Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja wyd. DVD filmu

Wszyscy spotkamy się w piekle

Nieudany eksperyment naukowy to jedna z najpopularniejszych klisz do napędzania horrorów. Skoro filmowych naukowców nie ogranicza rzeczywistość, a jedynie wyobraźnia scenarzysty, wyniki ich badań mogą przechodzić najśmielsze oczekiwania i nieść ze sobą najstraszniejsze konsekwencje. W "The Lazarus Effect" nie dzieje się być może nic wybitnie pomysłowego, aczkolwiek widz zostaje wystawiony na poważną próbę wiary, kiedy nagle okazuje się, że bohaterom naszego filmu udaje się wskrzesić człowieka.



Ostatecznie nie ma się czemu dziwić, bo przecież to sama super inteligentna Olivia Wilde ginie na naszych oczach. Wobec takiej sytuacji jej narzeczony (Mark Duplass) nie waha się ani chwili, by eksperyment, który niedawno zadziałał na psie, wypróbować też na zwłokach swojej ukochanej. Zgodnie z przewidywaniami wszystko się udaje a nasza zabójczo seksowna pani doktor powraca do życia. Czy jednak jako ta sama osoba?

Na podstawie powyższego punktu wyjścia można opowiedzieć świetny dramat obyczajowo-psychologiczny, badający granicę humanizmu, poruszający kwestię życia po śmierci. Tak bezprecedensowy powrót do świata żywych to niezwykła okazja na naprawdę poważne refleksje, starcie racjonalności z duchowości i ukazanie światu zupełnie innej perspektywy istoty człowieczeństwa. Twórcy aczkolwiek do wszelkich poważniejszych kwestii podchodzą z zerowym zainteresowaniem. Ich film to typowy thriller, pełen wszystkim nam dobrze znanych chwytów.



Naukowcy z "Domu w głębi lasu" byliby zachwyceni. Postacie, paradoksalnie grupa odważnych naukowców, zachowują się niczym nastolatki w leśnej chatce, robiąc wszystko by zginąć z rozdzielaniem się na czele. Wbrew wszelkiej logice następuje odcięcie od świata zewnętrznego, a ostatecznie wszystko sprowadza się do nieprzepracowanej traumy z dzieciństwa. W warstwie fabularnej jedynym ciekawym elementem jest Olivia Wilde, która zmienia się w demoniczną "Lucy" i przykuwa uwagę swoją magnetyzującą obecnością, a przede wszystkim sprawdza się w nietypowej dla niej roli czarnego charakteru.



Również mimo całej naiwności historii twórcom nie można odmówić szacunku do widza. Ich film nie toczy się w szybkim tempie, czy nawet kolokwialnie mówiąc "zasuwa jak szalony"The Lazarus Effect" zapie***la na łeb, na szyję nie marnując ani sekundy czasu ekranowego. Nie mija osiemdziesiąt minut i koniec. Wszystko dzieje się tak dynamicznie, że w sequelu pewnie będzie musiał wystąpić Liam Neeson. Przy całym tym szaleństwie nie ma jednak chaosu. Film jest skupiony na jednym wątku i sztywno się go trzyma przez cały czas, delikatnie rozbudowując najważniejsze postaci i nie dodając zbędnych elementów do fabuły. Ma to też swoje wady, odzwierciedlone w rzetelności przedstawienia postaci i uzasadnieniu ich zachowań, ale jak już wyżej wspomniałem, nie o to tutaj chodzi.

Zabójcza dynamika wynika również z technicznej maestrii. Amerykańskie kino ma to do siebie, że nawet w przeciętnym filmie o małym budżecie montaż, oświetlenie i dźwięk stoją na niespotykanym w Europie poziomie. Podobnie jest i tutaj. Zdjęcia kapitalnie budują atmosferę w tej odrobinie czasu, jaką dostają nawet najistotniejsze sceny, a odpowiednio dopasowane odgłosy sprawiają, że stosowane zabiegi może i są oklepane, ale działają.



Także w przypadku "The Lazarus Effect" widać, iż mimo potencjału nikt nie chciał kręcić wielkiego dzieła. Z powodzeniem został za to zrealizowany pomysł stworzenia absorbującego kina rozrywkowego. Podczas seansu faktycznie najlepiej wyłączyć myślenie i podziwiać atrakcyjne widoki, a tych bez wątpienia nie brakuje.


Moja ocena:
7
Życie to matador.
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje