Między alfą i omegą

Rob Bowman, znany z reżyserii wielu seriali, w tym i pierwowzoru recenzowanego filmu, nakręcił klimatyczny thriller SF na podstawie scenariusza ojca i twórcy całego uniwersum "Z Archiwum
Rob Bowman, znany z reżyserii wielu seriali, w tym i pierwowzoru recenzowanego filmu, nakręcił klimatyczny thriller SF na podstawie scenariusza ojca i twórcy całego uniwersum "Z Archiwum X", Chris Cartera. Stworzył on trzymające w napięciu, choć mocno dyskusyjne widowisko. Czy mu to wyszło? Ja sądzę, że tak.



Czas fabuły jest rozpostarty między zakończeniem 5. sezonu a początek 6. Mimo tego znajomość fabuły nie jest wymagana do zrozumienia filmu. Seans rozpoczynamy sceną 35 tyś. p.n.e., gdzie dwóch jaskiniowców zmierza się z tajemniczą siłą w jaskini. Następnie przenosimy się do czasów współczesnych. W tym samym miejscu, w którym walczyli jaskiniowcy, bawią się chłopcy. Przez przypadek jeden z nich wpada do jaskini i zostaje zaatakowany przez tajemniczą, czarną substancję. Niedługo później ktoś podkłada bombę w siedzibie FBI. Mimo starań Muldera (David Duchovny) i Scully (Gillian Anderson) nie udaje się zapobiec wybuchowi. Wszystko zaczyna tracić sens, na głównych bohaterów spadają podejrzenia. Dziwnym zbiegiem okoliczności Mulder spotyka dawnego przyjaciela swojego ojca, doktora Alvina Kurtzweila (zdobywca Oscara, legendarny już Martin Landau), który opowiada mu o międzynarodowym spisku. W skrócie, nic wielce oryginalnego, jeśli chodzi o uniwersum

Napięcie jest jednym z atutów produkcji. Fabuła, choć nie najwyższej próby, daje wiele radości i zaskakuje. Aktorsko nie razi, ale w świecie "Z Archiwum X" to raczej norma. Scenariusz Cartera ma potencjał i daje się lubić, bowiem Bowman sprawnie poprowadził akcję, nie pozostawiając wiele czasu na zastanawianie się nad tym, co widzimy. Lokacje gonią lokacje, akcja jest raczej typowa dla serialu, ważniejsze jest napięcie niż strzelaniny, ważniejszy jest klimat niż kopanina. Przez dwie godziny seansu nie sposób się znudzić. Całość ukwieca niesamowita muzyka autorstwa Mike'a Oldfielda, który jest jednym z najlepszych multiinstrumentalistów obecnie żyjących, i naczelnego kompozytora serialu, Marka Snowa. Dzięki ich współpracy ścieżka muzyczna jest jedną z najbardziej klimatycznych i niepokojących w historii muzyki filmowej.



Oczywiście nie jest to produkcja bez wad, jedni będą zarzucać jej sztampowość, inni, że lekko traktuje niektóre zagadnienia (osy i czarna ospa). Słyszałem też zarzuty, że nie brak w nim klimatu, co uważam za brednie, bowiem ten film to jedna z najlepszych wersji kinowych seriali. Można się zgodzić, że fabuła jest ciut sztampowa, że nie do końca zostały wszystkie wątki wyjaśnione, ale to naprawdę nie sprawia problemu. Dlatego sądzę, że nie jest potrzebna wybitna znajomość serii, oczywiście poza skrótowym, Mulder - paranoik, Scully - trzeźwo myśląca. Reszta pójdzie z górki. 

Dla mnie jako fana serialu jest to pozycja obowiązkowa, zawierająca wszystkie plusy i wady oryginału. To znakomity przykład thrillera, który jest wciągający i daje radość z oglądania. Nic tylko zachęcić do oglądania. Nie tylko dla fanów. Ode mnie mocne 7, choć jako fan daję 10.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nigdy nie obejrzałem choćby jednego pełnego odcinka serialu o przygodach agentów Muldera i Scully.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones