Recenzja filmu

Kraina burz (2014)
Ádám Császi
András Sütö
Ádám Varga

Wsi niewesoła, wsi niespokojna

Zamiast nachalnie targać naszymi emocjami, reżyser opowiada spokojnie, z oddechem i zadumą. Problem w tym, że uciekając przed jedną kliszą, nieuchronnie wpada w drugą. Natchnione dalekie plany
"Piłka nożna jest moim życiem, oddycham nią. Myślę tylko o piłce, nic innego dla mnie nie istnieje". Te słowa, niczym mantrę, każe powtarzać trener młodym zawodnikom. Piłkarze leżą na trawie, patrzą w niebo i autohipnotyzują się do ról przyszłych gwiazd futbolu. Szabo (András Sütö), Węgier grający w niemieckim klubie, nie myśli jednak tylko o piłce. Gdyby się skupił, mógłby być najlepszy, przekonuje go trener. Buzujący agresją, sfrustrowany i wyalienowany z grupy chłopak nie chce jednak oddychać piłką. Woli wrócić do rodzinnego kraju, zamieszkać w odziedziczonym po dziadku domu, hodować pszczoły. Ale dla mieszkańców wsi spokojnej i wesołej też jest już przybyszem z zewnątrz, innym.



"Kraina burz" to opowieść o dramacie niedopasowania, wykluczenia. O splocie uwarunkowań, oczekiwań, ról, które kształtują i unieruchamiają. Klub piłkarski z jego homoerotyczną atmosferą męskiej szatni mógłby się wydawać idealnym miejscem dla młodego geja. Szabo jednak nie odnajduje się w grupowych rytuałach wspólnego tatuowania czy masturbowania się, w przepychankach pod prysznicem, upokarzających karach za nieodpowiednie zachowanie, ciągłej presji bycia najlepszym. Ale i węgierska prowincja nie powita go z otwartymi ramionami niczym jakiegoś powracającego z wygnania syna pierworodnego. Ojciec na dzień dobry niby przytula syna, ale dopiero po wymierzeniu mu siarczystego policzka. W oczach mężczyzny chłopak skapitulował, nie spełnił pokładanych w nim nadziei, nie zrealizował ojcowskiej ambicji o synu-piłkarzu. Lokalna społeczność jest mu równie nieprzychylna. "Nie jesteśmy tacy jak ty", mówi jedna z sąsiadek; tutejsi nie chcą mieć z nim do czynienia. W najlepszym wypadku jest dla nich potencjalną ofiarą, frajerem, któremu można ukraść motor; w najgorszym – seksualnym drapieżnikiem, zagrożeniem do rychłego spacyfikowania.
 
Niczym Ang Lee w "Tajemnicy Brokeback Mountain" albo Tomasz Wasilewski w "Płynących wieżowcach", reżyser Ádám Császi inscenizuje w "Krainie burz" dramat gejowskiego romansu. Dynamika relacji między Szabo a pomagającym mu w remoncie starego domu Áronem (Ádám Varga) przypomina powyższe filmy. Szabo jest pogodzony ze swoją seksualnością, ale dla Árona fascynacja mężczyzną jest czymś nowym. Nowym i – w wiejskiej, rozkatolicyzowanej scenerii – niepożądanym. Z chłopakami gra się tu w nogę, a do podrywania i oblewania wodą w lany poniedziałek są dziewczyny z okolicznego sklepu, siostry kumpli, którzy jakby co, staną w ich obronie. Walka ze stereotypem jest tu jak walka z ciążeniem. Dla Árona może to być wyzwanie ponad jego siły. Również Szabo staje przed dylematem. W chwili słabości wykonuje rozpaczliwy telefon ("Jestem w domu na końcu świata, zupełnie sam") do kolegi z drużyny i kochanka, Bernarda, (Sebastian Urzendowsky), a ten przyjeżdża na węgierską wieś. Bohater będzie musiał wybrać: zostać z Áronem czy wrócić do Niemiec z Bernardem.



Ale choć mamy tu trójkąt miłosny i konflikt "sam przeciw wszystkim", Császi nie celuje w melodramat, pościelowe dylematy "kocha, nie kocha", podkręcanie emocjonalnej temperatury. Przynajmniej do czasu finałowego – zresztą przestrzelonego – wykrzyknika. Generalnie jednak, zamiast nachalnie targać naszymi emocjami, reżyser opowiada spokojnie, z oddechem i zadumą. Problem w tym, że uciekając przed jedną kliszą, nieuchronnie wpada w drugą. Natchnione dalekie plany i roztrzęsione zbliżenia, chwytanie przestrzeni między słowami bez zbędnego zagadywania akcji, cicha poezja odnajdowana w nieatrakcyjnej prozie życia: to przecież niemal europejska filmowa średnia. Styl kina przyzwoitego (zarówno w sensie jakości, jak i etycznej poprawności); robionego z ambicjami, a bez charakteru. Kina usypiającego; ale nie powolnym rytmem narracji, tylko nagromadzeniem truizmów, myślowych i estetycznych kalek, jakimś nieatrakcyjnym artystycznym wygodnictwem. Kraina burz? Na pewno nie burzy mózgów.
1 10
Moja ocena:
4
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones