Okno na podgórze

O kinie Alfreda Hitchcocka napisano już bodaj wszystko, co było do napisania, ale o grach, które bezpośrednio czerpią z bogatego dorobku angielskiego reżysera – niewiele.
O kinie Alfreda Hitchcocka napisano już bodaj wszystko, co było do napisania, ale o grach, które bezpośrednio czerpią z bogatego dorobku angielskiego reżysera – niewiele.



Przyczyna jest prozaiczna, bo tytuły bazujące na odpowiedniej licencji da się zliczyć na palcach jednej ręki, choć rzecz jasna można się upierać, że i tak na Hitchcocku cała dzisiejsza sensacja stoi. Nie bez słuszności. Ale nawet gra od zasłużonego hiszpańskiego studia Pendulo, które od niemal trzydziestu lat klepie całkiem niezłe przygodówki, mimo że jawnie odwołuje się do spuścizny mistrza suspensu, korzysta z niej jedynie nominalne. Jasne, jest tu i charakterystyczna dla słynnego "Zawrotu głowy" praca kamery, i odpowiednio pokręcona fabuła, opowiadająca o traumach z przeszłości, i intrygi, do cieszenia się którymi potrzeba niemałego zawieszenia niewiary, a nawet i mrugnięcia okiem do konkretnych scen z Hitchcocka (no i on sam pojawia się jako epizodyczny bohater tła), ale nie udało się uchwycić nieuchwytnego, czyli kinowej magii.



Bo mimo oczywistych zalet, z których wyróżnić można wciągającą fabułę, gameplay ciągnie całość w dół niczym przyciężka kotwica żaglówkę. Trudno tu nawet mówić o jakiejkolwiek rozgrywce, jako że "Alfred Hitchcock – Vertigo" nie stawia przed nami żadnych wyzwań, nie oferuje rozgałęziających się ścieżek, nie nagradza za dobrze wykonane zadania, ani nie karze za te wykonane źle. Innymi słowy, to raczej wydziwaczony interaktywny film – nie jesteśmy ani współautorami jego scenariusza, ani asystentami reżysera, jedynie aktywnymi widzami.



Nie do końca, bo jednak wykonujemy szereg trywialnych czynności, jak otwarcie lodówki albo wyłączenie budzika, kiedy to należy nacisnąć jakiś przycisk albo wychylić gałkę. Zdarzają się też sekwencje QTE, lecz wszystko to pełni jedynie funkcję ornamentacyjną i jeśli coś nam się nawet nie uda, to albo powtarzamy, albo gra leci sobie tak czy siak z góry ustalonym torem. To deczko zniechęcające, zwłaszcza że historia przygotowana przez hiszpańskie studio może się podobać. Jej bohaterem jest niejaki Ed Miller, poczytny pisarz żyjący na odludziu pośród gór. Swój dom postawił na fundamentach tego, w którym się wychowywał, a dawne miejsce zabaw na pobliskim drzewie zastąpił tarasem. Jako człowiek dorosły nie potrafi zerwać z dzieciństwem, a może raczej z jego wyimaginowaną wersją, bo cała gra polega na tym, żeby odkryć to, co w jego podświadomości pozostaje ukryte. "Alfred Hitchcock – Vertigo" rozpoczyna się od wypadku samochodowego, w którym giną jego żona i córka Eda. Mało tego. Do tragedii dochodzi w tym samym miejscu, gdzie przed laty zginęły jego matka i siostra, a ojciec popełnił samobójstwo.



Mężczyzna nabawia się przy tym ciężkiego przypadku lęku wysokości, który powoduje tak mocne zawroty głowy, że aż nie może podnieść się z łóżka. Tajemniczości całej sprawie dodaje to, że ciał Faye, czyli partnerki Eda, oraz ich dziecka nie znaleziono. Podaje to w wątpliwość nie tylko opowieść pisarza, ale i jego zdrowe zmysły. Na miejsce wezwana zostaje psycholożka, która przy pomocy hipnozy ma pomóc choremu odkryć, co się wydarzyło. Dlatego też sercem gry jest zderzanie wspomnień Eda z tym, co wydarzyło się naprawdę – razem z nim będziemy dochodzili po nitce do kłębka. Podczas owych sesji poruszamy się bohaterem po statycznych pomieszczeniach i szukamy miejsc oraz obiektów, z którymi możemy wejść w interakcję – w ten sposób zbieramy informacje na temat ludzi i zdarzeń. Polega to w większości na łowieniu pikseli albo wyborze opcji dialogowej, z których żadna nie jest niewłaściwa per se; kwestia jedynie tego, ile się z niej dowiemy. Do tego dochodzi jeszcze jedna linia fabularna, czyli śledztwo prowadzone przez miejscowego szeryfa, który natyka się na trupa lokalnego farmera. Jak to wszystko jest ze sobą powiązane, odkryjemy z czasem. A raczej nie my odkryjemy, tylko zostanie nam to pokazane, co jest bolączką gry "Alfred Hitchcock – Vertigo".



Gracz wydaje się być tutaj zbędny. Co więcej, niektóre sekwencje interaktywne są tak ślamazarne i zwyczajnie nudne, że psują tempo opowiadania. Spokojnie można by było tę grę skrócić z regulaminowych dziesięciu godzin do przynajmniej sześciu. Mimo to jeśli macie któregoś weekendu zbyt dużo czasu i jesteście gotowi trochę poklikać i popatrzeć na niekończące się ekrany loadingu (kolejny spory mankament!), to sama fabuła jest godna prześledzenia. Może nie jest to poziom brytyjskiego mistrza, może to nie ten klimat, ale Pendulo wstydu mu nie narobili.
1 10
Moja ocena:
5
Krytyk filmowy i tłumacz literatury. Publikuje regularnie tu i tam, w mediach polskich i zagranicznych, a nieregularnie wszędzie indziej. Czyta komiksy, lubi kino akcji i horrory, tłumaczy rzeczy... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones