Nie ma jednej prawdy

Mnogość wersji nie służy w tym wypadku przeprowadzeniu dość powszechnej tezy, że nie ma jednej prawdy.
Film Michaela Radforda miał silne podstawy, aby stać się tradycyjnym portretem wybitnej jednostki, której droga na szczyt wiązała się z przewalczeniem własnych ułomności i stawieniem czoła życiowej niesprawiedliwości. Wybierając jako bohatera dokumentu Michaela Petruccianiego, pianistę chorującego na osteogenesis imperfecta, czyli swoistą łamliwość kości,  prowadzącą do karłowatości, Radford mógł na starcie zdecydować się na sentymentalno-heroiczną narrację. Ale nie tylko uniknął uderzania w ten ton, co więcej udało mu się poprowadzić opowieść po zupełnie innych torach. Położył nacisk nie tyle na mitologizowanego bohatera, ale na sposoby mówienia o nim i na metody kreacji wspomnień.

Petrucciani zmarł w 1999 roku, w wieku 36 lat, mając za sobą występy z najwybitniejszymi muzykami jazzowymi, koncert w Watykanie, karierę w Nowym Jorku i Paryżu, udane i nieudane związki. Pozostało wiele archiwalnych materiałów dokumentujących zarówno jego występy, jak i sytuacje prywatne. Źródeł informacji i wiedzy wystarczyło, ażeby skroić z nich linearną opowieść, mieszczącą się w ramach "od narodzin do śmierci". Nie zabrakło również ludzi, którzy zetknęli się z muzykiem i byli gotowi opowiedzieć o szczegółach i ogółach z jego życia. I właśnie słowa naocznych świadków stanowią najsilniejszą podstawę i największy atut filmu.

Radford w niezwykle zmyślny sposób kompiluje ze sobą wypowiedzi poszczególnych osób, które uczestniczyły w karierze i życiu prywatnym pianisty. Raz po raz kompromituje opowieści, starannie pielęgnowane w pamięci. Obserwujemy Petruccianiego, zachłyśniętego historią pierwszego spotkania z czołowymi jazzmanami, a następnie zderzamy jego słowa z ironicznym uśmiechem ich samych – "To nie zdarzyło się wtedy…", "Michel zawsze tak to wspominał, ale było zupełnie inaczej…". Czy jego największym atutem była umiejętność gry prawą ręką, czy też dar ukrył się w lewej dłoni? Czy małżeństwo z Gildą zakończyło się definitywnie, gdy nowo poślubiona przyłapała muzyka w czasie schadzki z byłą żoną, czy też na zawsze pozostali w przyjacielskich stosunkach, wspólnie uznając decyzję o małżeństwie za błąd? Czy Petrucciani przesadzał z narkotykami czy z alkoholem? Zdania, opinie, perspektywy zaczynają tworzyć nierozwiązywalną sieć.

Mnogość wersji nie służy w tym wypadku przeprowadzeniu dość powszechnej tezy, że nie ma jednej prawdy. Zdaje się, że Radford opiera swój film na magii działania mechanizmów pamięciowych. Wskazuje na to, co we wspomnieniu może zostać wyparte, a co uwznioślone. Poświęca dużo miejsca poszczególnym narracjom, pozwala im wybrzmieć w pełni, a następnie konfrontuje ze sobą ich języki. I dzięki temu film Radforda przezwycięża brzemię tematu, a staje się intrygującą formą opowiadania o samym procesie opowiadania.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones