Bajka dla dzieci brutalnego świata

"Olbrzym - samolub" to kino ekstremalnie surowe, stawiające na ponury realizm. Barnard pokazuje nam świat, w którym tak naprawdę nie ma miejsca na miłość i radość życia. Nikt tu nie liczy na
Z napisów końcowych można wyczytać, że "Olbrzym - samolub" inspirowany jest opowiadaniem dla dzieci Oscara Wilde'a pod tym samym tytułem. Jednak musiała to być bardzo luźna inspiracja, bowiem pełnometrażowy debiut Clio Barnard daleki jest od świata Wilde'a i jego chrystusowej ikonografii.

Głównym bohaterem jest Arbor. Chłopak pochodzi z biednej, rozbitej rodziny. To jednak wcale nie wyróżnia go na tle otoczenia, bo w jego świecie wszyscy są biedakami żyjącymi w permanentnym strachu przed rachunkami. Odmieńcem jest, ponieważ cierpi na ADHD. Bez leków trudno jest mu funkcjonować w kontrolowanych warunkach takich jak szkoła. A leków prawie nigdy nie ma, bo podwędza mu je starszy brat-ćpun. Jedyną osobą mającą na niego stabilizujący wpływ jest jego najlepszy przyjaciel, Swifty. Niestety on sam ma na Swifty'ego jak najgorszy wpływ. Razem co chwilę wpadają w kłopoty. A to pobiją kogoś, a to wplączą się w nielegalny obrót złomem.

"Olbrzym - samolub" to kino ekstremalnie surowe, stawiające na ponury realizm. Barnard pokazuje nam świat, w którym tak naprawdę nie ma miejsca na miłość i radość życia. Nikt tu nie liczy na lepsze życie, ale jakoś trzeba trwać. Każdy więc desperacko walczy o swoje niczym ryba wyrzucona na brzeg podczas ulewy. Reżyserka z masochistycznym zacięciem przybliża widzom najdrobniejsze nawet aspekty tej tragicznej egzystencji. I chyba tylko to jest nawiązaniem do opowiadania Wilde'a. Świat biedoty przypomina bowiem ogród tytułowego olbrzyma pozostającego pod władaniem nieustającej zimy.

Powolna narracja i wszechobecny defetyzm może wykończyć nawet najbardziej cierpliwego widza. Barnard jest tego świadoma i właśnie dlatego bohaterem uczyniła chłopca cierpiącego na ADHD. Jego wybuchowy temperament i naiwne kombinowanie, jak tu zdobyć trochę kasy, ożywiają film, nadając mu wystarczającej energii, by nie uśpić widza. Ci, którzy wytrwają do końca, zostaną sowicie wynagrodzeni. Końcówka po prostu nokautuje dawką emocji. Nie sądzę, by choć jedna osoba mogła pozostać niewzruszona, widząc fantastyczną grę młodziutkiego Connera Chapmana. Chłopak może i ma niewiele lat, ale to, co wyczynia na ekranie, pozostaje nieosiągalne dla wielu aktorów o znacznie bogatszym doświadczeniu filmowym. Oczywiście pochwała należy się także Barnard za to, że potrafiła młodziutkiego aktora poprowadzić i wydobyć z niego wszystko to, co najlepsze. Dla swoich bohaterów reżyserka z całą pewnością okazała się okrutną kobietą, ale dla nas, widzów, stała się wspaniałą artystką. "Olbrzym - samolub" jest dużym, pozytywnym zaskoczeniem.
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones