Recenzja filmu

Odnajdę cię wszędzie (1942)
Wesley Ruggles
Clark Gable
Lana Turner

Standardowo. O miłości i wojnie

"Odnajdę cię wszędzie" jest filmem, który został zapamiętany bardziej ze względu na okoliczności, w jakich powstawał, niż ze względu na walory artystyczne. W końcu to kolejna taśmowa,
Na początku 1942 r. wytwórnia MGM zdecydowało się zdyskontować sukces duetu Clark Gable–Lana Turner, i po raz kolejny oboje wystąpili razem na ekranie. Porzucono tym razem westernowe klimaty, znane z "Honky Tonk", na rzecz współczesnego wątku melodramatycznego z quasi-wojenną rzeczywistością. 

Film w reżyserii Wesleya Rugglesa opowiada historię korespondentów wojennych, a przy tym dwu braci: Johna (Clark Gable) i Kirka Davisa (Robert Sterling). Obaj wracają z III Rzeszy do wciąż neutralnych USA. John odwiedza starych znajomych gdzie spotyka swoją dawną ukochaną do której, jak się okazuje, wciąż żywi uczucie. Problem w tym, że atrakcyjna blondynka jest w związku z…Kirkiem. Nietrudno zgadnąć zatem, że obaj bracia będą rywalizować o względy tej samej kobiety.

Pierwsza część filmu utrzymana jest w dość lekkim tonie. Ot, kolejny standardowy melodramat z niezbyt wyszukanym humorem, ale za to z gwiazdorską obsadą. Wydźwięk Odnajdę cię wszędzie zmienia się w momencie gdy bracia wyruszają do Indochin na poszukiwania zaginionej Pauli. Przełomem dla fabuły okazuje się data 7 grudnia 1941 r., czyli japońskiego ataku na Pearl Harbor wskutek którego USA przystąpiło do II wojny światowej. Bohaterowie w obliczu tego wydarzenia nie pozostają obojętni. Kirk walczy na froncie, Paula pełni służbę w Czerwonym Krzyżu, a John przekazuje wiadomości z pola bitwy. Wobec powyższego spodziewany happy end nie następuje w tak przewidywalny sposób jak mogłoby się początkowo wydawać.

Obraz Rugglesa stanowił element nurtu wojennej propagandy amerykańskiego przemysłu filmowego, który wspierał m.in. sprzedaż obligacji wojennych czy zachęcał do wstępowania w szeregi armii. Pod tym względem film raczej spełnia swoją rolę, aczkolwiek sensu stricto aspekt wojenny stanowi raptem kwadrans całości ukazanych wydarzeń.

Warsztatowo film jak na ówczesne standardy szczególnie nie wyróżnia się. Zdjęcia i muzyka są przyzwoite. Problem mam z oceną gry aktorskiej i nie tyle chodzi tutaj o efekt, ale warunki w jakich miał pracować Gable. Legendarny aktor w czasie powstawania filmu stracił w katastrofie lotniczej żonę Carole Lombard. I wydaje się, że jego występ byłby bardziej rzetelny gdyby nie ta tragedia. Turner stara się dotrzymać kroku królowi Hollywood, natomiast niezbyt przekonująco wypadł, początkujący wówczas, Sterling. Wolałbym w tej roli innego aktora, chociażby Van Johnsona, który notabene odgrywa tutaj niewielką rólkę. Mieszane uczucia wzbudza scenariusz, który jednak z założenia jest dość…absurdalny. Pytanie podstawowe dlaczego Paula miałaby porzucić Kirka dla Johna skoro była z tym pierwszym dość długo. Rozumiem, że pojawienie się Johna uświadomiło jej czym jest prawdziwa miłość? No to dlaczego za pierwszym razem nie wyszło Johnowi i Pauli? Do końca nie wiadomo. Istotny wątek w kinie melodramatycznym potraktowano bardzo powierzchownie. 

"Odnajdę cię wszędzie" jest filmem, który został zapamiętany bardziej ze względu na okoliczności, w jakich powstawał, niż ze względu na walory artystyczne. W końcu to kolejna taśmowa produkcja z wielkimi nazwiskami na afiszu. Jako fan dawnego kina wystawiam naciąganą notę 6/10. Natomiast współczesnemu widzowi nie poleciłbym recenzowanego tytułu.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones