Recenzja filmu

Garrincha - Alegria do Povo (1962)
Joaquim Pedro de Andrade
Garrincha
Heron Domingues

Szczęście narodu

 Twórcy, opowiadając o jednym istnieniu, starają się pokazać szerszy obraz społeczeństwa i jego historii tego, czym żyje i czym się fascynuje. Operując prostymi środkami, pokazują zależności na
Jaki jest największy wynalazek w historii świata? Ktoś powie koło, ktoś inny ogień, a kto inny komputer. Są jednak także tacy, którzy wydają się sugerować, że wynalazkiem takim jest piłka nożna. Nie mam tu na myśli samego przedmiotu, lecz cały sport ogólnie. Futbol to z resztą nie tylko dyscyplina sportowa. To kulturowy fenomen, który wychodzi daleko poza ramy rywalizacji na boisku. Piłka, jako niejako substytut wojny, jest popularna prawie na całym świecie, a w niektórych zakątkach globu jest wprost uwielbiana, zyskując sobie miano religii. 

Jednym z takich miejsc jest z pewnością Brazylia. Ten południowoamerykański kraj słynie ze swoich piłkarskich tradycji i sukcesów. Zaś twórcy tych osiągnięć, czyli piłkarze, są wynoszeni na piedestał, stając się bohaterami narodowymi i ikonami, z którymi identyfikuje się cała nacja. W historii futbolu brazylijskiego było od groma wielkich zawodników. Wielu z nich zalicza się do najwybitniejszych w dziejach tego sportu.

Wystarczy wymienić tu, chociażby takie graczy jak Pelé, Zico, Socrates czy bardziej nam współcześni Ronaldinho, Ronaldo czy Neymar. Jest jednak jeszcze jedna postać, która według niektórych przyćmiewa te przeze mnie wymienione, nawet samego Pelé. Był to postać tak bardzo ubóstwiana przez tłum, że jej legenda żyje do dzisiaj, a boiskowe popisy nadal działają na wyobraźnię kibiców. Mowa tu o Garrinchy, czyli dwukrotnym mistrzu świata, człowieku słynącym głównie z dryblerskich umiejętności, o którym opowiada dokument "Garrincha – Alegria do Povo".

Manuel Francisco dos Santos, bo tak brzmiało jego pełne nazwisko, przyszedł na świat w 1933 roku, w mieście Magé, znajdującym się w okręgu Rio de Janeiro. Jak większość znanych brazylijskich piłkarzy od dziecka miał w życiu pod górkę. Jego ojciec był alkoholikiem, a sam Manuel urodził się z jedną nogą krótszą od drugiej. Do tego obie kończyny dolne były nienaturalnie wykrzywione. Przydomek, pod jakim go dziś znamy, czyli Garrincha, został mu nadany przez siostrę, której mniejszy od rówieśników brat przypominał małego ptaka znanego właśnie pod tą nazwą. Inni znajomi zaś mówili do niego zwykle Mané, co stanowi skrót od imienia Manuel. Kibicom w całej Brazylii jest zatem do dzisiaj znany jako Mané Garrincha. Nasz bohater, mimo że od dziecka przejawiał talent do piłki, zaczął regularne treningi dopiero jako nastolatek. Nie widziała mu się kariera zawodowego sportowca. Wolał spędzać czas z kolegami na grze oraz piciu piwa w lokalnym barze. Jego pierwszym miejscem pracy zaś była fabryka. Mané od małego przejawiał dużą beztroskę oraz luźny styl bycia. Interesowała go głównie zabawa, a później również dziewczyny i alkohol. Los miał jednak dla niego inne, o wiele ważniejsze zadanie w życiu. Miał się stać "Alegria do Povo" co w wolnym tłumaczeniu znaczy "Szczęście narodu". Historia jego życia do gotowy materiał na film – czy to fabularny, czy dokumentalny. I jest to niestety opowieść tragiczna, bowiem noszony u szczytu kariery na ramionach Garrincha, tak jak jego ojciec, przegrał ostatecznie walkę z nałogiem i skończył na dnie, bez pieniędzy i sławy, zapomniany przez wierną niegdyś rzeszę fanów.

Dokument "Alegria do Povo" powstał jednak w roku 1962, a więc jeszcze w czasach, gdy Mané, niedługo po poprowadzeniu Canarinhos do drugiego tytułu mistrzów świata, był uwielbiany. Film opowiada nam przekrojowo sagę o głównym bohaterze. Zabiera nas w rodzinne strony Garrinchy, pokazuje boisko, na którym grywał od dziecka ze znajomymi, bar, gdzie sączyli piwo po meczach, i dom, w którym się wychowywał. Co ciekawe, Manuel nawet u szczytu sławy spędzał nadal wolny czas ze starymi kumplami. Pił ten sam alkohol w tym samym przybytku z ludźmi, których nie interesowała jego sława i pieniądze, dla których nadal był ich "Ptaszkiem". Mówi to wiele o naturze Garrinchy, który był zawsze nieco nieśmiałym, prostolinijnym chłopakiem z sąsiedztwa. Następnie towarzyszymy mu w jego własnym domu, gdzie wychowuje siedem córek, w pracy, czyli podczas treningów, które są dla niego szczególnie męczące. Widzimy również, jak spaceruje po ulicach Rio w relatywnym spokoju, do czasu aż ktoś go nie rozpozna. Wtedy to tłum oblega go i uniemożliwia normalne załatwianie swoich spraw. W międzyczasie towarzyszą widzom urywki z boiska. Fragmenty spotkań i popisów Garrinchy stanowią także spory kawałek dokumentu. Kamera jest w ukazaniu tych wydarzeń niemym obserwatorem. W tym tkwi właśnie siła filmu, który nie ingeruje w temat i nie sugeruje żadnej narracji.

Reżyser Joaquim Pedro de Andrade posługuje się w swoim dziele głównie obrazem. Komentarz słowny również jest obecny, lecz nie zajmuje on dominującej roli. Sporą część seansu wypełniają fragmenty ukazujące ówczesne życie, ulice i stadiony. Te pozbawione narracji czarno-białe kadry przenoszą nas kilkadziesiąt lat wstecz, stanowiąc intrygującą podróż w czasie i przestrzeni. Twórcy umiejętnie żonglują ujęciami, mieszając te statyczne z ruchomym obrazem. Wiele z nich stanowi piękne kompozycje, które mogą odgrywać rolę samodzielnych obiektów. Te stylowe obrazy w połączeniu z dźwiękami ulicy czy stadionu budują niesamowitą atmosferę, będąc cichym świadectwem minionej epoki. Sprawiają one, że protagonistą dokumentu nie jest sam Garrincha, ale również ludzie mu współcześni. Ci, którzy mogli oglądać i przeżywać jego grę na żywo. Autorzy często skupiają się na ludzkich zbiorowiskach, ponieważ jak sam tytuł wskazuje, to także ludzie są jego bohaterem. To ich reakcje, radość i smutek tworzą nastrój, jak i treść filmu.

"Alegria do Povo" to produkcja nakręcona w starym stylu, która pozwala przemawiać do wyobraźni widza czystym obrazom. Jest pełna wymownych kadrów idealnie pasujących do czarno-białej formy. W kategorii dokumentów sportowych wyróżnia się spojrzeniem z perspektywy na omawiany temat. Posiada także specyficzną, kameralną i poetycką wręcz atmosferę, która stoi w kontraście do rozkrzyczanych trybun. Jest to bowiem opowieść o fenomenie sportu i człowieka. Twórcy, opowiadając o jednym istnieniu, starają się pokazać szerszy obraz społeczeństwa i jego historii tego, czym żyje i czym się fascynuje. Operując prostymi środkami, pokazują zależności na linii idol – fani, podkreślając, że granica między ubóstwieniem a  biedą, miłością i nienawiścią, szczęściem a rozpaczą, jest bardzo cienka. A my jesteśmy obserwatorami tych wydarzeń i jedyne co nam pozostaje to zanurzyć się w zadumie nad ironią ludzkiego losu oraz jego kruchością.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones