Recenzja filmu

Wolverine (2013)
James Mangold
Hugh Jackman
Tao Okamoto

W szponach obrazu

Po czterech latach od ostatniego filmu o Loganie/Rosomaku, który podzielił wówczas publiczność na zadowolonych i zażenowanych, zostaje nam przedstawiony nowy "Wolverine". Nowoczesne technologie,
Po czterech latach od ostatniego filmu o Loganie/Rosomaku, który podzielił wówczas publiczność na zadowolonych i zażenowanych, zostaje nam przedstawiony nowy "Wolverine". Nowoczesne technologie, orientalna kultura, piękne krajobrazy i Yakuza to tylko kilka elementów, które będzie nam dane zobaczyć. Czy ten, uważany przez niektórych za kontrowersyjny wybór kierunku wyszedł charakternemu mutantowi na dobre?

Koczujący w górskim lesie Wolverine zostaje odnaleziony przez tajemniczą Yukio, pracującą dla pana Yashidy – właściciela dużej japońskiej filmy, który będąc na łożu śmierci chce mu podziękować za uratowanie życia podczas wojny. Logan wyrusza więc do Tokio, gdzie, ratując Mariko, córkę swojego gospodarza, zostaje wciągnięty w sam środek wojny z Yakuzą. Ponadto, okazuje się, że jego zdolność do regeneracji została mu odebrana.

Scenariusz "Wolverine'a" nie jest wolny od schematów i gatunkowych klisz. Po pierwsze fabuła podąża sprawdzonym torem "harmonia-zaburzenie harmonii-zaprowadzanie porządku", ale osadzenie jej w Japonii dodaje klimatycznej otoczki, która pozwala zachować wrażenie świeżości. Poza pokazaniem najczęściej wykorzystywanego w zagranicznych filmach elementu Kraju Kwitnącej Wiśni, jakim jest salon gier, odwiedzamy chociażby rybacką wioskę, a spokój, który emanuje wtedy z ekranu, dodaje głębi oglądanym wydarzeniom. Mimo wtórności historii i naciąganych wątków (np. śmiertelny Wolverine, który przyjmuje na siebie sporą liczbę kul i biegnie dalej) film spełnia najważniejszy warunek kina akcji, czyli zapewnia rozrywkę, która nie obraża intelektu.

Hugh Jackman, wcielając się w swoją flagową rolę, z filmu na film ewoluuje. Nie chodzi tu tylko o jego wygląd zewnętrzny (a trzeba przyznać, że mimo postępujących lat aktor trzyma się znakomicie, co potwierdzają zwłaszcza sceny, w których występuje bez koszulki). Charakter jego postaci w kolejnych odsłonach zostaje pogłębiony. Śledząc jego historię od pierwszej części "X-Men", możemy zaobserwować przemianę z butnego i zagubionego mutanta z pazurami do doświadczonego przez życie i wrażliwego, ale jednak brutalnego osobnika. Patrząc na Jackmana, można odnieść wrażenie, że im głębsza jest jego postać, tym lepiej i przyjemniej mu się ją gra. Pozostali aktorzy dotrzymują mu kroku. Towarzysząca Jackmanowi Tao Okamoto, grająca Mariko, tworzy z nim naprawdę zgrabny duet, nie dając po sobie poznać, że jest to jej pierwszy filmowy występ w karierze. Najsłabiej wypada Swietłana Chodczenkowa, która wciela się w czarny charakter. Nie można mieć do niej jednak zbyt wielkich pretensji. Filmowa Viper to uosobienie wielu schematów postępowania charakterystycznych dla filmowych głównych adwersarzy. Scenariusz nie dawał więc aktorce dużego pola manewru, czyniąc z niej raczej przyjemne dla oka drugie tło niż pełnoprawnego charakterologicznie oponenta dla głównego bohatera.

James Mangold, reżyser, który w swojej karierze pracował już przy najróżniejszych gatunkach, stworzył satysfakcjonujące i niejednowymiarowe kino akcji. Nie będzie tu raczej zachwytów podobnych do tych, które towarzyszyły "X-Men: Pierwsza klasa", inne były jednak ambicje. "Wolverine" to przede wszystkim kino akcji, a tej nie brakuje. Sceny walk są dynamiczne i mieszczą się w dopuszczalnych granicach nieprawdopodobieństwa, nie pozwalając się nudzić, sprawiając, że śledzenie losów głównego bohatera dostarcza dużo przyjemności.

Wszyscy, którzy wybiorą się do kina, wiedząc czego się spodziewać, nie powinni wyjść zawiedzeni. Tym, którzy od tego obrazu chcieli rozpocząć swoją przygodę z filmowym uniwersum X-Men, polecam najpierw zapoznać się z poprzednimi częściami albo nadrobić je niedługo po seansie. Mimo że "Wolverine" to samodzielna ekranizacja, lepiej radząca sobie jako film, niż rozpoczęta na początku milenium trylogia – zagubiona między spuścizną lat dziewięćdziesiątych, a nowymi możliwościami technicznymi epoki "po Matrixie" – warto śledzić te historie według czasu ich kręcenia. Nie tylko dlatego, że kolejne części w sposób jawny nawiązują do poprzednich (lub przyszłych – vide scena po napisach w "Wolverine"), ale też dlatego, że mimo rozwoju technologii i technik filmowych filmy te wciąż są przeznaczone dla ludzi pielęgnujących w sobie wewnętrzne dzieci i jeśli ktoś nie odkrył tego do tej pory, to "Wolverine" nic w tej kwestii nie zmieni.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Istnieją dwa wątki fabularne, które pociągną historię każdego superbohatera. Pierwszy to... czytaj więcej
Po średnio udanym (lekko mówiąc) filmie poświęconemu jednemu z kluczowych członków zespołu X-Men,... czytaj więcej
Trudno dziś sobie wyobrazić uniwersum X-Men bez Wolverine'a. Logan jest mutantem mającym zdolność... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones