Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Mama, Tata, Bóg i Szatan

W tegorocznym konkursie głównym Wenecji obrodziło filmami osobistymi. "Bardo" okazało się przedsionkiem umysłu Alejandra Gonzáleza Iñárritu. Darren Aronofsky zwodował na Lido dedykowanego najbliższym wspaniałego "WielorybaZ kolei Emanuele Crialese ("Złote wrota") zaprezentował widzom dramat rodzinny "L'immensità", o którym w eksplikacji reżyserskiej pisze tak: To film, który zawsze próbowałem zrobić. Zawsze miał być moim następnym, ale za każdym razem ustępował miejsca innej historii. Jakbym nigdy nie czuł się wystarczająco gotowy, dojrzały i pewny siebie. To film o pamięci, która potrzebowała większego dystansu, innej świadomości. W wieku 57 lat włoski twórca znalazł nareszcie odwagę, aby opowiedzieć widzom o czasach, gdy nosił imię Emanuela i był chłopcem uwięzionym w ciele dziewczynki.  



"L'immensità" przenosi widza do Rzymu lat 70. Nie jest to jednak Wieczne Miasto znane z widokówek i hollywoodzkich komedii romantycznych. Akcja filmu rozgrywa się z dala od centrum stolicy, na nowo wybudowanym eleganckim osiedlu położonym nieopodal pól uprawnych, na których lada moment stanie kolejny dom z betonu. To tu mieszka 12-letnia Adriana (Luana Giuliani) wraz z rodzicami i dwójką młodszego rodzeństwa. Gdy spotykamy ją po raz pierwszy, wpatrzona w niebo błagalnym głosem szepcze: ześlij mi znak. Wychowywana w tradycyjnej rodzinie, uczęszczająca na codzień do katolickiej szkoły bohaterka czuje się jak wadliwe urządzenie albo przybysz z obcej planety. Nie potrafi zrozumieć, dlaczego Bóg dał jej umysł i ciało pochodzące z dwóch różnych kompletów. Tak jak Adriana dusi się w swojej skórze, tak jej matka Clara (posągowa, stylizowana na Sophię Loren Penelope Cruz) dławi się w związku z przemocowym, zdradzającym ją nagminnie mężem (Vincenzo Amato). Ona również zdaje się kimś innym na zewnątrz i w środku. Na powierzchni jest perfekcyjną panią domu: olśniewająco piękną, zadbaną strażniczką domowego ogniska. Za tą wypolerowaną fasadą kryje się jednak głęboko nieszczęśliwa, zamknięta w złotej klatce kobieta.  





Sposób, w jaki Crialese splata oba wątki, nie pozwala wrzucić jego dzieła ani do szuflady z napisem "kino queerowe", ani na półkę z dramatami o przemocy domowej. "L'immensità" wydaje mi się przede wszystkim szczerą i poruszającą opowieścią o rodzinie, która w zależności od sytuacji może być szalupą ratunkową lub kamieniem u szyi. Klara byłaby w stanie przychylić dzieciom nieba, ale jednocześnie uparcie odmawia zaakceptowania faktu, iż jej najstarsza córka chciałaby zmienić płeć. Rodzeństwo dba o siebie i spędza razem mnóstwo czasu, co jednak nie przeszkadza bratu w regularnym kablowaniu na Adrianę i zostawianiu pod jej drzwiami cuchnących "prezentówTeściowa w razie potrzeby otacza wnuki staranną opieką, ale nie potrafi postawić się agresywnemu synowi. Mnożąc kolejne paradoksy, Crialese oskarża konserwatywny system wartości o wspieranie silniejszych i piętnowanie tego, co odbiega od normy. Jednocześnie reżyser pokazuje, że nawet w tak opresyjnej rzeczywistości trzeba szukać przyczółków swobody. A kiedy ich zabraknie, zawsze pozostaje ucieczka w świat fantazji. Dla Clary będą to wizyty w kinie, dla Adriany – marzenia, w których wraz z matką błyszczą jako gwiazdy musicalu.   

"L'immensità" znaczy po włosku bezmiar. I rzeczywiście, w filmie Crialese czuć ogrom pracy włożonej w to, żeby film pulsował emocjami, a troje młodych aktorów wypadło naturalnie przed kamerą. Widać też starania operatora oraz speców od kostiumów i charakteryzacji, aby Penelope Cruz wyglądała jak milion dolarów nawet w scenach przyrządzania kolacji. Jednocześnie mam poczucie, że filmowi brakuje dyscypliny narracyjnej – historia rozłazi się w szwach, a żaden z wątków nie doczekuje się satysfakcjonującego rozwiązania. No, ale być może reżyser uznał, że prawdziwego życia nie da się wepchnąć w sztywny scenariuszowy szablon. Można jedynie pokazać, jak nieustannie się zmienia i wymaga od bohaterów dostosowania się do nowych okoliczności. Czasem słońce, czasem deszcz, a czasem gęsta mgła, w której nic nie widać. Iść trzeba jednak dalej.                  


Moja ocena:
7
Łukasz Muszyński
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje