
Trudno, to miał być szokujący film i to jest jeden z jego elementów. Na Webie są
zdjęcia portretowe Marcinkowskiej, które jednoznacznie wskazują, że był to tylko
zabieg reżysera.

Chciałem podziękować Panu Kutzowi za ten wielki film i za to, że wyłowił tę 19-letnią
aktorkę podczas zdjęć próbnych do roli Lucyny. (o innych kandydatkach do tej roli
piszę w jednym z moich postów odnośnie samego "Nikt Nie Woła") Myślę, że po prostu
wyłowił aktorkę, która najlepiej zagrała mu te sceny, na których mu najbardziej
zależało. Nie zważał na bardzo młody wiek i niewielkie doświadczenie. Odpłaciła mu
to z nawiązką. Po zaledwie trzech latach, gdy jej nagle zabrakło, decyzja reżysera
nabrała szczególnego, głębszego znaczenia. Bo razem z tym fabularnym filmem, Kutz
stworzył też dokument. Dokument wschodzącego, niezwykłego aktorskiego talentu.

fan_lat_60tych

Doskonale to ująłeś.
Dokładnie tak.
Film genialny......

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones