Recenzja filmu

Ostatni smok świata (2016)
Depoyan Manuk
Dariusz Błażejewski
Piotr Stramowski
Piotr Fronczewski

Wyjście smoka

Morał, który w ostatnich disnejowskich produkcjach (od "W głowie się nie mieści" po "Zwierzogród") nie bywa wcale oczywisty i jest organicznie sprzęgnięty z intrygą, tutaj z trudem się w ogóle
Polskie kina pękają w szwach od animacji. Dzieciaki mogą przebierać do woli – nie tylko w hitach dużych amerykańskich studiów, ale i w produkcjach mniejszych kinematografii. Niestety, twórcy tych drugich rzadko kiedy stawiają na oryginalność (choć są oczywiście wyjątki w rodzaju "Sekretów morza"). Zazwyczaj jesteśmy skazani na siermiężne filmidła, które snują się szlakiem wytyczonym przez droższe i – mimo wszystko – niejednokrotnie dużo lepsze tytuły. Ale widz najmłodszy to widz niewyrobiony: niezbyt interesuje go, czy ogląda Pixara czy jakąś jego chińską podróbę, więc można spokojnie zabrać go na takiego – dajmy na to – ukraińskiego "Ostatniego smoka świata". Wielkiego bólu nie będzie. Co najwyżej nuda.


Plusem filmu Depoyana Manuka jest to, że nie kalkuje bezwstydnie przebojowych pomysłów zza oceanu. Obecność smoka w tytule prowokuje podejrzenie, że czeka nas spotkanie z perfidną podróbką "Jak wytresować smoka". W końcu niedawno mieliśmy w kinach rosyjską "Królową śniegu 3", ewidentnie modelowaną na wzór disnejowskiej "Krainy lodu". To jednak nie ten przypadek. Fabuła "Ostatniego smoka świata" nie grzeszy co prawda oryginalnością, ale też nie o to tu chodzi. Twórcy sięgają po sprawdzone baśniowe schematy, nie posuwają się jednak do plagiatu. To prosta historia. Niki, młody syn szewca, chce pójść w ślady swego ojca, który przed laty pokonał ostatniego ze złowrogich potworów. Zgodnie z przepowiednią zło szykuje się do powrotu, więc chłopiec łamie rodzicielski zakaz i w towarzystwie fajtłapowatego nietoperza Edka wyrusza, by odnaleźć magiczny kwiat, którego poszukuje również opętana przez duszę pokonanego smoka wiedźma.

Novum stanowi tu dyskretnie słowiański koloryt, który nieco odróżnia "Ostatniego smoka świata" od typowej produkcji fantasy ze smokami i czarodziejami. Szkoda jednak, że ta inność sprowadza się jedynie do niuansów scenografii i niezbyt atrakcyjnych fryzur "na garnek", jakie noszą bohaterowie. Do tego dochodzi jeszcze szereg wyjątkowo antypatycznych facjat i cały arsenał tanich, dosadnych żartów. Jest coś o smrodzie skarpet, o "zimnym zadku pingwina" i o tym, że "nie ma gacka we wsi". W którymś momencie mowa też o kozie, która zamiast mleka daje wiśniówkę, całkiem po myśli lokalnego czarodzieja. Może już lepiej, żeby nie było tak swojsko.


Morał, który w ostatnich disnejowskich produkcjach (od "W głowie się nie mieści" po "Zwierzogród") nie bywa wcale oczywisty i jest organicznie sprzęgnięty z intrygą, tutaj z trudem się w ogóle materializuje. Niki i jego towarzysz Edek ignorują prośby i zakazy dorosłych, po czym… wychodzą na tym całkiem dobrze, nie płacąc żadnej ceny za swoją beztroskę. Czyli co? Opowieść o tym, że trzeba wierzyć w siebie – i już? Być może. Szkoda tylko, że to straszne nudy, zarówno od strony dramaturgicznej, jak i myślowej. W zasadzie wszystko jest tu z góry wiadome i nawet kiedy dwie postacie odkrywają znienacka nowe twarze, ów zwrot akcji nie jest ani zaskoczeniem, ani punktem wyjścia do jakiegokolwiek przewartościowania.

Dziwi też kanciasta, "chłopięca" niewrażliwość twórców. Rozumiem, że smok – nawet ostatni – nie wzbudzi niczyjej sympatii, kiedy jest zły do szpiku kości i chce zabić wszystkich ludzi. Tyle że w ogóle jakoś nie za dużo tu współczucia. Kobiety są w zasadzie tylko matkami, czarownicami albo damulkami w potrzebie, bo niemal każdy problem rozwiązują samodzielnie Niki i Edek – ot tak, jak gdyby nigdy nic, za oręż mając głównie butę i ignorancję. A kumplująca się z Nikim krówka, pokazana jako sympatyczny, niemal psi przyjaciel, lada moment trafi przecież pod nóż taty-szewca, który przerobi ją na jedną ze "skórek", które z taką dumą demonstruje synowi. Zapewne będą potem żyli długo i szczęśliwie.
1 10
Moja ocena:
3
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Zacznijmy w ogóle od samego tytułu, w którym z jakiegoś powodu coś mi nie gra. Tak jakby po prostu... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones