Recenzja filmu

Grabarz (2010)
Sándor Kardos

Zły sen grabarza

"Grabarz" jest przede wszystkim próbą rozłożenia, czy raczej rozciągnięcia obrazu. Tak, aby zobaczyć to, co znajduje się pomiędzy poszczególnymi kadrami.
Obcy mężczyzna z nieznanej północy pojawia się w małym miasteczku San Rocco. Jego obco brzmiący akcent, cudaczne  ubranie i wygląd wywołują w miejscowej społeczności niepewność. Kilka tygodni wcześniej zmarł stary grabarz, którego wreszcie trzeba kimś zastąpić. Obcy pojawia się niczym  zrządzenie losu. Od śmierci poprzednika nikt nie odszedł z tego świata, ale to przecież tylko kwestia czasu.

Scenariusz filmu Sándora Kardosa jest oparty na opowiadaniu Rainera Marii Rilkego "Grabarz". Tekst literacki Rilkego został praktycznie przełożony jeden do jeden na potrzeby filmu. Głos narratora towarzyszy widzowi od samego początku, punkt po punkcie "opowiadając" historię miasteczka San Rocco. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie obraz w filmie Kardosa, który dla wielu może być naprawdę poważną przeszkodą w obejrzeniu tej historii.

Reżyser "Grabarza" do realizacji swojego filmu wybrał kamery przemysłowe używane do nagrywania wyścigów konnych. Tempo zdjęć jest spowolnione, a obrazy rozmyte i rozciągnięte. Efekt przypomina rozmazane, źle wywołane fotografie, które łączą się ze sobą na styku obrazów, tam gdzie ludzkie oko przy standardowym sprzęcie operatorskim nie jest w stanie zobaczyć  przerwy.

"Grabarz" Rilkego to prosta, wręcz naiwna historia o miłości i śmierci, która rozgrywa się pomiędzy tajemniczym cudzoziemcem i miejscową dziewczyną. W tym klasycznym połączeniu melodramatycznych żywiołów spełnienie polega jedynie na opowiadaniu. Obcy grabarz rozmawia z samotną, młodą kobietą, która dojrzewa, słuchając jego niesamowitych opowieści. Ich wzajemna fascynacja opiera się jedynie na przywoływaniu historii z przeszłości. Wspomnienia generują surrealne wizje, w których róże zakwitają na twarzy zmarłej, a cmentarz zmienia się w kwitnący ogród. Dzięki nietypowej, wywołującej niepokój technice Kardos nie tylko ożywia obrazy z tekstu Rilkego, ale dodatkowo nadaje im osobliwy, wręcz nieziemski charakter. Postacie w jego filmie są rozciągnięte w czasie w sensie wizualnym. Ich sylwetki przeciągają się pomiędzy kolejnymi obrazami.

Czas w "Grabarzu" przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Mimo iż poszczególne wątki historii są opowiadane w sposób linearny, zarówno magia tekstu Rilkego, jak i sposób wizualizacji wybrany przez Kardosa powodują, że czas zatacza koło. Statyczne kadry "opowiadają się" raz w prawą, raz w lewą stronę. Wszystko po to, żeby zaburzyć narracyjne i wizualne  przyzwyczajenia.

Grabarz w opowiadaniu Rilkego, tłumacząc  Gitcie, czym jest miłość mówi: "Nie dotykali się… Ludzie są tak straszliwie daleko od siebie, i ci, którzy się kochają, są często najdalej. Wysyłają, rzucają ku sobie to wszystko najbardziej swoje i nie chwytają tego, i pozostaje to, leży gdzieś między nimi i spiętrza się, i nie pozwala im w końcu widzieć, przystąpić ku sobie…". W filmie Kardosa sposób wizualizacji historii Rilkego nie tylko łamie schematy obrazowe. "Grabarz" jest przede wszystkim próbą rozłożenia, czy raczej rozciągnięcia obrazu. Tak, aby zobaczyć to, co znajduje się pomiędzy poszczególnymi kadrami. Aby uchwycić to, czego nigdy nie można dotknąć.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones