Recenzja filmu

Dobranoc, mamusiu (1986)
Tom Moore
Anne Bancroft
Sissy Spacek

Dobranoc, córeczko

Kameralny dramat w reżyserii Toma Moore’a zrealizowany został na podstawie nagrodzonej Pulitzerem sztuki. To film wdzięcznie oszczędny w formie, skupiający się na skomplikowanej relacji między
Kameralny dramat w reżyserii Toma Moore’a zrealizowany został na podstawie nagrodzonej Pulitzerem sztuki. To film wdzięcznie oszczędny w formie, skupiający się na skomplikowanej relacji między matką a córką. Wydarzenia rozgrywają się w ciągu jednej doby i towarzyszy im niemal przytłaczająco intymna atmosfera. Ani na moment nie opuszczamy domu bohaterek, natomiast inne postaci poznajemy wyłącznie z opowiadań i wspomnień obu kobiet. W pewnym sensie duch sceny jest tu zatem wyczuwalny.

Cierpiąca na padaczkę i agorafobię Jessie (Sissy Spacek) nie jest w stanie pracować. Jej małżeństwo rozpadło się, a syn popadł w uzależnienie od narkotyków. Samotna i rozczarowana życiem, kobieta nie widzi dla siebie nadziei na lepszą przyszłość. Jessie mieszka ze swoją matką – Thelmą (Anne Bancroft). To właśnie jej pewnego dnia oświadcza, iż zamierza popełnić samobójstwo.

Na tle kolejnych rozmów Thelmy z córką stopniowo zarysowuje się obraz rodziny zdegradowanej poprzez brak porozumienia i rozbitej za sprawą śmierci ojca. Zza zasłony tychże przejmujących dialogów stopniowo wyłania się też sylwetka Jessie jako osoby nie wyrażającej zgody na naznaczoną rozczarowaniem egzystencję, natomiast pogodzonej ze swoim dramatycznym wyborem.

Ciężar filmu spoczywa na barkach dwóch uznanych aktorek. Aktorstwo Spacek jest stonowane i świadome, trudno doszukać się tu cienia fałszu. Wewnętrzna tragedia odgrywanej przez nią postaci przejawia się w nadzwyczaj subtelny sposób, co silnie kontrastuje z wyrazistym charakterem matki. W tę rolę wcieliła się charyzmatyczna Anne Bancroft, której gra niektórym widzom może wydawać się nieco zbyt teatralna, aczkolwiek w tym przypadku nie sposób czynić z tego zarzutu. Ostatecznie to nic innego jak swego rodzaju teatr w kinie.

Różnie między bohaterkami nakreślone są w sposób wyraźny. Ich charaktery intensywnie ścierają się ze sobą, zarysowując tym samym pewien konflikt. Na tle "zmęczonej, zranionej, smutnej i zużytej" Jessie jej matka wręcz kipi energią. Jest nienasycona, wciąż głodna przeżyć, obawia się ewentualnej samotności. Potrafi z zapałem rozprawiać nawet o najbardziej prozaicznych kwestiach, podczas kiedy jej córka z niemalże niezachwianym spokojem mówi o samobójstwie. Wspomniany konflikt odzwierciedla stosunek każdej z bohaterek do życia i śmierci.

Film "Dobranoc mamusiu" w sposób rzetelny i dojrzały podejmuje delikatny temat samobójstwa jako ucieczki świadomej – decyzji nie podyktowanej głosem skrajnych emocji czy podjętej pod wpływem chwili. Odważnie sięga do korzeni problemu oraz starannie obrazuje jego złożoność. Nie ocenia wyboru bohaterki, lecz pozwala jej zabrać głos we własnej sprawie; pochyla się jednocześnie nad dramatem bliskiej osoby.

Jessie skutecznie absorbuje empatię widza i skupia na sobie lwią część jego uwagi, co w gruncie rzeczy jest kolejnym ukłonem w stronę Sissy SpacekSissy Spacek. To problem odgrywanej przez nią postaci wysuwa się na pierwszy plan, jest motywem przewodnim filmu. Tragedia córki szybko staje się jednak tragedią matki, tutaj w sposób boleśnie dosłowny. Mierząc się z dramatem Thelmy, nie sposób lekceważyć pozornie retorycznego pytania: czy istnieje dla matki cokolwiek równie druzgocącego co śmierć własnego dziecka? Bo czymże musi być dla niej świadomość, iż wspomniane dziecko cierpi tak bardzo, że nie chce już dłużej żyć?
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones