Recenzja filmu

65 (2023)
Scott Beck
Bryan Woods
Adam Driver
Ariana Greenblatt

Piu, piu, piu

Oto kino high concept co się zowie – Adam Driver strzela do dinozaurów. Wydawałoby się, że to istny samograj, którego zepsuć się nie da, ba, nie trzeba nawet specjalnie ślęczeć nad scenariuszem,
Piu, piu, piu
Oto kino high concept co się zowie – Adam Driver strzela do dinozaurów. Wydawałoby się, że to istny samograj, którego zepsuć się nie da, ba, nie trzeba nawet specjalnie ślęczeć nad scenariuszem, bo przecież Adam Driver strzela do dinozaurów. A jednak nawet i najlepszy pomysł na świecie można pogrążyć tym, czego w kinie akcji oglądać nie chcemy: jej brakiem.



Ogień buchający z lufy, tudzież laserowe promienie przeszywające nocne, prehistoryczne niebo zastąpiły bowiem głuche wystrzały z broni energetycznej, przez co potyczki z ogromnymi jaszczurami przypominają raczej podwórkową zabawę w wojenkę, gdzie krzyczało się "piu piu piu", biegając między blokami z plastikowym pistoletem. Na domiar złego, dinozaury wyciągnięto nie z podręcznika do przyrody, albo chociaż z "Dinotopii", tylko z dziecięcej kolorowanki, której projektant poczuł zew licentia poetica, co trudno zrozumieć. Dlatego też z pierwotnego konceptu został tylko samiutki Adam Driver, który udaje, że strzela do cyfrowych podróbek z AliExpress.

Akcja zawiązuje się błyskawicznie i nie minie pięć minut, a pilot Mills, który wyrusza na dwuletnią misję transportową przez galaktykę, chcąc zarobić na leczenie chorej córki, rozbija się na powierzchni Ziemi. Ale nie tej Ziemi, tylko tamtej, sprzed tytułowych sześćdziesięciu pięciu milionów lat, i to tak pechowo, że w przededniu feralnego uderzenia meteorytu, który wymazał prawie całe życie na naszej planecie. Z wiezionych przezeń pasażerów z życiem uchodzi tylko nastoletnia Koa, porozumiewająca się innym niż Mills językiem. Za zadanie mają przejść kawał drogi do kapsuły ratunkowej i wylecieć na orbitę, skąd ewakuuje ich statek kosmiczny.

Cały myk polega na tym, że rzecz nie dzieje w przyszłości i nasi bohaterowie nie trafiają na tunel czasoprzestrzenny, który katapultuje ich aż do Kredy, ale oboje są – przynajmniej z naszej perspektywy – kosmitami, a Ziemia to dla nich nieznane peryferia. Nie ma się, oczywiście, co zastanawiać, czemu ewolucja na planecie X przebiegła identycznie jak u nas, a przedstawiciele obcej cywilizacji wykształcili ludzkie cechy fizyczne, posługują się tym samym systemem miar i wag i stosują sprawdzone u nas rozwiązania techniczne, ale, cóż, może jest na to jakieś logiczne wyjaśnienie i to oni pobudowali nasze piramidy. Złośliwości jednak na bok, choć są one kuszące.


Prehistoryczna dżungla jest, rzecz jasna, najeżona setkami pułapek, z którymi Mills radzi sobie jednako: karabinem i wybuchającymi kuleczkami. Tyle że nawet te stosunkowo nieliczne sceny strzelanin przypominają raczej filmiki z gier sprzed sześćdziesięciu pięciu… przepraszam, sprzed piętnastu lat, głównie z uwagi na przeciętne CGI oraz, ogólnie, chyba niezbyt wysoki budżet produkcji, który nie pozwolił pokazać prawdziwe eksplozywnych starć. Driver pruje głównie do tłumu bliżej niezidentyfikowanych gadów, szarpie się z nimi w ciemnych jaskiniach albo biega wokół tyranozaura (albo czegoś podobnego, trudno stwierdzić, bo przez większą część filmu panuje noc), robiąc "piu piu piu". Przez mniejszą jego część zadzierzguje z kolei więzy przyjaźni z dziewczyną, która, powoli, staje się dla niego synonimem córki, tak jak on dla niej – surogatem ojca. Ale tego musimy się domyślać, bo film nie bawi się żadnymi tam subtelnościami odcieni psychologicznych i rysowaniem wyraźnych portretów charakterologicznych. I Mills, i Koa mają mniej więcej tyle samo głębi, jak dinozaury, które przewijają się co jakiś czas przez ekran.

Nie przekreślałoby to z góry samego filmu, gdyby miał on do zaoferowania cokolwiek innego niż stosunkowo krótki metraż, który pewnie dla sporej części publiki, tej znudzonej trzygodzinnymi kobyłami, będzie niepodważalnym atutem. A tak zostaje nam tylko spacerek przez dżunglę i mokradła, gdzie mniej emocji niż podczas niedzielnego wypadu do otwartego spożywczaka.
1 10
Moja ocena:
3
Krytyk filmowy i tłumacz literatury. Publikuje regularnie tu i tam, w mediach polskich i zagranicznych, a nieregularnie wszędzie indziej. Czyta komiksy, lubi kino akcji i horrory, tłumaczy rzeczy... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones