Recenzja filmu

Czarna lista Hollywood (1991)
Irwin Winkler
Robert De Niro
Annette Bening

Totalitaryzm po amerykańsku

Demokracja amerykańska była i jest wzorem dla systemów politycznych w wielu innych państwach. Jej skuteczność wynika z poszanowania praw człowieka jako jednostki, która ma prawo do pielęgnowania
Demokracja amerykańska była i jest wzorem dla systemów politycznych w wielu innych państwach. Jej skuteczność wynika z poszanowania praw człowieka jako jednostki, która ma prawo do pielęgnowania swojej indywidualności i do możliwie dużej niezależności. To z kolei prowadzi do różnorodności wśród ludzi, a tam gdzie jest różnorodność, gotowe schematy nie sprawdzają się. Dlatego konstytucja USA została napisana w taki sposób, że podstawowe jej artykuły pozostają, zmienia się natomiast ich interpretacja. Podobnie rzecz ma się z prawem; nowa interpretacja prawa przez sąd stwarza precedens, na który inne sądy mogą się powoływać. Podsumowując, indywidualność obywatela Ameryki szanowana jest przez państwo, on sam natomiast cieszy się autonomią. Na podobnych zasadach funkcjonuje też autentyczna ludzka wspólnota tworzona spontanicznie, bez oficjalnych regulacji. Człowiek potrzebuje drugiego człowieka z pobudek egzystencjalnych, dla potwierdzenia swojego człowieczeństwa, więc, wraz z innymi, tworzy wspólnotę. W ramach niej, dzięki kontaktom z różnymi ludźmi, wzbogaca on własną osobowość. W różnorodności jest więc bogactwo, choć z różnic może też wynikać brak zrozumienia, który z kolei prowadzi do konfliktów. Te jednak można rozwiązać poprzez dyskusję, która daje człowiekowi możliwość zrozumienia tak innych, jak i siebie. Aby różnorodność zachować, każdy człowiek musi mieć umiejętność samodzielnego myślenia i prawo do wolności sumienia. Te wartości dają człowiekowi poczucie godności i decydują o jego człowieczeństwie. Rozumieli to twórcy amerykańskiego prawa, dzięki czemu ich kraj stał się mocarstwem. Niestety, inaczej rzecz się ma w systemach totalitarnych. Totalitaryzm (określenie to odnosi się nie tylko do ustroju państwowego) toleruje jeden "słuszny" tok myślenia, upychając wszystkich ludzi w jeden schemat. Eliminując możliwość dyskusji, niszczy różnorodność, a pozbawiając człowieka wolności myśli i sumienia, unicestwia jego godność, człowieczeństwo.   Różnice między demokracją, a totalitaryzmem widać wyraźnie po porównaniu procesów sądowych (jest to bardzo istotny element w filmie, do którego analizy prowadzi ten nieco przydługi wstęp) w obu tych systemach. W demokracji proces ma formę dyskusji. Obie strony są równe - przed niezawisłym sędzią - i obie mają prawo do przedstawienia swoich argumentów. Sędzia rozpatruje sprawę indywidualnie i uwzględnia okoliczności łagodzące. Obiektywny arbiter jest potrzebny, ponieważ prawo, samo z siebie, jest ślepe, "nieludzkie" i jedynie służy człowiekowi - sędziemu - jako podstawa rozstrzygania sporu. To prawo istnieje dla człowieka, nie na odwrót i musi ono być do niego dostosowane. W systemie totalitarnym jednak jest inaczej. Oskarżony człowiek nie ma prawa głosu; jego argumenty nie są uwzględniane, a wyjaśnienia na nic się zdają. Oskarżyciel jest jednocześnie arbitrem i w praktyce wyrok zapada jeszcze przed procesem. Tytuł filmu: "Guilty by Suspicion" w opisowym tłumaczeniu znaczy: "uznany winnym na podstawie podejrzeń", tak bowiem postępuje Komisja ds. Działalności Antyamerykańskiej, totalitarna "narośl" na amerykańskiej demokracji. Została ona przedstawiona w znaczący sposób: jej członkowie o zaciętych obliczach, za którymi nie kryją się ludzkie uczucia, zamiast odnosić się do argumentów przesłuchiwanych, z rosnącym zacietrzewieniem powtarzają zarzuty. Larry Nolan (w tej roli Chris Cooper) znajduje się w paradoksalnej sytuacji. Wie, że nie złamał prawa - gdy był związany z Partią Komunistyczną, działała ona legalnie - lecz zdaje sobie sprawę, że podając Komisji żądane nazwiska, obciąży swoich bliskich i siebie samego. W desperacji woła: "nie chcę być kapusiem" (cytat z pamięci), ale jego słowa zdają się do uszu członków Komisji nie docierać. Scena ta ilustruje "nieludzkość" Komisji, która nie dopuszcza do dyskusji i zamiast dostosować prawo do sytuacji Nolana, wręcz interpretuje je przeciw niemu. Tym samym stawia dotychczasowy porządek do góry nogami. Oskarżony musi dokonać wyboru między "nieludzkim" prawem a własnym sumieniem. Wybierając to pierwsze, wyrzeka się drugiego, zaprzeczając swemu człowieczeństwu. W konsekwencji, zostanie odrzucony przez wspólnotę; warunkiem przynależności do niej jest właśnie człowieczeństwo. Świadom tego, co ma nastąpić, uprzedza bieg zdarzeń i sam się usuwa, opuszczając przyjęcie wydane na cześć jego przyjaciela, Davida Merrilla (Robert De Niro). Kolejnym jego krokiem jest spalenie książek. Przypomina to scenę z filmu F. Truffauta, "Fahrenheit 451". Tam również książki były symbolem człowieczeństwa. W tamtejszym świecie istniał podział na ludzi-manekinów, wypranych z uczuć, niepotrafiących samodzielnie myśleć, oraz na ludzi-książki, o pełni ludzkich przymiotów, tworzących autentyczną wspólnotę. Postać Davida Merrilla jest przeciwwagą dla Nolana. Merrill początkowo jest egoistą, któremu bardziej niż na bliskich, zależy na kręceniu filmów. Choć nie jest zupełnie odrzucony, pomiędzy nim, a jego bliskimi jest dystans. Jego małżeństwo z Ruth (Annette Bening) się rozpada, a najbliższy przyjaciel, Bunny Baxter (George Wendt) nie ufa mu. Jednak w krytycznym momencie, Merrill odmawia zeznań; idąc za głosem sumienia chroni przyjaciół. W zaistniałej sytuacji, po jednej ze stron muszą opowiedzieć się wszyscy ludzie z otoczenia Merrilla.   Wyboru już wcześniej dokonał jego producent Derryl Zanuck (Ben Piazza). Scena rozmowy Merrilla z Zanuckiem przypomina zeznania Nolana przed Komisją. Reżyser kilkakrotnie prosi producenta o wyjaśnienie mu całej sytuacji, ten jednak zbywa go, dając mu wizytówkę adwokata. Tym sposobem, ucina wszelką dyskusję. Podobnie zachowuje się adwokat (Sam Wanamaker). Stwarza pozory współczucia, zrozumienia, lecz w praktyce nie przyjmuje do wiadomości argumentów za niewinnością Merrilla. David na własnej skórze odczuwa egoizm znajomych, którzy odmawiają mu pomocy. Kiedy jest już bliski załamania, pomocną dłoń wyciąga do niego Ruth. Doceniwszy jego poświęcenie przyjmuje go pod swój dach i wspiera. Dzięki słusznej decyzji, jaką podjął Merrill, ich miłość odżywa; on sam zaś odkrywa, że człowieczeństwo i wspólnota są ważniejsze niż kręcenie filmów. W przeciwnym kierunku toczą się losy Nolanów. Żona Larry'ego, Dorothy (Patricia Wettig), odchodzi od niego. Przeżywa też swój osobisty dramat; przytłoczona całą sytuacją i pozbawiona wsparcia męża, popada w depresję i zabija się. Na koniec pozostaje Bunny Baxter. Wiedząc, że Merrill nie zdradził go, nie tylko ponownie obdarza go zaufaniem, ale też czuje się wobec niego zobowiązany. Samemu stojąc przed koniecznością dokonania wyboru - został powołany przed Komisję - prosi przyjaciela o pozwolenie na podanie jego nazwiska. Wtedy to Ruth udowadnia to, czego już się domyślamy: przyjęła Davida nie tylko z powrotem do swego domu, ale też do serca. Wygania Baxtera zanim jej mąż zdąży to zrobić. Bunny nie mógł się spodziewać niczego innego po wizycie u Merrilla i, będąc dobrym człowiekiem, doskonale o tym wiedział. W panicznym strachu oszukiwał samego siebie, łudził się nadzieją. Jednak mając za przykład nieugiętą postawę przyjaciela, znajduje siły, aby postąpić zgodnie z własnym sumieniem. Opowiadając się po stronie człowieczeństwa, zasługuje na przynależność do wspólnoty, razem z Merrillami. Właśnie ta niewielka, jak się okazało, grupa wyszła zwycięsko z walki z nieludzkim systemem. Pozostali dali się zastraszyć bądź dla zysku wyrzekli się człowieczeństwa. "Czarna lista Hollywood" to film opowiadający o prawdziwych wydarzeniach. Przedstawiona historia dominuje nad pozostałymi elementami, choć godne podkreślenia są przekonujące aktorstwo i scenografia. Spójny i realistyczny obraz Irwina Winklera wpisuje się w szeroki nurt kina przedstawiającego walkę jednostki z totalitaryzmem o zachowanie godności i człowieczeństwa. I choć robi mniejsze wrażenie niż "Przesłuchanie" Ryszarda Bugajskiego, czy wspomniany już "Fahrenheit 451", nie jest filmem mniej ważnym. Prezentuje bowiem Amerykę - synonim wolności - w sposób, który nie pozwala odróżnić jej od najbardziej "klasycznych" przykładów totalitaryzmu, w tym naszego PRL-u.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones