Recenzja filmu

Iniemamocni 2 (2018)
Brad Bird
Wojciech Paszkowski
Craig T. Nelson
Holly Hunter

Super-Rodzinka zawsze razem się trzyma!

Superbohaterowie od zawsze byli głęboko zakorzenieni w naszej kulturze. Do dzisiaj o nich pamiętamy i to nie tylko z kart komiksów, ale także ich późniejszych ekranizacji filmowych. I
Rodzina od zawsze stanowi spójność. Gdy wszystko w niej współgra, to mamy do czynienia z drużyną, której nic nie jest w stanie powstrzymać. W kwestii superbohaterów słusznie wyszło się z założenia, że takie ekipy też są im potrzebne. Powstała więc komiksowa grupa Avengers, czy Liga Sprawiedliwości. Ale tak właściwie to znowu nie rodzina... bo nie ma ojca, matki, czy obowiązków domowych. Potrzeba więc było jakiejś drużyny herosów, która by pokazała, że życie bohatera można także łączyć z tym rodzinnym. I na ten pomysł wpadło studio Pixar, które w 2004 roku zrealizowało film "Iniemamocni". Z początku wydawała się to być kolejna animowana produkcja z myślą o dzieciach... ale zmieniła ona postrzeganie superbohaterów, jako osób, które też mogą zakładać rodziny i wychowywać dzieci. Blisko 14 lat później Brad Bird postanowił znowu przypomnieć nam przygody rodzinki Parr. Pytanie tylko brzmiało, czy w obliczu trwającej już przeszło dekady Marvela, "Iniemamocni 2" nie okażą się jedynie zwykłymi ludźmi, którzy nie są już w stanie niczego nowego zaoferować? Na szczęście nasza Super-Rodzinka powraca w swojej kontynuacji w zaskakująco udanym stylu.


Najnowsza część "Iniemamocnych" zaczyna się dokładnie w tym samym momencie, w którym skończyła się pierwsza odsłona. Nasza "Wielka Piątka" w składzie z: ojcem Bobem, matką Helen, córką Wiolą, synem Maksem oraz przyjacielem Mrożonem staje do walki przeciwko Człowiekowi-Szpadlowi. Niestety w wyniku niespodziewanego zwrotu akcji, to nasi bohaterowie zostają oskarżeni o narażenie mieszkańców na niebezpieczeństwo i zdelegalizowani. W tej trudnej sytuacji pomocną rękę wyciąga do nich pewien nieznajomy, Winston Deaver - biznesmen, według którego superbohaterowie powinni współpracować z mediami. Elastyna staje się główną twarzą jego kampanii marketingowej, gdy tymczasem Bob musi się zaopiekować swoimi pociechami w domu. Sprawy jednak się komplikują, gdy Wiola przeżywa "okres dojrzewania", Jack-Jack zaczyna odkrywać w sobie supermoce, a Elastyna musi się zmierzyć z tajemniczym EkranTyranem. Czy więc w obliczu tylu problemów rodzinka Parr zdoła je przezwyciężyć i udowodnić, że wciąż są zgraną ekipą, godną miana Iniemamocnych?

Zrobiłem pewien test. A mianowicie przed obejrzeniem "Iniemamocnych 2", zobaczyłem najpierw poprzednią odsłonę, a następnie inne produkcje ze słynnych stajni o superbohaterach. Efekt? Tylko 5 lub może 6 z nich miało w sobie ten sam powiew świeżości co film Birda. Pokazuje to jednak nie słabość uniwersum MCU czy DC, a ogromne znaczenie "Iniemamocnych" dla kina superbohaterskiego. Bo ta produkcja pokazała, że można ich traktować nie jako herosów, a rodzinę. Dlatego nie było po co wątpić w Pixara, gdy ten zdecydował się zrealizować kolejną kontynuację swojego filmu. Bardziej zastanawiające było natomiast to, czy ona cokolwiek zmieni. Jak się jednak okazało, te obawy były zupełnie niepotrzebne. Rodzinka Parrów znowu bowiem jest super, ale co najważniejsze - "Iniemamocni 2" wprowadzają też coś nowego do kina. I tym samym udowadniają, że wciąż są nam potrzebni.


Główna różnica "Iniemamocnych 2" w porównaniu do poprzedniej części polega na tym, że pałeczkę głównodowodzącej tym razem przejęła Elastyna. Jest to zapewne dla co niektórych zrozumiałe bo ostatnio tyle się mówi o rosnącym znaczeniu kobiet - ale warto zwrócić uwagę, że ta koncepcja ma też znaczenie fabularne. W pierwszej części duże znaczenie miał bowiem relacja pomiędzy Bobem, a głównym antagonistą filmu, Syndromem. W ten sposób to decyzje Pana Iniemamocnego były najważniejsze, a Elastyna dopiero pod sam koniec okazała się znacząca dla fabuły. Tutaj natomiast mamy odwrócenie ról - na początku to Helen odgrywa główną rolę, a dopiero później Pan Iniemamocny przejmuje inicjatywę. Brad Bird nie chce jednak w ten sposób jedynie oddać to co należne Elastynie, a zbudować także pewien kontrast - kiedy to kobieta zarabia na rodzinę, a mąż musi się opiekować dziećmi. I taka zamiana obowiązków prowadzi do katastrofy...

Sam wątek poświęcony Elastynie skupia się w głównym stopniu na fabule i szybkiej akcji. Bardzo interesująco został głównie przedstawiony pod tym względem motyw legalizacji superbohaterów. W "Kapitanie Ameryce: Wojnie bohaterów" ujawnienie się było potraktowane jako przyczyna konfliktu i sporu. W "Iniemamocnych 2" legalizacja jest zaś sprowadzona do mediów i powszechnego uznania. Elastyna pada ofiarą marketingowego planu Winstona, który choć uczciwy i słuszny, robi z niej Superbohaterkę. Nasza pani Iniemamocna zaczyna dobrze swoją karierę, ale w kluczowym momencie popełnia błąd... z powodu swojej pewności siebie. Jedno jednak tutaj nie wyszło reżyserowi. Kolejne akcje Elastyny kończą się ciekawie, ale ciągle w ten sam sposób - kolejną odkrywaną tajemnicą na temat tożsamości EkranTyrana. Ta intryga miałaby może sens, ale ostatecznie okazała się bardzo banalna. Przez ten więc niepotrzebny "kryminał" nie tylko EkranTyran sporo na nim traci, ale i cały wątek Helen, który poza dobrą akcją, nie ma nic więcej do zaoferowania.


Doskonale reżyser przedstawia natomiast życie rodzinne. Z pewnością w rozwinięciu tej niezwykłej relacji pomógł mu fakt, że sam jest ojcem trojga dzieci. I widać, że Bird wie, co chce zrobić bo nie sili się tutaj na jakieś niepotrzebne morały, a zamiast tego pokazuje nam liczne aluzje do życia rodzinnego. Dzięki temu ten wątek jest niezwykle zabawny, także za sprawą świetnie rozpisanych dialogów. Bird serwuje widzowi wiele odniesień do sytuacji rodzinnych i zyskuje pożądany śmiech po drugiej stronie ekranu. Szczególnie komicznie w swojej roli ojca wypada Bob, który nieporadnie próbuje zapanować nad trójką dzieci. Musi się on zmierzyć jednak nie ze złoczyńcami, a z równie niebezpiecznymi przeciwnikami takimi jak: "okres dojrzewania" u Wioli, czy jeszcze bardziej przerażającymi "zadaniami matematycznymi" Maksa. Obie te struktury życia dzieci zostały rewelacyjnie przedstawione, a co najbardziej niesamowite śmiać się przy nich najgłośniej wcale nie będą ci najmłodsi... a "starsi" widzowie.

Ale i tak całe show kradnie tutaj absolutnie uroczy Jack-Jack, który gdy tylko się pojawia, to od razu powoduje uśmiech na twarzy widza. Tym bardziej, że wszystkie sceny z jego udziałem są tak śmieszne i zabawne, że aż ciężko się przy nich nie powstrzymać od śmiechu. Sam pomysł by zwiększyć znaczenie Jack-Jacka i pokazać etap odkrywania jego mocy był bezbłędny. W efekcie otrzymujemy takie "cudeńka" reżyserskie jak: "Dobranocka Boba", czy absolutnie najlepszą scenę w filmie, czyli pojedynek "Jack-Jack vs Szop Pracz". Dodatkowo bobas powoduje jeszcze większą euforię widza, gdy pokazuje się w duecie z powracającą projektantką mody Edną Mody (znakomity dubbing zmarłej niedawno polskiej piosenkarki Kory). Same zaś jego moce są tak świetnie pokazane, że bez żadnych problemów można stwierdzić, że to Jack-Jack jest największą siłą "Iniemamocnych 2".


Wydawać by się jednak mogło, że to przeciwnik Iniemamocnych, czyli tajemniczy Screenslaver będzie jedną z największych zalet najnowszej odsłony. Same zwiastuny prezentowały go jako intrygującego nieznajomego w masce. Pomysł z takim antagonistą był z pewnością dobry, tym bardziej, że jego motywacje okazały się czymś zupełnie nowym w kinie superbohaterskim. Screenslaver nie chce bowiem objąć władzy nad światem, zdobyć wielkie pieniądze, czy stać się sławnym, a jedynie pokazać społeczeństwu, że się rozleniwia. Jak sam mówi, obywatele pozwalają na to, by to superbohaterowie za nich wykonywali brudną robotę. Wspomina też, że sami uzależnili się od wszystkiego to co medialne. I jest to zdecydowanie najważniejszy przekaz w tym filmie skierowany nie tylko do dzieci, ale i dorosłych, którzy nie potrafią żyć bez telewizji i telefonów, by się opamiętali, zaczęli wychodzić do ludzi i żyli rzeczywistością

Motywy Screenslavera są zatem zupełnie zaskakujące. Późniejsze jednak podjęte przez niego działania kompletnie przeczą jego słowom, a samo tłumaczenie na polskie "EkranTyran" to już szczyt żenady. Również odkrycie tożsamości naszego nieznajomego jest tak bardzo łatwo przewidywalne, że dość powiedzieć, że bym kogo innego widział w tej roli. Brad Bird nie wykorzystał materiału na świetnego antagonistę, co tylko jeszcze mocniej uwydatnił słabym końcowym pojedynkiem, w którym EkranTyran zaskakująco łatwo daje się pokonać. To zdecydowanie jeden z najbardziej rozczarowujących czarnych charakterów ostatnich lat. A szkoda.


"Iniemamocni 2" powracają zatem na ekrany kin w świetnej formie, serwując nam niezwykle przyjemną opowieść, pełną humoru i szybkich zwrotów akcji, która jednocześnie potrafi zwrócić uwagę widza na nieco poważniejsze tematy. Warto też zaznaczyć, że spory udział w sukcesie tej produkcji miał też polski dubbing, który w serii "Iniemamocnych" od zawsze stał na wysokim poziomie. I podobnie jest tutaj bo Piotr Fronczewski w roli Pana Iniemamocnego to wciąż mistrzostwo świata. "Iniemamocni 2" początkowo potrzebują jednak chwilę czasu na rozkręcenie, finałowe sceny są troszkę oklepane, a czarny charakter niestety bardzo rozczarował. 

Nie zmienia to jednak faktu, że to wciąż bardzo dobra animacja ze świetnym humorem, doskonale rozpisanymi dialogami, zaskakująco dobrym polskim dubbingiem (Kora!), fantastycznymi scenami akcji, czy w końcu z przesłodkim bobasem Jack-Jackiem. To wystarczy by film Brada Birda stał się kolejną udaną produkcją Pixara, choć nie tą należącą do ścisłej czołówki. Zastanawiać się więc można tylko, czemu kazano nam czekać na drugą część aż 14 lat... i oby w przypadku możliwej kolejnej odsłony ta przerwa nie trwała tak długo. W pewnej piosence dla dzieci śpiewano: "Rodzina, rodzina zawsze razem się trzyma..." - i te słowa to pełna prawda. Bo Bob, Helen, Maks, Wiola oraz Jack-Jack to wciąż Iniemamocni, których aż nie da się nie polubić. I nie ma mocnych na tą Super-Rodzinkę w to lato!
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Fajnie się musi pracować z animowanymi aktorami. Nigdy nie mają wygórowanych oczekiwań finansowych i nie... czytaj więcej
Niezmiernie bawi mnie fakt, że sequel (wydany po 14 latach od premiery oryginału!) animowanej podróby... czytaj więcej
Oscarowi "Iniemamocni" musieli czekać aż czternaście lat na kontynuację. Można sobie oczywiście zadawać... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones