Recenzja filmu

Sekret afrykańskiego dziecka (2011)
Christine François
Audrey Dana
Robinson Stévenin

Lancelot musi umrzeć

Debiutująca reżyserka chce stworzyć psychologiczny dramat o kobiecie stającej przed trudnymi życiowymi wyborami, a zarazem opowieść o mrocznej magii i prymitywizmie, które przenikają Czarny
Opowiadając historię Francuzki adoptującej chłopca z Beninu, Christine François tworzy psychologiczny dramat, thriller i pocztówkę z Czarnego Lądu, ale koniec końców trudno zgadnąć, o czym tak naprawdę miał być jej film.

Cécile (Audrey Dana znana z filmów Claude'a Leloucha) przyjeżdża do północnego Beninu, by zrobić niespodziankę swemu narzeczonemu (Robinson Stévenin). Ten ostatni dawno temu wyjechał do Afryki, by pracować dla organizacji humanitarnej. Zamiast sympatycznego kochanka Cécile spotyka rozdrażnionego chama, który każe jej wracać do Francji. Dziewczyna ma jeszcze pozwiedzać okolicę i ruszać do ojczyzny. Sprawa powrotu znacząco się skomplikuje, gdy podczas jednej z wycieczek młoda dziewczyna z sąsiedniej wioski podrzuci jej niemowlę. Po narodzinach chłopiec uznany został za groźnego czarownika i skazany na śmierć przez ludzi z plemienia Bariba. Aby uratować jego życie, Cécile adoptuje chłopca i zabiera do Francji. Dopiero po latach zdecyduje się wrócić z nim do kraju przodków.

W "Sekrecie afrykańskiego dziecka" Christine François opowiada o zderzeniu Europy z Afryką. Historia chłopca, nazwanego z europejska Lancelotem, któremu po latach towarzyszy uczucie wykorzenienia z własnej kultury, staje się punktem wyjścia do opowieści o świecie rozwarstwionym. Ale Christine François ani na moment nie wkracza na grunt kina postkolonialnego. "Sekretowi…" daleko od zaangażowania i intelektualnej przenikliwości "Proroka" czy "Klasy".

Debiutująca reżyserka wybiera dużo prostszą narrację – chce stworzyć psychologiczny dramat o kobiecie stającej przed trudnymi życiowymi wyborami, a zarazem opowieść o mrocznej magii i prymitywizmie, które przenikają Czarny Ląd. Problem w tym, że "Sekret" ani nie urzeka magicznością miejsc ani nie przeraża zakodowanym w nich okrucieństwem. Głównie dlatego, że Christine François opowiada o Afryce z wyższością. W jej filmie naprzeciwko samotnej, szlachetnej kobiety staje cała zacofana społeczność gotowa mordować małe dzieci w imię zabobonów.

Ta historia wydarzyła się naprawdę – dowiadujemy się o tym z napisów początkowych. A mimo to opowieść francuskiej reżyserki brzmi jak bajka o dzielnej dziewczynie, odkupieniu win i poszukiwaniu siebie. Reżyserce "Sekretu…" zabrakło bowiem konsekwencji, by stworzyć poruszający dramat bez sięgania do intelektualnych kalek i łatwej pocztówkowości.
1 10
Moja ocena:
5
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones