Recenzja filmu

Rififi (1955)
Jules Dassin
Jean Servais
Carl Möhner

Patrz na te drzewa!

Kiedy w drugiej połowie lat 50. minionego wieku w Hollywood można było już zauważyć zmierzch czarnego kina, gatunek ten zaczął zdobywać popularność we Francji. To w listopadzie 1955 roku
Kiedy w drugiej połowie lat 50. minionego wieku w Hollywood można było już zauważyć zmierzch czarnego kina, gatunek ten zaczął zdobywać popularność we Francji. To w listopadzie 1955 roku francuscy krytycy Raymond Borde i Étienne Chaumeton dzięki swojej książce spopularyzowali sam termin film noir. A kilka miesięcy wcześniej, na ekranach kin pojawia się "Rififi".

Już muzyka z czołówki filmu zapowiada, że będziemy świadkami historii gwałtownej, pełnej wyrazistych charakterów, która może zakończyć się w tragiczny sposób. Przy zadymionym stole i partii kart poznajemy głównego bohatera – Tony’ego le Stéphanois (Jean Servais), o którym wiemy niewiele – po 5-letniej odsiadce wyszedł z więzienia, zdradzony przez Mado (Marie Sabouret), jego jedynym szczęściem wydaje się być zabawa z przybranym siostrzeńcem. Jest lakonicznym, niewyróżniającym się z tłumu przestępcą palącym papierosy i ubranym w znoszony prochowiec, jak na bohatera kina noir przystało. W tych okolicznościach, los daje mu szansę na wzbogacenie się – przyjaciele proponują mu udział w skoku na sklep jubilerski. Mimo początkowej odmowy po rozliczeniu się w brutalny sposób z dawną ukochaną, postanawia przyłączyć się do planowanej akcji.

Cały film jest klasycznym przykładem kina noir. Na próżno szukać tutaj dobrych czy złych postaci – charakter każdej z nich został odmalowany za pomocą szarości, jednostek wplątanych w świat przestępczy nie zawsze z własnej woli, prowadzonych swoimi pragnieniami i słabościami, działających czasem z niskich, a czasem z wysokich pobudek. Widzimy jak filmowa femme fatale jest kobietą przynoszącą mężczyźnie porażkę i zgubę, wykorzystującą swoją pozycję do zdobycia wybranych na dany moment celów. Jesteśmy świadkami zbrodni doskonałej – sposób realizacji sceny kradzieży pozwala widzowi w niej uczestniczyć jakby sam był członkiem grupy złodziei. W filmie zostaje zaprezentowany włam przez przejście w suficie okradanego pomieszczenia przy użyciu parasola tzw. coup du parapluie – prawdziwej metody francuskiego przestępcy Marcusa Jacoba, pierwowzoru dla postaci Arsene Lupina. Zbrodnia w filmie jest do tego stopnia doskonała, że władze Meksyku nakazały wycofania filmu z kin po tym, jak dokonano szeregu włamań za pomocą przedstawionych metod.

W "Rififi" akcja jest prowadzona w niezwykle przemyślany sposób co uzasadnia przyznanie nagrody za najlepszą reżyserię w Cannes dla Jules'a Dassin. Widz od pierwszej sceny zostaje wprowadzony do historii, podąża śladem głównego bohatera i jego przyjaciół, poznaje elementy ich przeszłości i pojedyncze cechy charakterów, które wpłyną na ich dalsze losy, bez jednoczesnej próby moralizowania ich postępowania mimo okrucieństw i brutalności, którymi nierzadko się posługują. Jednocześnie na uwagę zasługuje krótka scena rozmowy Jo (Carl Möhner) z żoną (Janine Darcey), która wyjaśnia mężowi w prosty, ale i dobitny sposób, co oznacza być twardym człowiekiem – ocena jego postawy zostaje jednak szybko przerwana przez dzwonek telefonu, przypominając, iż akcja musi się toczyć dalej. Paryż, na ogół romantyczne miasto świateł, zostaje sfilmowany w klasycznym dla gatunku kontraście czerni i bieli, otoczony aurą tajemniczości i zamaskowanej grozy. Wyraziste cienie, położenie kluczowych świateł i ustawienie postaci w poszczególnych scenach są wierne stylistyce, a scena zaśpiewania tytułowej piosenki przywodzi na myśl legendarną scenę z klasyku gatunku – "Gildy". Sama muzyka w trakcie filmu dopełnia emocje odgrywane na ekranie, a cisza w trakcie sceny kradzieży odzwierciedla skupienie, w jakim pracują filmowi włamywacze.

Mimo upływu ponad sześćdziesięciu lat od daty premiery "Rififi" jest filmem, który dalej potrafi zainteresować widza. I choć wtedy odzwierciedlał nastrój pesymizmu i niepewności towarzyszący powojennej Europie, co teraz może się wydawać nieaktualne, do dziś umiejętnie pokazuje przypadkowość losu rządzącego ludzkim życiem oraz to jak wielkie znaczenie mogą mieć nasze najdrobniejsze wybory. Tytułowe rififi (z języka francuskiego brutalna bójka) jest skontrastowane z entuzjastycznym krzykiem małego siostrzeńca do ledwie przytomnego wuja, by popatrzył na mijane drzewa. Jak okrutnie ironiczny okazuje się wtedy gest strzelania z pistoletu-zabawki. I jak doskonale tę czarną ironię losu ukazuje właśnie ten film.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones