Recenzja filmu

Iniemamocni 2 (2018)
Brad Bird
Wojciech Paszkowski
Craig T. Nelson
Holly Hunter

Super powrót

"Iniemamocni 2" zachowują na szczęście ducha oryginału. Tak jak część pierwsza pokazują, że rodzina jest najważniejsza, a najlepsze wyniki osiąga się tylko dzięki współpracy i miłości.
Oscarowi "Iniemamocni" musieli czekać aż czternaście lat na kontynuację. Można sobie oczywiście zadawać pytania, dla czego Brad Bird zwlekał, zwłaszcza że wiele jego przedsięwzięć osiągnęło spory sukces ("Ratatuj" - Oscar, "Stalowy gigant" - również orzynał sporo nagród). Nikogo zatem nie może dziwić, że "Iniemamocni 2" przyciągną do kin rzesze widzów. Ale czy powtórzą sukces jedynki? I czy czasem film ten nie pojawił się za późno?



Film rozpoczyna się w miejscu, w którym zakończyła się jedynka. Rodzina Iniemamocnych próbuje złapać przestępcę Szpadla, jednak zamiast wdzięczności, spotyka ich jedynie potępienie za zniszczenia. Wkrótce okazuje się, że zostaje zamknięty Program Ochrony Bohaterów, co oznacza, że Bob i Helen muszą teraz sami sobie radzić z licznymi problemami. A największym jest brak pracy. Jeśli jedno z nich nie znajdzie zatrudnienia w ciągu dwóch tygodni, cała rodzina znajdzie się na ulicy. Niespodziewanie zgłasza się do nich rodzeństwo Deavorów, które pragnie przywrócić herosów do łask, za pomocą mediów. Do promowania bohaterów zostaje wybrana Elastyna. Iniemamocny nie kryje rozczarowania, ale przekonuje żonę do przyjęcia propozycji. Gdy Helen realizuje się w pracy, Bob zostaje w domu. Szybko się przekona, że dokopanie kilku bandziorom jest niczym, wobec opieki nad trójką dzieci, z których każde ma inne problemy: Wiola przeżywa swoje pierwsze sercowe rozterki, Max ma zaległości w szkole, ale najgorzej jest z Jack Jackiem, u którego zaczynają się pojawiać moce i to więcej niż jedna, nad którymi malec nie panuje. A tymczasem światu ponownie zagraża niebezpieczeństwo. Iniemamocni muszą się znowu zjednoczyć, jeśli chcą ocalić nie tylko ludzkość, ale też swoje prawo do bycia sobą. 

      
Podobnie jak w części pierwszej, otrzymujemy tu sporą dawkę żartów z rodziny. Iniemamocni, pomimo że to herosi, borykają się z tymi samymi problemami, co każdy: kłopoty z pracą i miejscem zamieszkania, chłopakiem, nauką. Największy nacisk jednak pada na samotne rodzicielstwo. W poprzedniej części Parrowie byli stereotypową rodziną: ojciec zarabia, matka wychowuje dzieci. W części drugiej następuje zamiana ról: to Elastyna utrzymuje rodzinę, a Bob zostaje w domu. Niestety żarty z jego nieporadności, jako słomianego wdowca, nieradzącego sobie z problemami domowymi, są ukazane nieco na marginesie i w bardzo niewielkiej ilości. Bo jak na ironię, Bob okaże się naprawdę świetnym ojcem, umiejącym się przyznać do błędów, których znowu nie popełnia, aż tak znowu dużo. 



Tym, który ostatecznie ukradnie cały show, będzie najmłodszy z rodziny - Jack Jack, który w pierwszej części był postacią marginalną. Pod koniec tamtego filmu zostało lekko zasygnalizowane, że mały posiada jakieś umiejętności, doczekał się nawet filmu krótkometrażowego "Niemowlę kontratakuje", ale dopiero w "Iniemamocni 2" naprawdę mamy okazję zobaczyć jak niezwykły jest najmłodszy potomek Boba i Helen. Każdy jego wybryk wywołuje salwy śmiechu, a już szczególnie jego wspólny występ z Edną Mode, czy walka z szopem, to już największe perełki filmu. 

   

Obawiam się jednak, że żarty o mężczyźnie samotnie wychowującym dzieci są już nieco wytartym tematem. Jak wiemy zjawisko to jest obecnie bardzo częste i nikogo ono już nie dziwi. "Iniemamocni 2" są też bardziej ułagodzeni w stosunku do poprzedniej części. Główny czarny charakter (nie zdradzę, kto nim jest, choć zaskoczenia i tak nie ma), w żaden sposób nie dorównuje Syndromowi - logika jego postępowania jest dziurawa jak sito i brakuje mu tego okrucieństwa, dialogi są zwyczajnie drętwe. Fakt, pościgów i nieoczekiwanych zwrotów akcji jest więcej niż w jedynce, ale powodują one, że tracimy z oczu rodzinę, a jesteśmy zmuszeni oglądać perfekcyjną Elastynę, ratującą świat pod publiczkę. 



"Iniemamocni 2" zachowują na szczęście ducha oryginału. Tak jak część pierwsza pokazują, że rodzina jest najważniejsza, a najlepsze wyniki osiąga się tylko dzięki współpracy i miłości. Istotne jest również to, że i dzieci dają małą lekcję matce. Elastyna chce chronić potomstwo, jak każda matka. Bojąc się o ich życie, zakazuje im udziału w misjach. Nieco inaczej zapatruje się na to Inemamocny. W odróżnieniu do żony, chciałby, aby się rozwijały i były sobą. Postawa Wioli, Maxa i Jack Jacka udowodni, że to ojciec miał w tym wypadku rację, a nie matka. Starsze rodzeństwo nie chce obstawiać tyłów i pilnować młodszego braciszka, który jak się okaże nie potrzebuje ochrony, ale marzą o pomaganiu rodzicom, którym w niczym nie ustępują, a wręcz przewyższają. 



Druga część utrzymuje poziom z poprzedniej części, więc te czternaście lat nie było zmarnowanym czasem. Trudno jednak określić, czy "Iniemamocni 2" powtórzą sukces "Iniemamocnych".
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Rodzina od zawsze stanowi spójność. Gdy wszystko w niej współgra, to mamy do czynienia z drużyną, której... czytaj więcej
Fajnie się musi pracować z animowanymi aktorami. Nigdy nie mają wygórowanych oczekiwań finansowych i nie... czytaj więcej
Niezmiernie bawi mnie fakt, że sequel (wydany po 14 latach od premiery oryginału!) animowanej podróby... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones