Recenzja wyd. DVD filmu

Uniwersalny żołnierz: Dzień odrodzenia (2012)
John Hyams
Jean-Claude Van Damme
Scott Adkins

Radość z przemocy

Zastrzelcie mnie. Nie przepadam za pierwszym "Uniwersalnym żołnierzem". To nie jest złe kino, można zobaczyć, ale daleko mu do najlepszych filmów sensacyjno-sci-fi z tego samego okresu, czyli
Zastrzelcie mnie. Nie przepadam za pierwszym "Uniwersalnym żołnierzem". To nie jest złe kino, można zobaczyć, ale daleko mu do najlepszych filmów sensacyjno-sci-fi z tego samego okresu, czyli "Terminatora 2" i "Człowieka demolki". Na "Day of Reckoning" czekałem z niecierpliwością z uwagi na obsadę aktorską, a szczególnie obecność Scotta Adkinsa, który zagrał w niewielu filmach, w których w pełni prezentował swoje zdolności.

Czy czwarta odsłona "Żołnierza" ma ciekawą fabułę? Raczej nie. Rodzina głównego bohatera (Adkins) zostaje wymordowana przez legendarnego, jednego z pierwszych uniwersalnych żołnierzy - Luca Deverauxa (Van Damme). Nasz antagonista oczywiście postanawia się zemścić i rozpoczyna swoje śledztwo, prowadzące go do prawdy, której zapewne wcale nie chciałby poznać. Przy okazji kolejnych scen dowiadujemy się, że Deveraux potrafi nieźle zlasować umysł, a zbuntowani uniwersalni żołnierze wcale nie są rzadkością, co uważnemu widzowi pozwala dość szybko połapać się, o co w tym tak naprawdę chodzi. Tym niemniej sceny takie jak ta w chatce przy rzece sprawiają, że film zaskakuje. Przede wszystkim tym, że Scott Adkins umie grać i wyrażać emocje na swojej twarzy, a nie tylko kopać i bić.

Warto zwrócić uwagę, że przedstawiona tu historia nijak nie współgra z wątkami czy to z pierwszej, czy tej trzeciej części. Pitbull (przynajmniej na początku) morduje dla rządu, a Mike'a Pyle'a w ogóle nie ma w obsadzie. Szczerze mówiąc, zupełnie mi to nie przeszkadza. Jak już wspomniałem, nie mam wielkiego sentymentu do poprzednich części, które zresztą też ze sobą logicznie nie współgrały, więc po prostu cieszę się, że czwórka opowiada historię spójną samą w sobie, w ramach własnego uniwersum.

Odłóżmy jednak fabułę na bok, to w końcu film sensacyjny i to sceny akcji stanowią jego największą wartość. W pewnym momencie Pitbull zaczyna się ścigać z Adkinsem, przechodzą do walki na kije bejsbolowe (genialna choreografia), maczety, a ostatecznie pięści i od tego momentu reżyser robi już tylko chwilowe przerwy na sceny pchające fabułę do przodu, a oddaje się z pasją dobremu, staroszkolnemu mordobiciu. Bez żadnych żartów, bez chwytliwych tekstów, bez moralnych rozterek, bez teledyskowego montażu, bez markowania uderzeń, tylko cios za ciosem, krew za krew. Dawno nie widziałem, żeby ktoś z taką miłością pokazywał lanie się po mordach. Cała końcówka filmu to jedna wielka bijatyka, masakryczna poezja dla zmysłów i najwyższy poziom pełnokrwistego artyzmu. A wszystko przesączone bezwzględnym klimatem narastającego obłędu niczym w "Czasie apokalipsy". Tak pięknych i pełnych pasji scen, zrealizowanych wyłącznie dla radości z wzajemnego zabijania się nie oglądałem od niepamiętnych czasów.

I jeśli ktoś liczy na obraz w stylu "Niezniszczalnych", to może się srogo zawieść, tak samo jak ci, którzy mają nadzieję na sequel filmu Emmericha. Osobiście podszedłem do filmu jak do osobnej produkcji i zostałem totalnie powalony na kolana jej jakością. To prawda, że jest psychodeliczna, mroczna, poważna, brutalna i nie każdemu może się spodobać. Tym niemniej widać, że to niezależne kino, ignorujące wszelkie schematy, powstałe z potrzeby, pasji twórców, którzy skostniałą formułę kina akcji przedstawili we własny, zaskakujący sposób.

Wszystkim prawdziwym facetom mogę z czystym sumieniem polecić "Day of Reckoning".
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nowy "Universal Soldier" to ciekawy oraz sprawnie zrealizowany film. Jednak sam tytuł produkcji nakreśla... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones