Recenzja filmu

Opowieści księżycowe (1953)
Kenji Mizoguchi
Masayuki Mori
Machiko Kyô

Ocalenie w prostej formie

Spotkanie z "Opowieściami księżycowymi" może być niezwykłym przeżyciem dla człowieka zmęczonego nihilizmem, pesymizmem i intelektualnymi bezdrożami kina europejskiego, a także patetycznością i
Spotkanie z "Opowieściami księżycowymi" może być niezwykłym przeżyciem dla człowieka zmęczonego nihilizmem, pesymizmem i intelektualnymi bezdrożami kina europejskiego, a także patetycznością i efekciarstwem rodzimych oraz amerykańskich produkcji. Film liczący sobie już ponad pięćdziesiąt lat, mimo tego niesie ogromny powiew świeżości, a wszystko to dzięki prostocie, spójnej baśniowej formie przekazu i lirycznej formule wplecionej w dzieło Kenji Mizoguchiego.

Film opowiada fikcyjną historię dwu japońskich rodzin żyjących na prowincji w niespokojnych czasach jednej z wielu wojen domowych. Genjurô (Masayuki Mori) jest garncarzem, dla którego priorytetem staje się zarabianie pieniędzy. Jego żona, Miyagi (Kinuyo Tanaka), nie jest do końca zadowolona z faktu, że mąż poświęca coraz mniej czasu rodzinie. Analogiczny problem trapi jej bliską znajomą Ohamę (Mitsuko Mito), której wybranek o imieniu Tobei (Eitarô Ozawa) marzy z kolei o byciu samurajem.  Mężczyźni w swoich dążeniach spychają na drugi plan życie rodzinne. Trudne czasy zmuszają obie pary do opuszczenia wioski, a to z kolei kończy się rozłąką mężczyzn i kobiet, w dużej mierze z powodu daleko posuniętej ambicji tych pierwszych. Tobei zdobywa oręż potrzebny do bycia samurajem, a Genjurô trafia do pałacu tajemniczej pani Wakasy (Machiko Kyô). Niestety, los okazuje się przewrotny i przede wszystkim znacznie mniej przychylny osamotnionym kobietom...

"Opowieści księżycowe" są rodzajem moralitetu, który przekazuje pewne uniwersalne treści, ale wielkim nadużyciem byłoby stwierdzenie, że film coś sobą narzuca. Owszem, moralizowanie często niesie ze sobą pewien stopień retorycznej ciężkości, ale tak się nie dzieje w tym wypadku i myślę, że główną zasługą tego jest spójność historii i obrazu. Nie patrzymy na "Opowieści księżycowe" jako na sumę chwytów i sekwencji perswazyjnych, ale widzimy integralną całość i dopiero ta całość coś nam może powiedzieć. Myślę, że to świadczy o dojrzałości artystycznej reżysera, bo sztuką jest, aby odbiorca spotkał się z filmem, a nie ze szkieletem, który prześwieca przez powierzchowną warstwę dzieła. Uznanie budzi też fakt, że wątki fabularne (które wcale nie są banalne) zostały oparte na niezwykle prostych środkach formalnych, głównie na dialogach i scenach, które nie wprowadzają dysonansu nadmierną efektownością, ale budują dyskretny (z czasem rosnący) kontrast między losami pozostawionych kobiet i ich mężów. Od prostoty już niedaleka droga do subtelnego liryzmu, który zostaje jeszcze ugruntowany baśniowymi elementami i muzyką. W rezultacie obcujemy z dziełem sugestywnym i pozbawionym jakichkolwiek nierówności. Jest to historia z doskonałym wyczuciem przełożona na obraz filmowy.

Zdaję sobie sprawę też, że nie każdy potrafi oswoić się z grą aktorską Japończyków, szczególnie, jeśli odgrywają oni postaci z niższych warstw społecznych. Mężczyźni są tu niezwykle ekspresyjni i swoją grą rozładowują mniej lub bardziej jawnie aurę powagi, która mogłaby narosnąć do niebezpiecznych rozmiarów. Zapewne jest w tym z mojej strony dużo z naturalnego wielu osobom urzeczenia egzotyką i obcą formą wyrażania. Kobiety, przeciwnie do mężczyzn, odznaczają się większą powagą i to raczej za ich przyczyną w "Opowieściach księżycowych" pojawia się subtelny liryzm, a także w sposób nieco bardziej bezpośredni - tragizm. Cała piątka aktorów wymienionych przeze mnie na wstępie może budzić swoją grą uznanie, chociaż osobiście przed panami stawiam panie, ponieważ sprostały niełatwemu zadaniu pokazania tragicznych losów swoich postaci bez odrobiny przesady, za to z dużą dozą autentyzmu. Na osobną uwagę zasługuje niepokojąca i intrygująca rola wspomnianej Machiko Kyô w roli pani Wakasy.

Uniwersalizm treści wpadłby w sidła banału, gdyby nie cudowna prostota "Opowieści księżycowych" i wspomniana spójność pokazanej historii. To z tych powodów, nawet takie sceptyczne dziecko ponowoczesności jak ja może doświadczyć swoistego katharsis podczas oglądania filmu Mizoguchiego. Nie muszę chyba mówić, jak bardzo ludzie potrzebują dzisiaj takich historii, takiego kina, chociaż chyba nie zawsze zdają sobie z tego sprawę. A ono jest tylko trochę zapomniane i zepchnięte na margines. Polecam!
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones